#22

2K 80 0
                                    

Sobota, 18:30
- Naprawdę byłoby świetnie gdybyście wpadli!
- Freya, ile razy mam ci powtarzać, że nie ma żadnego MY! - krzyknęłam wkurzona do telefonu. Wczorajsza rozmowa ze mną dostatecznie już dobiła Karen. Plotki o moim aka aka aka związku ze Schistadem... gwarantowałyby jej śmierć.
- Dobra, więc naprawdę fajnie by było, gdybyś wpadła.
- Z gipsem?
- Będziesz siedzieć na kanapie.
- Co to za impreza bez tańczenia.
- Już nie rób z siebie takiej balangowiczki! Odkąd pamiętam nagrzewasz ławkę. To co, przyjdziesz?
Spojrzałam na zegarek. 18:37. Impreza jest o 20:00. Wyjechać trzeba koło 19:30. Dom Frey'i jest dość daleko.
- Czym ja wrócę? - powiedziałam, uderzając się w czoło. Zawsze te niezbyt mile widziane myśli wypowiadaj na głos.
- O to się nie martw! Do zobaczenia, całuski! - rozłączyła się.
- Spierdalaj głupia kurwo. - warknęłam do telefonu i opadłam na łóżko. Naprawdę nie miałam ochoty nigdzie wychodzić. W domu było pracy od zajebania, zbliżał się koniec roku szkolnego no i pokłóciłam się z Karen. Że już nie wspomnę o Schistadzie, którego imię jest wypowiadane zawsze przy mnie.
Z szafy wyjęłam bluzkę ze słynnym sznurowaniem na dekolcie, na nogi nałożyłam krótkie poszarpane spodenki. T-shirt włożyłam w szorty, a że był luźny, całość prezentowała się znakomicie.
Makijaż zrobiłam wychodny, bardziej do klubu niż na codzień. Włosy rozpuściłam, przerzuciłam na jedną stronę. Na koniec użyłam ostrych perfum o bardzo wakacyjnym i świeżym zapachu. W razie zimna (co na domówce bywa nieczęsto) na ramiona nałożyłam skórzaną kurtkę. Zasznurowałam białe niskie conversy i wyszłam, żegnając rodziców i Karen.

Hi, Schistad.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz