#21

2K 82 0
                                    

Dzień już któryś z rzędu, koniec maja. Szynę mi zdjęli, gips na nodze nadal jest. Ponieważ miałam zdolne do pracy ręce, na wózku poruszałam się sama.
No, powiedzmy.
- - -
- Ty jesteś normalny?! - usłyszałam krzyk Karen na dole - Jakby jej się coś przez to działo, to bym zareagowała! Poza tym gówno cię to ma obchodzić, co robi Lisa, z kim i gdzie!
Zaintrygowana całą sytuacją chwyciłam kule i ,,bezszelestnie" (sarkazm ogromny) zeszłam do kuchni.
- Lisa, proszę wyjaśnij Chrisowi, że poradzisz sobie bez jego kurewsko bohaterskich czynów. - siostra spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.  Zerknęłam na nią, następnie na Schistada i znów na nią. Karen była kulką desperacji i zmeczęnia, a Chris radości i gotowości na każde skinienie palcem.
- Christofferze Schistadzie. - zaczęłam - Miło, że się mną przejmujesz, ale naprawdę poradzę sobie bez ciebie. Poza tym mam świetną opiekę w postaci Karen. Wyluzuj.
Chris na początku się wkurzył, jednak po chwili bitwy spojrzeń odpuścił.
- Dobra. Ale jak będziesz czegoś potrzebowała, to dzwoń! - radośnie opuścił dom.
Zmęczona samą tą sytuacją poszłam na górę do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Powoli zamykałam oczy i miałam już usypiać, gdy nagle drzwi się uchyliły i pojawiła się Karen.
- Słuchaj Lisa. - usiadła koło mnie - Powiem prosto z mostu: Christoffer jest jednym z najprzystojniejszych chłopaków, jakich dotąd widziałam. Jest też najlepszym chłopakiem, dopóki cię nie zdradzi. Jeżeli cię pociąga i chcesz z nim być, to proszę bardzo, droga wolna. Nie będę ci miała tego za złe. Po prostu wymaż mój związek ze swojej pamięci, okej?
Czułam jak blednę na twarzy, jak mocniej ściskam telefon i jak trudniej mi było oddychać.
- Okej. - odpowiedziałam jej prosto w oczy. Piękne, zawiedzione mną oczy.

Hi, Schistad.Onde histórias criam vida. Descubra agora