64. S. Kraft & A. Wellinger

995 61 0
                                    

- I co dalej? - zapytał Michi, kiedy opowiadałem mu o tym jak prawie miałem stłuczkę.

- No nic. Dziewczyna była tak przestraszona, że sądziła, że to jej wina. Na szczęście nic się nie stało.

- No właśnie... A tak zmieniając temat...

- Nie.

- Wiesz może co u...?

- Nie obchodzi mnie to... Odszedł i na tym poprzestańmy.

- Słuchaj - zaczął. - Może warto o to powalczyć, co?

- Kocham go, ale to nie zmienia tego, że mnie zostawił, tak?

- Tak, ale... Stefan... W tej chwili wstań - podniósł się z fotela i podszedł do mnie. Zrobiłem co kazał. - Idź do niego - wypchnął mnie z pokoju.

Świetnie - pomyślałem.

Nie miałem zamiaru iść do Niemca, nie będę za nim biegał.

Zszedłem na dół, do hotelowej restauracji i zamówiłem sobie kawę. Po chwili przysiadł się do mnie Markus.

- O co chodzi?

- O świętego Mikołaja.

- Słuchaj - pochyliłem się w jego stronę. - Może rodzice ci nie powiedzieli, ale święty Mikołaj nie istnieje... Możesz już iść.

- Nie mam ochoty na rozmowy z tobą, więc...

- To tak jak ja z tobą, rozejdźmy się do swoich pokoi - wstałem, ale złapał mnie za rękę i szarpnął żebym usiadł. - Czego ty chcesz, do cholery?

- Chodzi o Andiego... 

- Będziesz mnie za niego przepraszał? Nie ma odwagi spojrzeć mi w oczy? Typowe. Jak coś...

- Jest w szpitalu. Tu masz adres - podał mi karteczkę. - Co z tym zrobisz to twoja sprawa - wstał i odszedł.

A co ja zrobiłem?

Pojechałem do niego, bo mimo, że bardzo mnie zranił, to nadal go kocham.

 ONE SHOTSOù les histoires vivent. Découvrez maintenant