#68

639 17 3
                                    

Usiadłam na krawędzi łóżka i nerwowo zaczęłam podgryzać własną wargę.
- Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co powiedziałam Ci jeszcze kilka miesięcy temu. Biorę za to w pełni odpowiedzialność i nie żałuję niczego, co w swoim życiu zrobiłam... - Karen chwyciła za moją dłoń - ale nie jestem w stanie już z wami żyć, po prostu nie wiem, nie potrafię, nie umiem, czaisz? - patrzyła na mnie, oczekując zrozumienia i wsparcia
- Zachowujesz się, jakbyś mieszkała tu od wczoraj. - powiedziałam stanowczo - Przecież wiesz, jacy są rodzice. Pewne kwestie do nich po prostu nie docie...
- Ty naprawdę myślisz, że chodzi mi o rodziców? - Karen przerwała moją wypowiedź z uśmiechem - Lisa, proszę cię, nie załamuj mnie. - otworzyłam usta, aby powiedzieć, że w takim razie innego MY w tej bajce nie ma, natomiast nie zostało mi to dane - Mój pierwszy, a zarazem jedyny poważny związek, który budowałam od podstaw przez dwa lata i o którego walczyłam, dopóki mogłam, był, jak się domyślasz, ze Schistadem. Ja wiem, że z twojej perspektywy nasza relacja była jedynie nieśmiesznym żartem, ale musisz mi uwierzyć, że bez mojego zaangażowania nie zyskałby nawet takiego miana. - łzy mimowolnie spływały po jej policzkach - To, jak szybko złapaliście ten kontakt, to jak szybko udało mu się ciebie zdobyć i to jak szybko cię zranił... - Karen wyjęła z szuflady paczkę chusteczek - jest po prostu nie na moje siły. Miałam dobre intencje, pozwalając ci z nim być, naprawdę. Teraz jednak wiem, że takie scenariusze nie sprawdzają się w prawdziwym życiu i...
- Dobra, co chcesz przez to powiedzieć? - zapytałam sfrustrowana

- Tylko to, że masz całkowity zakaz spotykania się z Chrisem.

Hi, Schistad.Kde žijí příběhy. Začni objevovat