#3

8.9K 183 64
                                    


Jechaliśmy dalej w ciszy. Kacper skręcił w jakąś dziwną uliczkę. To chyba jakaś bardziej opuszczona cześć miasta. Przez lekki mrok który od jakiegoś czasu zawsze towarzyszył mi w drodze do szkoły, czuć było trochę niepokoju. Zauważyłam jakiegoś bezdomnego na chodniku obok. Przez chwilę zwątpiłam czy dobrze zrobiłam zgadzając się na propozycje Kacpra. Chłopak zatrzymał samochód pod jakimś starym wierzowcem.

-chodź idziemy-powiedział

-jesteś pewien? Trochę tu strasznie.

-spokojnie. Nikogo tu nie było od przynajmniej 10 lat. Nic ci nie grozi

-ale po co my tu jesteśmy?

-zaraz zobaczysz. Szybko chodź już bo zaraz będzie za późno

-za późno na co? - spytałam lecz już nie usłyszałam odpowiedzi bo chłopak poszedł w stronę wejścia.

-to się nie zawali? - spytałam wchodząc po starych schodach

-raczej nie powinno

-raczej?

-no nie zawali się - uśmiechnął się do mnie co dodało mi otuchy

Szliśmy już tak chwilę i nadal nie było widać końca.

-Kacpeeeer. Daleko jeszcze?

-jeszcze kawałek

-nogi mnie bolą

-czemu ty tak marudzisz?

-nie wiem - zaśmiałam się

-dobra chodź - powiedział po czym wziął mnie na barana.

-nie jest ci za ciężko?-spytałam

-jak ma mi być ciężko jesli ważysz tyle co piórko?

Uśmiechnęłam się i wtuliłam w niego. Uwielbiałam ten zapach perfum, który wąchałam tak rzadko. Było mi tak wygodnie, mogłabym tak zostać na zawsze lecz Kacper doszedł na górę.

-to tu. - odstawił mnie na ziemię, spojrzał sie na krajobraz i uśmiechnął.

Staliśmy właśnie na dachu jakiegoś opuszczonego wieżowca. Widać było z tąd cześć miasta. Wyglądało to pięknie zwłaszcza że słońce wschodziło

-woow. Jak tu pięknie - powiedziałam rozmarzona

-wiedziałem że ci się spodoba - uśmiechnął się - i co warto było tu wchodzić

-noo. A skąd wiedziałeś że akurat jak tu wejdziemy to będzie wschód słońca?

-nie byłem do końca pewny czy zdążymy ale miałem nadzieję

Patrzyliśmy na to jeszcze chwilę. Kacper nagle podszedł do jakiegoś komina i sięgnął to środka.

-fuu co ty robisz? - spytałam lecz nie odpowiedział

Wyciągnął z niego stary koc, wytrzepał go i rozłożył na ziemi.

-stary ale jeszcze się nadaje

Patrzyłam na niego ze zdziwieniem. Usiadłam obok niego

-skąd ty..

-długa historia - przerwał mi i się zaśmiał

-no ejj - również się zaśmiałam- to ważniejsze od tego że miałam kamerę pod łóżkiem

-no dobra. - zgodził się - kiedyś gdy chodziłem do podstawówki koledzy mi dokuczali. Nie wiesz nawet jakie to uczucie codziennie wysłuchiwać jaki to jesteś beznadziejny..

-Kacper, nie wiedziałam...

-ledwo to wytrzymywałem. Pewnego dnia gdy wróciłem że szkoły jeszcze pokuciłem się z mamą. Miałem dość tego dnia i wyszedłem z domu. Chodziłem tak po ulicach i jakoś trafiłem na tą uliczkę. Nie wiem czemu ale poszedłem tam. Zauważyłem ten budynek. Wyglądał na opuszczony. Wszedłem na dach. Zaparło mi dech w piersiach. Było tu tak pięknie, wsumie nadal jest.

-chciałeś popełnić samobójstwo? - powiedziałam wystraszona

-przeszło mi to przez myśl ale postanowiłem się wstrzymać. Usiadłem i patrzyłem się na te wszystkie budynki. Siedziałem tak kilka godzin rozmyślając nad moim nędznym życiem. Usłyszałem jakby miałczenie, poszedłem za odglosem. W pomieszczeniu pod nami znajdowała się szawka. Otworzyłem ją i zobaczyłem małego kotka. Był taki wystraszony i zaniedbany. Wyglądało na to że jego mama musiała go tu zostawić. Gdy spojrzałem mu w oczy zobaczyłem jakby siebie... On był tak samo zmęczony życiem. Wziąłem go na ręce i zaniosłem na dach. Usiadłem i poszukałem jakiegoś jedzenia w plecaku. Miałem kanapkę z szynką, której wcześniej nie zjadłem. Dałem mu ją. Był bardzo głodny, nie jadł nic od dłuższego czasu. Nazwałem go Pan lucek - uśmiechnął się - od tego czasu przychodziłem tu codziennie i spędzałem z nim czas. Kochałem go jak nikogo innego. Dzięki niemu moje życie nabrało sens. Miałem wreszcie jakiś cel w życiu. Musiałem dbać o niego i pilnować aby był szczęśliwy.

-jakie to piękne - powiedziałam wzruszona

Tylko ty się liczysz - kostera&blonskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz