|Twarzą w twarz|

1.9K 193 104
                                    

/KochajmyPoniedziałki💜🤟

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

/KochajmyPoniedziałki💜🤟

Zgoda Jeon Jungkooka była jak najbardziej na rękę starszemu mężczyźnie, który pragnął utrzymać swojego syna na dobrej drodze do jego świetlanej przyszłości. Taehyung nie był osobą, która zgodziłaby się dobrowolnie poddać się jego woli, jednak Woojoon był surowym człowiekiem i wiedział, że przez swoje słabości pozwolił własnemu dziecku przejść na złą drogę. Nieupilnowanie dziecka prowadziło do takich konsekwencji i wiedział, że to przez jego lekkomyślność doprowadził do tego, kim teraz jest Taehyung. 

Brał również pod uwagę to, że osiemnastolatkowi nie spodoba się wiadomość o osobie, która będzie za nim wiecznie kroczyła, jednak był bardzo ważną postacią i osobiście nie miał czasu na naprawienie swoich własnych błędów, do których osobiście nigdy by się nie przyznał. Świadomość była jednym, a milczenie było drugim. Nie potrzebował okazywania skruchy i współczucia nawet przed własnym dzieckiem. Taki już był. 

— Pana zgoda bardzo mnie satysfakcjonuje. Mój syn jest dość... specyficzny — wyznał szczerze przed Jungkookiem, który delikatnie zmrużył swoje powieki. Skoro nawet ojciec Taehyunga miał świadomość, jaki jest jego syn, to dlaczego osobiście nie zajmie się utemperowaniem własnego dziecka? Pragnął parsknąć śmiechem przed prezesem i powiedzieć mu co na duszy leży, lecz musiał trzymać w sobie wszystkie uczucia. Świadomość, jakie życie wiedzie tak arystokratyczna rodzina, naprawdę go bawiła. 

— Co mam rozumieć, przez jego specyficzność, panie prezesie? — zapytał, opierając swoje dłonie na oparciach krzesła. — Będzie mnie wyzywał, bił i pluł mi w twarz? — uniósł chytrze brew. — Jeśli tak, to chyba będę musiał przemyśleć pańską propozycję — stwierdził, a mężczyzna pokręcił przecząco głową. 

— Proszę to przemyśleć, panie Jeon. Nie mogę zagwarantować panu tego, że nie zrobi takich rzeczy, ale mogę obiecać panu bardzo wysoką pensję — rzekł z powagą w oczach, nie chcąc, aby chłopak rezygnował z tej posady, której nikt przyjąć nie chce, przez trudny charakter jego syna. 

— Każdy ma swoją cenę — uśmiechnął się delikatnie. — Nie mogę odmówić w takiej sytuacji — dodał, zadowalając mężczyznę swoimi słowami.

— Widzę, że lubisz się targować. Tacy ludzie zawsze są potrzebni. Najważniejsze jest pokazanie swojej wartości i osiągnięcie celu — powiedział, patrząc z uwagą na ciemnowłosego chłopaka, który dobrze przygotował się na rozmowę z mężczyzną tak wysokiej klasy. 

— Jeszcze jedna rzecz bardzo mnie intryguje...— przeciągnął, czując się bardzo swobodnie przed mężczyzną, który nie miał żadnej świadomości, komu zamierza powierzyć pod opiekę własnego syna. 

— O co chodzi? — zapytał. 

— Skoro nie ma pańskiego syna i to przez dwa lata, to co ja mam robić? — zapytał z zaciekawieniem.

Cień Zemsty| J.Jk & K.ThWhere stories live. Discover now