40. Lellinger

1.2K 61 4
                                    

Dla KochamSkoki

Leżałem na kanapie wpatrując się w zdjęcie Stephana. Pogłaskałem fotografię i odłożyłem ją na stolik.

Po moim policzku spłynęło kilka łez. Szybko je starałem.

Usłyszałem kroki na schodach, więc złapałem zdjęcie, złożyłem je i schowałem do kieszeni.

- Czemu nie śpisz? - zapytał mnie Danny, wchodząc do salonu.

- Nie mogłem.

- Co się dzieje? - położył się obok wtulając się we mnie.

- Głowa mnie boli.

- Chcesz jakąś tabletkę? - uniósł się lekko.

- Nie, nie chcę faszerować się chemią... Pójdę pod prysznic - usiadłem i wstałem.

- Pomóc ci?

- Chyba sobie poradzę - mruknąłem.

Poszedłem na górę do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem do kabiny.

Stałem pod strumieniem gorącej wody i nie mogłem już powstrzymać długo wstrzymywany jak łez.

Nie miałem już siły walczyć ze wspomnieniami. Nie miałem siły udawać, że nic mnie nie rusza.

Muszę coś zrobić.

Szybko zakręciłem wodę, ubrałem się i wyszedłem z łazienki.

- Wybierasz się gdzieś? - zdziwił się Danny.

- Tak. Jadę do Schwalefeld.

- Po co? Do niego?

- Tak - zapiąłem koszulę. - Nie rozmawiałem z nim od dwóch lat.

- Jeśli tam pojedziesz... Nie będzie mnie, gdy wrócisz.

- Mam nadzieję - minąłem go i zszedłem na dół. Założyłem buty, a potem kurtkę. Zgarnąłem kluczyki i dokumenty.

- Andi...

- Nie... - Wyszedłem i wsiadłem do samochodu.

Droga była dość długa i miałem czas przemyśleć co mu powiem. Wiem, że najpierw będę miał starcie z jego rodzicami, ale... Dam radę.

Tak myślę.

Gdy zatrzymałem się pod domem rodziców Stephana, długo wahałem się czy na pewno mam tam iść. Kiedy wysiadłem zobaczyłem, że chłopak stoi w drzwiach. Ruszyłem w jego stronę, a on w moją.

Zatrzymaliśmy się kilka centymetrów od siebie.

- Kocham cię - oznajmiłem. - Przepraszam. Jestem kompletnym idiotą. Wiem, że zawalilem na całej linii, ale... Kocham cię...

- Długo ci to zajęło.

- Wysłuchał byś mnie wcześniej?

- Nie.

- Stephan - ukląkłem. - Wybacz mi... Jesteś moim wszystkim.

- A Daniel?

- Co z nim?

- Przecież jesteście razem.

- Już nie. Wyprowadził się... A przynajmniej miał to zrobić.

- Kiedy?

- Kiedy ma się wyprowadzić? - spytałem, a on kiwnął głową. - Jeszcze dzisiaj.

- Zerwałeś z nim dziś rano?!

- Tak jakby...

- Jesteś niepoprawny - zaśmiał się. - Dlaczego dalej klęczysz? Wstań.

- Nareszcie - podniosłem się i chciałem go pocałować. - O co chodzi?

- Dopóki nie będę miał pewności, że Daniel się od ciebie wyprowadził, nie pozwolę ci mnie dotknąć.

- Ale skarbie... - chciałem go objąć, ale się odsunął.

- Nie mów do mnie "skarbie".

- Dlaczego?

- Bo do niego tak mówiłeś.

- Nie mówiłem. Nie zwracałem się do niego w ten sposób. Owszem jest ważny, ale to ty jesteś centrum mojego świata.

- Komplikujesz nam życie.

- Wiem, lecz... - przerwał mi mój telefon.

- Odbierz.

Zerknąłem na telefon. Daniel. Wziąłem głęboki oddech i odebrałem.

- Naprawdę mam się wyprowadzić?

- Tak będzie lepiej.

- Świetnie! Bardzo ładnie ze mną zerwałeś! - rozłączył się.

- Wyprowadził się.

- Co mu powiedziałeś?

- Że jadę do ciebie i chcę żeby się wyprowadził.

- Trochę po chamsku, nie sądzisz? - chciał wiedzieć.

- Chodźmy na spacer - wyciągnąłem do niego rękę. Spojrzał na nią i uniósł brwi. - No daj spokój. Przecież cię nie zgwałcę - zaśmiałem się.

- Głupek - chwycił mnie za dłoń i szturchnął barkiem. - Gdzie idziemy? - zapytał gdy ruszyliśmy.

- Dać na zapowiedzi - zaśmiałem się.

- Co ty pieprzysz? - śmiał się. - Ksiądz by nas pogonił.

- Możemy to sprawdzić.

- Wolałbym nie - przytulił się do mojej ręki. - Andi...

- Tak?

- Nie zrób tego drugi raz...

- Nie zrobię... Nie mogę cię stracić - puściłem jego dłoń i objąłem ramieniem. - Kocham cię - na te słowa Stephan się zatrzymał.

- Ja ciebie też - szepnął i objął ramionami moją szyję, aby po chwili się przytulić. - Jeśli mnie zranisz to wiedz, że cię zamorduję i zakopię w lesie.

- Będę pamiętał - roześmiałem się.

_______________

Chyba da się czytać, co?

 ONE SHOTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz