#42

1.5K 72 2
                                    

Otworzyłam oczy z myślą, że zaraz umrę. Zaczęłam okropnie kaszleć, przez co nie mogłam złapać powietrza. Potrzebowałam wody. Było ciemno, nie wiedziałam gdzie jestem. Nadal potrzebowałam wody. To była walka z czasem. Nagle do moich oczu trafiło światło. Usłyszałam podniecony głos Karen i zaspany Chrisa. 
- Lisa, żyjesz! - po chwili jednak dodała - Matko! Co ci? - kilka sekund potem czułam już jej rękę na moim ramieniu - Może wody? Przyniosę wody!
Dziękowałam w tym momencie Bogu, że jesteśmy siostrami i znamy się lepiej niż kto inny. Szklanka lodowatej wody zniwelowała kaszel i wskrzesiła mnie do życia.
Gdy mogłam normalnie oddychać, dotarło do mnie, że Christoffer jest u ciotki z nami. Stwierdziłam, że takie wydarzenie jak przyjazd tego napaleńca bym zapamiętała.
Spojrzałam na Karen, następnie na Chrisa i znowu na Karen.

- Co on tu robi? - spytałam, wskazując na Schistada
- Leżę. - odpowiedział - Jakiś problem?

- Taki, że tu przyjechałeś bez powodu.
- Jak to bez powodu? Ty i ten idiota byliście wystarczającym powodem.

- Ethan?
- No chyba nie ja. - brunet przewrócił oczami
- Przecież nawet się nie spotkaliśmy. - prychnęłam pod nosem. Widząc jednak znaczące spojrzenia siostry i chłopaka, dodałam - Spotkaliśmy się? Serio?

Nie dostałam żadnej odpowiedzi.

Hi, Schistad.Where stories live. Discover now