#33

1.6K 68 13
                                    

Ja:
To ja, L ;)

Nieznany numer:
Czekałem na tą wiadomość od 12 godzin. E.

Naprawdę wstaje się o niebo lepiej z takimi konwersacjami o poranku. Dosłownie o poranku.
Wstałam o godzinie 5:00, aby na 6:00 być już pod sklepem ciotki. Okazało się, że jest to miejscowy markecik.
- Nie myśl, że wstajemy zawsze tak wcześnie. - zaczęła jędza - Sklep otwieramy o 8:00, więc wystarczy, że będziesz o 7:40.
- Okej.
- Jesteśmy tu o - zerknęła na tandetny zegarek - 6:20 aby nauczyć cię obsługiwać kasę.
Po tych słowach w moich myślach zaczęło się dwoić i troić jedno podstawowe pytanie: PO CO?! To, że Karen nie potrafi korzystać z kasy, nie znaczy że ja jestem równie ułomna! W zeszłe wakacje akurat dorabiałam sobie jako sprzedawczyni w warzywniaku u sąsiadki mojej babci...
Wzięłam głęboki wdech. Wydech. Wdech.
- Tutaj wprowadzasz kod kreskowy, jeżeli...
- Wiem. - warknęłam wkurwiona najbardziej na świecie
- A tu masz listę...
- Kodów na bułki i inne pierdoły. - dokończyłam, ku zdziwieniu jędzy.
- A tam...
- Jeżeli proszą o papierosy. Koniec?
Ciotka wręcz zamarła z powodu mojej głębokiej i wszechstronnej wiedzy na temat pieprzonej kasy. Uśmiechnęłam się tylko, pożegnałam grzecz... najlepiej jak mogłam wiedźmę, a sama zajęłam swoje stanowisko. Nie minęła sekunda jak wibracje się pojawiły:

Ethan:
Sobota, kino, romansidło?

W sobotę mam pracę. Klikam w Ethana i sprawnie odpisuję na propozycję.

Ja:
Niedziela i kino? Świetne połączenie!

Po chwili dostałam odpowiedź:

Chris:
Jakie kurwa kino?!

Nie wierzę.

Hi, Schistad.Where stories live. Discover now