Zakończona✔
Dwa różne życia, które nigdy nie mogły połączyć się w świetle prawdziwych uczuć.
Jungkook nigdy nie sądził, że życie pociągnie go w cień zemsty, a
pragnął tylko sprawiedliwości.
Nie sądził, że droga do zemsty będzie tak trudna, kiedy st...
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
x Z góry przepraszam za jakieś błędy, ale dodaje to po skończeniu pisania, a nie chce dać wam dłużej czekać ^^Rozdział jest napisany na prawie 6k, więc życzę miłego czytania! 💜
Jungkook nie potrafił przyjąć do wiadomości, to co się stało. Czuł się, jak jakiś imbecyl, który nie potrafił upilnować młodego arystokraty w szpitalu. Nie rozumiał w jaki sposób udało się komukolwiek wyprowadzić stąd niezauważenie Taehyunga bez wzbudzenia niczyich podejrzeń. W ten widok mijających lekarzy przebłysnął w jego głowie i wszystko dzięki temu zaczęło się układać w jedną całość. Spojrzał na dwójkę zmartwionych dwudziestolatków, którzy po przeczytaniu przez niego wiadomości po prostu zamarli.
— Trzeba powiadomić o tym pana Kima — zwrócił się do dwójki, która spojrzała na niego z rozkojarzeniem w oczach.
— Boże — wydusił z siebie w końcu Jimin, który w zdenerwowaniu musiał usiąść na pustym łóżku, gdzie zaczął otwartą dłonią wachlować swoją gorącą twarz ze zdenerwowania. — Mój sen, jednak miał znaczenie, a ty mnie nie chciałeś słuchać! — mówił pretensjonalnie wskazując palcem na zaskoczonego Seokjina.
— Ale ty nic mi nie mówiłeś — odparł na swoją obronę, a jasnowłosy pokręcał przerażająco głową.
— Mówiłem ci o tym, że ta dziewczyna mi się śniła, ale nie dałeś mi możliwości na rozmowę. Ona ostrzegała mnie przed tym, że może mu coś się stać jeśli nic nie zrobimy — mówił będąc kłębkiem nerwów.
— O czym on mówi? — pytał z niezrozumieniem ciemnowłosy ochroniarz, który dziwił się słowami Park Jimina.
— To był zły omen, a ja to tak zostawiłem. Taehyung umrze, a my będziemy..
— Jimin, zamknij się! — podniósł w rozgniewaniu głos Seokjin, który nie mógł słuchać tych wszystkich bredni. — Taehyung został uprowadzony ze szpitala, więc zamiast płakać nad rozlanym mlekiem i wierzyć w głupie omeny zróbmy coś, żeby go odnaleźć — rzekł starając się być niekonfliktowy w obecnej sytuacji. Jednak nie mógł zaprzeczyć, że jego mały przyjaciel naprawdę nie pomagał swoimi słowami.
— A co my możemy zrobić? Wiesz, gdzie go szukać? — zapytał wstając na równe nogi, gdzie założył pod piersią swoje ręce czując się bezradnym.
— Nie wiem, ale jakiś plan trzeba obmyśleć, co nie? — mówił sarkastycznie.
— Obydwoje się uspokójcie. Niczego nie wskóracie taką gadaniom — rzekł patrząc srogo na dwójkę przyjaciół, która przez jego ton opuściła żałośnie głowy. — Najlepiej będzie jeśli obydwoje nie będzie się do tego wtrącać. Nie chce, żeby i wam się coś stało. Ja powiadomię prezesa Kima i znajdę Taehyunga — oznajmił dwójce, która przeniosła na niego swoje rozanielone oczy.
— Jesteś kozacki, panie Jeon — skomplementował go Seokjin.
— Tak. Masz odwagę — dodał Jimin, a Seokjin spojrzał na niego z niedowierzaniem.