|Ostateczna decyzja|

1.4K 146 205
                                    

Sala wypełniona gośćmi prezesa Kima pękała w szwach, a nikt nie spostrzegł braku obecności syna gospodarza, który za chwilę będzie musiał przyjąć oświadczyny Kang Dongseoka

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Sala wypełniona gośćmi prezesa Kima pękała w szwach, a nikt nie spostrzegł braku obecności syna gospodarza, który za chwilę będzie musiał przyjąć oświadczyny Kang Dongseoka.
Młody mężczyzna rozglądał się wzrokiem w poszukiwaniu jego zguby. Jak na złość nigdzie nie mógł zauważyć jego przyszłego małżonka, który zniknął bez śladu w czeluściach wielkiego domu. Prezes Kim podszedł do młodzieńca, który nie zaprzestawał rozglądać się na wszystkiego strony wielkiej sali. 

— Gdzie jest Taehyung? — zapytał mężczyzna, a Dong spojrzał na niego. 

— Nie mam pojęcia. Musiał gdzieś iść i do tej pory nie wrócił — odpowiedział mu zgodnie z prawdą, a prezes starał się uśmiechać na pokaz przed większym zgromadzeniem.

— Masz go znaleźć. Wszyscy oczekują zaręczyn, a na pośmiewisko mnie nie wystawicie — rzekł srogim tonem, uśmiechając się cały czas nienaturalnie. 

— Dobrze, ojcze — przytaknął głową, po czym odszedł od mężczyzny, który patrzył za nim trudnym do odgadnięcia spojrzeniem. 

Dongseok opuszczając salę bankietową, ruszył w stronę korytarzu, gdzie rozglądał się na wszystkie strony. Otwierał po kolei drzwi, które stawały na jego drodze. Nie mogąc z żadnym z nich znaleźć dwudziestolatka, postawił udać się na drugą część domu, gdzie musiał skręcić, jednak gdy chciał minąć pierwszy zakręt jasnowłosy dwudziestolatek, wpadł prosto w niego. Kang spojrzał z zaskoczeniem na młodszego, którego policzki były zaróżowione, a jego klatka piersiowa unosiła się niespokojnie. 
— Gdzie ty byłeś? — zapytał, przyglądając się mu podejrzliwie. 

— No byłem się przewietrzyć — odpowiedział wprost, a jego oczy próbowały za wszelką cenę uniknąć wzroku Dongseoka. 

— Przewietrzyć? — uniósł kpiąco brew, gdzie agresywnie chwycił za podbródek jasnowłosego. — Jaja sobie ze mnie robisz? — pytał groźnie, a Kim zmrużył swoje oczy. 

— Nie proszę o twoją wiarę, frajerze. Nie muszę ci się tłumaczyć. — mruknął z chłodem. — Zachowujesz się, jakbym zrobił jakieś przestępstwo, Dongseok. To już człowiek nie może sobie pobiegać? — zapytał, wysilając się na uśmiech.

— Ty i sport? — prychnął w rozbawieniu. — Za czyste są twoje rączki, żeby na sport ci się teraz zabrało — pokręcił głową.

— Widzisz... a ja słyszałem, że sport uwalnia człowieka od stresu — odparł ze spokojem. —  Teraz jest we mnie wiele negatywnych uczuć, abym patrzył na czystość moich rączek — dodał. 

— Dlaczego ja tobie nie wierzę? — zapytał, śmiejąc się pod nosem.

— Bo ty sam gówno o sporcie wiesz? — uniósł brew ku górze, po czym wyrwał swój podbródek z jego uścisku, by położyć dłoń na ramieniu zdezorientowanego chłopaka. — Pamiętaj, że jechanie na ręcznym nie jest sportem. Aczkolwiek jestem w stanie zrozumieć twój brak aktywności i pozostawić to bez jakiegokolwiek komentarza — poklepywał dłonią jego ramię, gdy wzrok chłopaka pociemniał.

Cień Zemsty| J.Jk & K.ThWhere stories live. Discover now