|Bez wyjścia|

1.3K 141 155
                                    

Ciemnowłosy mężczyzna stał przed wzniesieniem schodów, gdzie przystanął przed barierką odpalając niespokojnie papierosa, którego włożył między swoje wargi

Ups! Tento obrázek porušuje naše pokyny k obsahu. Před publikováním ho, prosím, buď odstraň, nebo nahraď jiným.

Ciemnowłosy mężczyzna stał przed wzniesieniem schodów, gdzie przystanął przed barierką odpalając niespokojnie papierosa, którego włożył między swoje wargi. Jego dłonie drżały niespokojnie przez ciągły stres, który nawiedzał go nocami. Ogniem zapaliczki odpalił papierosa, który bardziej mu szkodził, niż pomagał. Właściwie w pewnym sensie pomagał poczuć chwilę ulgi, ale za jakąś chwile czuł ponowny nawrót. Jako sportowiec nie powinien tego robić, jednak widział lepsze wyjście w uzależnieniu, niżeli bycie w ciągłej rozsypce. 
Sam nie pojmował, jak mógł wciąż trwać w tym szaleństwie, jakim było życie..
Dwadzieścia cztery godziny, tysiąc czterysta czterdzieści minut i osiemdziesiąt sześć tysięcy czterysta sekund, każdego dnia przez trzysta sześćdziesiąt pięć dni posiadać siłę na wieczną grę dla zemsty, gdy samo życie przestało mieć jakikolwiek sens. 
Żył dla zemsty, a po ziszczeniu swej zemst nie wiedział, co pocznie ze swoim marnym życiem. 

Zaciągając się nikotyną starał się zapanować nad cisnącymi się do jego oczu łzami. Czy miał jakąś depresję? Możliwe, jednak nic nie było bardziej warte od zadośćuczynienia. Myśli o nocnych wydarzeniach z Taehyungiem jedynie przypominały mu o tym, jak żałosny musi być przed tym chłopakiem. Choć zemsta była silna, to nie potrafił zrozumieć, dlaczego pragnienie wyładowania swej frustracji odnajduje przy każdej chwili zbliżenia. Zgasił niedopałek gasząc go obuwiem, gdzie delikatnie pochylił się pocierając swoje uda, które wciąż świeżo odczuwały bliskość Kima. 

— Dlaczego on tak miesza?! — warknął targając w nerwach węglowe kosmyki włosów, gdy wyprostował się. Zamknął swoje oczy próbując odnaleźć wewnętrzny spokój, lecz w tym wszystkim pojawiały się słodkie usta arystokraty. — Tak bardzo go nienawidzę — wyszeptał dotykając opuszkami palców swych naznaczonych warg. 

— Od kiedy mówisz sam do siebie, oppa? — słysząc głos dziewczyny odwrócił się w jej stronę, gdzie z uwagą przyglądał się jej bezemocjonalnemu wyrazowi twarzy. — Nie pamiętam, aby Jirae mówiła, że jej brat pali i wygląda, jak tysiąc nieszczęść — dodała podchodząc do starszego, który odwraca wzrok.

— Jak wiesz wiele się zmieniło — odrzekł.

— Wiem — przytakuje głową, po czym zatrzymuje się przed barierką. — Od kiedy nie ma Jirae wszystko się spieprzyło, oppa — powiedziała zaciskając swoje dłonie na poręczy. — A ty jeszcze zbliżyłeś się do tego skurwiela i nie dziwne, że wyglądasz, jak wyglądasz — pokręca głową.

— Może masz rację, ale jestem gotów do poświęceń — oznajmia dziewczynie, która przenosi na niego swoje krytyczne spojrzenie.

— Czy ty w ogóle siebie słyszysz?! Takiego śmiecia lepiej pozbyć się od razu.. bez żadnego oglądania się za siebie — rzekła z goryczą w głosie, a ciemnowłosy pokręcił głową nie potrafiąc się z nią zgodzić.

— To co chciałaś zrobić w firmie było głupie i nierozsądne — powiedział wprost. — Gdybym cię nie powstrzymał siedziałabyś teraz za kratkami — dodaje, a dziewczyna opuszcza w rozdrażnieniu swoją głowę. 

Cień Zemsty| J.Jk & K.ThKde žijí příběhy. Začni objevovat