152.

3K 204 77
                                    

- Kurwa, czy tu serio wszystko musi wyglądać tak samo? - Mruknęła do siebie Amanda rozglądając się po hotelowym korytarzu. - Jebana recepcjonistka... - Dodała będąc zła, że nie mogła uzyskać informacji w którym pokoju jest jej przyjaciółka.

Gdy była tu po raz pierwszy nie zwracała szczególnie uwagi gdzie idzie. Pamiętała tylko, że razem z Alex wjechała na drugie piętro i skręciła w lewo a potem chyba znów w lewo.

Dziewczyna stała po środku przejścia zastanawiając się, w którym pokoju znajduje się jej przyjaciółka. - A może to było jednak w prawo? - Powiedziała cicho robiąc dwa kroki w przód. Wszystko dla niej wyglądało zupełnie tak samo i nie było żadnego punktu odniesienia, żeby cokolwiek ją naprowadziło w odpowiednią stronę. - Byłoby łatwiej jakby ta pizda raczyła odebrać...

Amanda cofnęła się w kierunku windy i próbowała skupić się aby przypomnieć sobie jaką trasę pokonała z przyjaciółką. - Ten hotel ma zdecydowanie za dużo pokoi. Pierdolony labirynt. - Zaczęła machać palcem w powietrzu, rysując trasę którą prawdopodobnie pokonała. Nie była zbyt ogarnięta jeśli chodzi o orientację w terenie i potrafiła się zgubić na drodze, która miała więcej niż trzy zakręty. Tak jakby jej umysł zawieszał się powyżej tej ilości i wyskakiwał błąd odczytu trasy. Nie potrafiła tego zmienić i wiedziała, że byłaby jednym z najgorszych przewodników świata. Będąc w jakimś miejscu za dnia, nawet kilka razy, gdy pojawiała się tam nocą czuła się tak jakby wcześniej jej tam nigdy nie było.

- No kurwa... - Dziewczyna wkurwiła się jeszcze bardziej próbując bez skutku połączyć się z Alex. - Wsadź se ten telefon w dupę.

- Dobra, walić to. - Powiedziała wracając pod drzwi, które jej zdaniem należą do pokoju w którym jest jej przyjaciółka. Nie przedłużając głośno zapukała. Za drzwiami nie usłyszała niczego co wskazywałoby na to, że ktokolwiek jest w środku. - No i dupa. - Dodała gdy po kilku próbach nikt jej nie otworzył.

- Ok... Czas na spontaniczny plan B. - Powiedziała i wzięła głęboki wdech. - Alex, otwieraj drzwi! - Krzyknęła tak głośno jak umiała.

- Co jest do cholery? - Z pokoju obok wychylił się mężczyzna w średnim wieku. - Co się tak pani drze?

- Karta mi drzwi nie otwiera i próbuję otworzyć głosem. - Odpowiedziała dziewczyna wzruszając ramionami.

- Co?

- Mięso. Niech pan wraca do siebie. Nie pana szukam.

- Wariatka. - Rzucił w jej kierunku facet zanim wrócił do pokoju.

Drzwi naprzeciwko otworzyły się i Amanda zobaczyła mamę Leny.

- Witaj. - Kobieta uśmiechnęła się do niej. - Alex nie ma w pokoju.

- Dzień dobry. Tak myślałam. Za drzwiami nikt nawet nie drgnął.

- Cóż. - Kobieta otworzyła szerzej i wpuściła ją do środka. - Dziwne, żeby wyszła z pokoju przed którym stałaś. Jej drzwi są obok moich po lewej stronie. - Zaśmiała się. - Z resztą i tak jej nie ma.

- Ja przepraszam. Ja po prostu jestem upośledzona jeśli chodzi o kierunki i zapamiętanie gdzie co jest. Żeby pani wiedziała ile ja się kręciłam po tym piętrze... No ale chociaż stanęłam na dobrym korytarzu. Proszę pani... - Amanda skrzyżowała ręce na piersi. - Gdzie ona jest? Byłyśmy umówione, że poczeka aż przyjadę i razem pójdziemy do Leny a teraz nie raczy nawet odebrać telefonu.

Wpuść mnieWhere stories live. Discover now