#27

1.8K 70 0
                                    

W wakacje mieliśmy w zwyczaju jeździć do babci na wieś. Tym razem jednak rodzice wywieźli nas w kompletnie inne rejony, do tzw. cioci Sogn.

Ciocia Sogn jest legendą naszej wspaniałej rodzinki. Uchodzi w niej za niezwykle utalentowanego łowcę promocji pobliskich targów, wielką podróżniczkę, wszechwiedzącą poliglotkę i... wieczną wdowę. Jej mąż zmarł przynajmniej z trzynaście lat temu. Nie pamiętam go w ogóle.

W każdym razie - ciotka ta mieszka na drugim końcu Norwegii, w miejscowości zwanej Karasjok...

Przyjechałyśmy drugiego lipca, koło godziny 19:00. Rodzice zostali na jedną noc, aby symbolicznie napić się lampki wina przy miłym towarzystwie. My w tym czasie miałyśmy zapoznać się z otoczeniem.
Pierwsze, co rzuciło się nam w oczy? Brak pokoi. "Będziecie spały w salonie, dziewczynki.". Ta, szmata ma przynajmniej dziesięć pomieszczeń w domu, "W TYM DWIE SYPIALNIE", z pewnością nie miała jak nas w jedną ulokować.
Po drugie: znana i szanowana ciotka okazała się niesamowitym gburem i sknerą.
Po trzecie: nie ma internetu.
Po czwarte: zostajemy do połowy sierpnia.

Hi, Schistad.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz