46. D. A. Tande & A. Stöckl

865 47 4
                                    

To było silniejsze ode mnie. Nie miałem już siły tego ukrywać.

Podniosłem wzrok i znowu na niego spojrzałem. Jakby to wyczuł i zerknął na mnie.

Jego wzrok mówił prawdopodobnie to samo co mój. "Chcę cię mieć."

Bałem się powiedzieć mu co czuję, chociaż miałem pewność, że mu się podobam.

Ale mimo wszystko... To nadal mój trener. Nie powinienem czuć do niego tego wszystkiego.

Na tych ukradkowych spojrzeniach się skończy, bo ja nie powiem mu co czuję.

Chyba.

Tak myślę.

Oczywiście byłem w błędzie i to ogromnym, bo zapomniałem, że po alkoholu robię się baaaardzo odważny.

Więc poszedłem do jego pokoju. Dosłownie się tam wepchnąłem i oznajmiłem, że musimy porozmawiać. Nie dałem sobie wytłumaczyć, że lepiej jutro, gdy będę trzeźwy.

- Jutro nie będę miał odwagi! Zrozum! Specjalnie przyszedłem teraz! Zakochałem się w tobie. Nie wiem co mam robić... Wiem, że ja też nie jestem ci obojętny - objąłem ramionami jego szyję. - Więc mnie pocałuj.

- Daniel... Myślę, że... - zdjął moje ręce ze swojego ciała - powinieneś już iść. Wyśpij się.

- Nie podobam ci się?

- Idź do siebie. Porozmawiamy jutro.

- Jutro nie będę z tobą rozmawiał. Mów teraz. Jedyna szansa.

- Mam żonę.

- Jasne... To wiele wyjaśnia - zironizowałem i wyszedłem.

Od tamtej pory starałem się z nim jak najmniej rozmawiać. Oczywiście nie mogłem tego uniknąć, bo jest moim trenerem.

Po dwóch tygodniach od tamtej sytuacji przyszedł do mnie.

- Musimy porozmawiać - oznajmił.

- O czym? Wydaje mi się, że wszystko już powiedziałeś. Nie mam ochoty niczego słuchać.

- Daniel - przytrzymał ręką drzwi, gdy chciałem je zamknąć. - 5 minut.

- Masz dwie. Słucham - wpuściłem go.

- Przepraszam. Powinienem był to powiedzieć delikatniej. To nie tak, że mi się nie podobasz, ale... Jestem twoim trenerem. Nie może być między nami czegoś więcej. To nie ma prawa bytu, rozumiesz?

- Tak, ale nie chcesz spróbować?

- Chcę, ale nie możemy... Wrócimy do tego co było zanim wparowałeś pijany do mojego pokoju, ok?

- Nie. Wyjdź - warknąłem.

- Danny...

- Wynoś się! - krzyknąłem.

Popatrzył na mnie jeszcze chwilę i opuścił mój pokój.

Położyłem się na łóżku i pozwoliłem popłynąć łzom, które tak długo wstrzymywałem.

_______________

MrsHayboeck nie wiem czy to pokrywa się z twoją wizją, ale mam nadzieję, że jest ok 😁

Nie wiem czy ktoś zauważył, ale usunęłam stąd shoty o Kraftböcku, bo postanowiłam zrobić z nich opowiadanie 😁  Część już jest na moim profilu, więc zapraszam 😁

 ONE SHOTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz