77. A. Wellinger & G. Schlierenzauer

966 69 10
                                    

Dla Robert_Lewy


- Myślisz, że wygra coś na Olimpiadzie? - zapytał mnie Kraft, gdy Wellinger wszedł do hotelowej restauracji.

- Nie wiem... Ale pewnie tak. Ma talent.

- Wygląda znajomo? - zaśmiał się.

- Nie - zawtórowałem mu. - Nie jest tak pewny siebie jak ja.

- Nie to, że cię podpuszczam... Ale nie poderwesz go.

- Masz rację.

- Mówię serio. Spróbuj.

- I co ja z tego będę miał? - spojrzałem na niego.

- Załóżmy się - zaproponował.

- O co?

- 500 euro - zaproponował. - Jak go poderwesz kasa jest twoja - wyciągnął do mnie rękę.

- On ma się o niczym nie dowiedzieć... Nie wiadomo jak to się rozwinie.

- Dobra - zgodził się, a ja uścisnąłem jego dłoń. - Do dzieła - kiwnął na blondyna, który siedział plecami do nas. Wziąłem swoją kawę i podszedłem do niego.

- Cześć - uśmiechnąłem się. - Mogę się przysiąść?

- Hej... Tak, jasne - zgodził się, a ja zająłem miejsce.

- Jak przed olimpiadą? Jakiś stersik? - zagadałem, patrząc mu w oczy.

- Może trochę... To ogromna impreza.

- Podejdź do tego jak do zwykłych konkursów Pucharu Świata... Mówię z doświadczenia... Wyluzuj.

- Łatwo powiedzieć - odwrócił wzrok, krępowało go moje spojrzenie. - Ty nie masz takiej presji.

- Ale miałem. I udało mi się.

- Może to i dobra rada...

- Na pewno... Co powiesz na piwo dziś wieczorem? - posłałem mu uśmiech.

- Czemu nie.

- O 20?

- Tak, będzie ok.

- Wymieńmy się numerami, co? - zapytałem.

- Dobrze - zgodził się, a ja podałem mu smartfon. Wpisał swój numer i oddał mi go. - Czemu mi się tak przyglądasz?

- Dopiero teraz zauważyłem, jaki masz kolor oczu - szepnąłem, a on się zarumienił. Uroczo. - Są śliczne - a on jeszcze bardziej się zaczerwienił.

- Dziękuję - szepnął, a ja się uśmiechnąłem.

#   #   #

Czekałem w holu hotelu na Niemca, mieliśmy wyjść na piwo.

Zobaczyłem go na schodach, zlustrowałem jego ciało i posłałem mu uśmiech, a on zarumieniony, odpowiedział mi tym samym.

- Gdzie idziemy? - zapytał, gdy podszedł do mnie.

- Jest taki bar niedaleko. Chodźmy.

Krępowałem go, widziałem to, ale dzięki temu miałem przewagę, więc nie narzekałem.

Wiem, że małymi kroczkami szybciej dotrę do celu, przynajmniej w tym przypadku.

Siedząc w barze, rozmawialiśmy o mało istotnych sprawach. Nie poruszaliśmy poważnych tematów. Cały czas wybuchaliśmy śmiechem.

- Powinniśmy już wracać - zauważył Andi. Nie odpowiedziałem, ale wyciągnąłem rękę i musnąłem palcami jego policzek. Patrzył na mnie zaskoczony. - Greg...

- Tak? - spojrzałem mu w oczy, a on natychmiast się zaczerwienił.

- Chodźmy już - odsunął się, a ja posłałem mu uśmiech.

- Ok - wstałem i ruszyliśmy do wyjścia. W drodze do hotelu milczeliśmy. - Andi... Krępuje cię moja obecność? - zapytałem, a on zerknął na mnie.

- Może trochę.

- Dlaczego? - spytałem, ale on tylko spuścił głowę. - Hej - szturchnąłem go lekko barkiem. - Odpowiesz mi?

- Bo... - zaczął. Złapałem go za łokieć i zatrzymaliśmy się na środku chodnika.

- Spójrz na mnie - poprosiłem, a on popatrzył mi w oczy. - Czemu?

- Bo... Ja... - wyłamywał palce.

O cholera... Podobam mu się.

- Andi - przyciągnąłem go do siebie. - Więc powiesz to, czy nie?

- Skoro wiesz, to po co mam mówić? - bawił się suwakiem mojej kurtki.

- Bo chcę to usłyszeć.

- Podobasz mi się - wyszeptał, a ja się uśmiechnąłem.

Wziąłem jego twarz w dłonie i popatrzyłem mu w oczy.

- Wracamy? - pogłaskałem go po twarzy. Pokiwał głową, objąłem lewą ręką jego ramiona i ruszyliśmy do hotelu.

Odprowadziłem chłopaka pod pokój.

- Może... - zaczął. - Wejdziesz?

- Za chwilę przyjdę,ok? Pójdę do siebie zostawić kurtkę i zaraz wrócę.

- Dobrze.

Chłopak wszedł do siebie, a ja skierowałem się do pokoju Krafta i Hayböcka. Wszedłem tam bez pukania. Stefan leżał na łóżku, a Michael chyba był w łazience.

- Zrywam zakład - zamknąłem drzwi. Wyjąłem portfel i chciałem mu dać te 500 euro.

- Zwariowałeś? Przecież zrobiłem to specjalnie - zaśmiał się. - Doskonale wiedziałem, że Andi na ciebie leci. Ten zakład miał cię tylko ruszyć. Zapomnijmy o tym.

- Andi nie może się dowiedzieć - oznajmiłem.

- Nie dowie się. Spokojnie.

- Dzięki - uśmiechnąłem się i wyszedłem. Zostawiłem kurtkę u siebie w pokoju, a potem poszedłem do Niemca. - Ty też mi się podobasz - oznajmiłem, gdy tylko otworzył mi drzwi. Wszedłem do pokoju, a kiedy miałem pewność, że nikt nas nie zobaczy, pocałowałem go. Andreas wczepił palce w moje włosy i odwzajemnił pieszczotę. Przycisnąłem go mocniej do swojego ciała.

 ONE SHOTSWhere stories live. Discover now