182.

3.8K 219 93
                                    

- Nie jest ci zimno? - Alex poprawiła koc na plecach Leny.

- Tak jest mi dobrze. - Wyszeptała dziewczyna. - Dobrze się spisujesz jako ogrzewacz.

Siedziały na tarasie już dość długo, jednak żadna z nich nie miała ochoty jeszcze stąd pójść. Ciemnowłosa podziwiała gwiazdy doszukując się któregokolwiek ze znanych wzorów, który powstaje z ich połączenia świecących punktów. Mel próbowała ją kiedyś nauczyć dostrzegać Mały Wóz, niestety bezskutecznie. Nigdy jej to nie wychodziło i tym razem było podobnie. Wszystkie gwiazdy tworzyły w jej oczach chaotyczny i piękny wzór rozświetlający niebo z różną intensywnością.

- Lenka... Jest pewien temat, który chciałabym z tobą omówić.

- Co takiego?

- Nie poruszałam go wczoraj, bo uznałam, że nie musimy rozmawiać o tym już pierwszego dnia po przywiezieniu Mel. Poza tym chciałam poczekać i poobserwować sytuację.

- Robisz bardzo tajemniczy wstęp. - Lena spojrzała na nią zdezorientowana. - O co chodzi?

- Możesz mi powiedzieć co mówił ci Allan jak u niego byłaś? Widziałam w jakim stanie wyszłaś z jego pokoju i wiem, że coś mocno cię poruszyło.

Alex zauważyła jak wyraz twarzy Leny natychmiast się zmienił. - Myślałam, że ostatecznie uznałaś, że nie chcesz wiedzieć skoro wcześniej o to nie pytałaś. Nie chciałam sama z siebie tego mówić i wprowadzać przygnębiającej atmosfery.

- Chcę wiedzieć i myślę, że teraz jest dobry czas aby o tym porozmawiać.

- Allan przeżywa to, że Mel za jakiś czas zniknie z ośrodka. - Lena powiedziała smutnym głosem.

- Domyślałam się, że to zapewne powód jego zachowania. Mówił ci coś więcej?

- Tak. Otworzył się przede mną i powiedział mi czego się boi. - Lena spuściła wzrok mówiąc ciszej niż przedtem.

- Opowiesz mi o tym?

- On boi się, że zostanie tam całkiem sam. Mel jest mu bardzo bliska i tylko z nią się tam przyjaźni. Bez niej będzie tam bardzo samotny. 

- Kochanie, nie płacz... - Alex otarła policzki Leny widząc jak spływają po nich pierwsze łzy. Nie spodziewała się, że jej narzeczona w tak szybkim tempie znajdzie się w takim stanie. Widać, że podchodziła do tego bardzo emocjonalnie.

- Ja po prostu... - Zielonooka zrobiła głośny wdech i wydech. - Ja myślałam, że mi serce pęknie jak go słuchałam. Do tego widok jego zapłakanej buzi... To było ciężkie.

Alex chwyciła dłoń Leny i palcami zaczęła gładzić jej wewnętrzną stronę w kojącym geście.

- Allan powiedział mi, że poza Mel nie ma nikogo. Jest przerażony tym jak jego życie się zmieni gdy jej już przy nim nie będzie. - Głos Leny drżał. - On szczerze się cieszy, że Mel będzie miała rodzinę i ktoś będzie ją kochał. On powiedział mi, że wie, że takich dzieci jak oni na ogół nikt nie chce dlatego dobrze, że Mel się udało. - Dziewczyna zaszlochała. - Alex... Allan zapytał mnie wprost czy my o nim zapomnimy jak Mel tu zamieszka. Boi się, że już nigdy jej nie zobaczy, że mnie też już nie zobaczy, bo nie będziemy tam przyjeżdżać i zostanie całkiem sam.

Ciemnowłosa przymknęła oczy. Ciężko było jej tego słuchać i wiedziała, że skoro na niej robi to tak duże wrażenie, to Lena, która słyszała to bezpośrednio od chłopca siłą rzeczy przeżywa to jeszcze bardziej.

- To taki cudowny chłopiec. Ja mu obiecałam, że tak nie będzie. Obiecałam mu, że o nim nie zapomnimy i nie znikniemy z jego życia. - Zielonooka wyrzuciła z siebie ocierając przy tym twarz. - Ten świat jest tak cholernie niesprawiedliwy. Przecież to, że on nie chodzi nie czyni go gorszym w stosunku do innych dzieci. Jest mądry i widać, że to tak dobry chłopiec. Choć cierpi, próbuje w tym wszystkim cieszyć się szczęściem swojej małej, najlepszej przyjaciółki. Boże... - Lena pokręciła głową. - Ja nawet nie wiem dlaczego on tam jest. Dlaczego? Dlaczego on nie ma rodziny?

Wpuść mnieWhere stories live. Discover now