108. K. Stoch & P. Prevc

1.1K 99 50
                                    

Skoro Proch to stan umysłu i życie, nie mogło go tu zabraknąć, zgadza się? 😁

- Tak sobie myślę... - zaczął Pero, gdy leżeliśmy w moim pokoju.

- Nieźle się zaczyna - zaśmiałem się cicho.

- Cztery lata temu...

- Wzięło cię na wspomnienia?

- Nie przerywaj mi.

- Bo co?

- Bo cię zaknebluję - wziął moją twarz w dłonie i pocałował delikatnie moje usta. - Dasz mi dokończyć? - zapytał, a ja pokiwałem głową. Pero złapał moją dłoń i splótł nasze palce. - Cztery lata temu... To był najlepszy sezon w moim życiu.

- Ale...

- Wiem... Ale nie chodzi mi o wygrane... Najważniejszą nagrodę dostałem cztery lata temu, w Sochi. W twoim pokoju, po pierwszym konkursie - oderwał wzrok od naszych splecionych dłoni i spojrzał mi w oczy. - Dostałem Ciebie.

- Nie wiedziałem, że jesteś taki sentymentalny - przytuliłem się do niego.

- Jest jeszcze kilka rzeczy, których o mnie nie wiesz - pocałował mnie w czoło.

- Cztery lata temu... - zacząłem tak samo jak on. - Po tym pierwszym konkursie, stwierdziłem, że mam dziś farta, więc dlaczego nie zaryzykować i nie powiedzieć ci, że cię kocham... I po raz kolejny miałem farta - podniosłem się na łokciu.

- Ani twoja wygrana, ani to, że zamiast cię wtedy odepchnąć, to zacząłem rozbierać, nie było fartem - przeczesał palcami moje włosy. - Byłeś w formie, tak jak teraz, więc twoja wygrana była oczywista... A ja cię po prostu kocham równie mocno co ty mnie - oznajmił, a ja go pocałowałem.

- Nigdy nie rozmawialiśmy tak ckliwie jak dziś - zaśmiałem się.

- Najwyższa pora... Teraz powinenem cię spytać, jakie masz zamiary wobec mnie - roześmiał się.

- Jakie ja mogę mieć zamiary? Chcę cię mieć tylko dla siebie, więc się z tobą ożenię.

- To były oświadczyny? - uniósł brwi.

- Oczywiście.

- Aha... Gdzie pierścionek? - zapytał śmiejąc się i mnie pocałował.

- Materialista - odepchnąłem go lekko. - Wiedziałem, że lecisz na moją kasę - żartowałem.

- Jasne, od czterech lat znoszę twoje humorki dla pieniędzy - wywrócił oczami. - Ale, gdyby rzeczywiście tak było - dotknął palcem mojego nosa, a po chwili musnął go ustami, uśmiechnąłem się na to - rzuciłbym cię po pół roku.

- Słucham? - udałem oburzenie. - Co chcesz przez to powiedzieć?

- Że cię kocham.

- Mam nadzieję, że tylko to.

- I, że bywasz okropny... Ale tylko czasami. Przez większość czasu jesteś znośny - uśmiechnął się złośliwie.

- Nie będziesz spał ze mną w jednym łóżku - zrzuciłem go na podłogę, a on się roześmiał. - Znośny - naśladowałem jego głos. Słoweniec wstał, stanął w nogach łóżka, złapał mnie za kostki i pociągnął na skraj łóżka. - Peter - mruknąłem, kiedy oparł dłonie o materac przy mojej głowie i pochylił się. - Nie... - urwałem bo mnie pocałował. - Nie będę się z tobą całował - odsunąłem głowę, a on się zaśmiał.

- Dobrze, kochanie. Nie musisz mnie całować - oznajmił, a po chwili poczułem jego usta na szyi.

- Peter! - chciałem go odepchnąć żeby nie zrobił mi malinki, ale złapał mnie za ręce. - Zwariowałeś? Ile ty masz lat?

- Mniej niż ty - odparł.

- Nie lubię cię - oznajmiłem. - Chyba muszę się rozejrzeć za kimś normalnym do związku.

- Wiesz, jak to mówią... - muskał ustami moją szyję, a po chwili przejechał po niej językiem - polizane zaklepane.

- Boże - wybuchnąłem śmiechem. - Nie wierzę, że jestem z tobą już cztery lata.

- Źle ci nie było - puścił moje ręce, więc złapałem go za koszulkę i pociągnąłem na siebie.

- Kocham cię.

- Ja ciebie też - pocałował mnie.

 ONE SHOTSWhere stories live. Discover now