162.

2.4K 203 70
                                    

- Zobacz... Poza psami jakby nie było tu żywej duszy. - Amanda pogłaskała goldeny, które skoczyły na nią chwilę po wejściu do domu Alex.

- Może dziewczyny jeszcze śpią? - Odezwała się Doris.

- To by było dziwne. Alex mało śpi, a o tej porze to już w ogóle... Chyba, że umarła ze smutku i dlatego jej nie widać. Leżą zwłoki a dziecko się jeszcze nie zorientowało. Ona często jest tak sztywna, że mogłaby udawać trupa z niewielkim wysiłkiem.

- Amanda! - Doris klepnęła ją po ramieniu. - Jesteś okropna.

- Ale i tak mnie kochasz. - Odpowiedziała wystawiając język swojej dziewczynie. - Ja tylko czekam, kiedy ona zamieni się w zombie. Widziałaś, że schudła. Nie żre jebana jak powinna i dziś siądę na nią okrakiem podczas śniadania jeśli będzie trzeba.

- Zabiorę wtedy Mel z kuchni, żeby nie widziała jak się zabawiacie. - Rudowłosa pocałowała ją w policzek.

- Szkoda, że ta małpa nie jest w zbyt pieszczotliwym nastroju. Mogłaby chociaż wtedy poudawać, że robię jej dobrze gdy będę jej wciskać coś do gardła. Zaniesiesz jedzenie do kuchni? - Zapytała podając Doris papierową torbę. - Pójdę zrobić im nalot. Ile można spać?

Amanda ruszyła w kierunku sypialni przyjaciółki. Coś jej podpowiadało, że zastanie tam także Mel. Kontrolnie zajrzała do pokoju dziewczynki tylko po to, żeby utwierdzić się w słuszności swojego założenia. Wczorajszego wieczoru zamieniła z Alex tylko kilka zdań w których dziewczyna zaprosiła je w imieniu Mel na wspólne wyjście do kina. Jej głos nie brzmiał zbyt dobrze. Od jakiegoś czasu nigdy nie brzmiał dobrze ale wczoraj coś nie pasowało jej jeszcze bardziej niż zwykle.

Choć próbowała tego nie okazywać, Amanda panicznie bała się o przyjaciółkę. Alex obiecała jej, że nie zrobi sobie żadnej krzywdy i nie będzie upijać się w samotności tak aby się wyłączyć jak miała kiedyś w zwyczaju. Obiecała jej, że w chwilach fatalnego załamania będzie natychmiast do niej dzwonić, a Amanda rzuci cokolwiek będzie robiła w tym danym momencie i przyjedzie do niej jak najszybciej aby ją wesprzeć i nie pozwolić jej upaść. Problem polegał na tym, że Alex do niej nie dzwoniła. Nie prosiła o pomoc i nie mówiła, że sobie nie radzi. Nie mówiła prawie nic na temat tego jak się czuje. To przerażało Amandę najbardziej. Nie miała pojęcia co jej przyjaciółce siedzi tak naprawdę w głowie i jak czuje się z tym co się dzieje wokół niej. Chodziła przybita i Amandzie zdarzyło się nie raz przyłapać ją na tym, że płakała. Jednak coś w jej zachowaniu uległo diametralnej zmianie i jej przyjaciółka nie reagowała na bolesne doświadczenia tak jak zwykła to robić. Ogromnym plusem było to, że nie zamknęła się na nią i nie izolowała od całego świata. Wręcz przeciwnie, sama wyciągnęła do niej rękę z jasnym sygnałem aby była obok niej co ucieszyło Amandę, bo zawsze przeżywała to gdy Alex uciekała nawet od niej nie zwracając uwagi na to, że ją tym krzywdzi. Jednak to jej nie uspokajało. Nie była w stanie zlokalizować źródła ujścia negatywnych emocji Alex. Jeśli nie piła, nie ćpała i nie zaliczała przypadkowych lasek to co innego mogła robić? Musiała radzić sobie z tym jakoś inaczej. Najgorsze co mogłaby zrobić to kumulowanie wszystkiego w sobie. Każdy dotrze w takim układzie do momentu w którym tego wszystkiego będzie za dużo. Na tę chwilę Alex pogrążona w swoim smutku była dziwnie spokojna. Zbyt spokojna jak na nią i to właśnie niepokoiło Amandę. Bała się, że może to być cisza przed burzą.

Robiąc sobie żarty z Alex Amanda próbowała w pewien sposób rozładować stres i gniew, który ją wypełniał. Była zła, bo liczyła na to, że jej przyjaciółka wreszcie zazna prawdziwego szczęścia na które tak bardzo zasługiwała. Tym czasem los po raz kolejny zrobił ją w chuja i Amanda bardzo chciała skopać komuś za to dupę. Nie wiedziała tylko na kim się wyżyć. Leny tknąć nie może choć w jej odczuciu przydałby jej się porządny strzał w łeb, żeby się ogarnęła a nikt inny jej na myśl nie przychodził.

Wpuść mnieWhere stories live. Discover now