Rozdział 6

5.7K 212 57
                                    

Draco

Wyskoczyłem z łóżka, ciężko oddychając.

-Aguamenti - mruknąłem

Patrzyłem, jak woda wylewa się z czubka mojej różdżki na szklankę obok łóżka. Wypiłem łyka i westchnąłem - zegar pokazywał 5:32.

To był drugi sen, jaki miałem o Voldemorcie, ten sam sen. Trzyma różdżkę w kierunku mojej matki i zabija ją zaklęciem. Poszedłem do łazienki i umyłem twarz, pozwalając wodzie wsiąknąć.

Musiałem się skupić, to był pierwszy finał meczu quidditcha, w którym byłem, i nie pozwoliłem, żeby Potter znów był ponad mną. Poszedłem pod prysznic, odprężyłem się i ponownie skupiłem.

-Blaise, jesteś gotowy? - krzyknąłem z dołu schodów. Miałem na sobie strój do quidditcha, sprawdzając miotłę, aby upewnić się, że jest nadal ostra.

-Draco - powiedziała Arabella schodząc po schodach.

Miała czarną plisowaną spódnicę i ciemnozielony sweter Slytherinu. Ubrała czarno-białe trampki i pasujące do niej długie czarne skarpetki, które sięgały jej do kolan. Na brodę Merlina wyglądała zachwycająco.

Idąc na sam dół schodów, odrzuciła za głowę czarne, długie, lśniące włosy i przemówiła.

-Ja-uh, chciałam życzyć ci powodzenia w dzisiejszym meczu - bawiła się, patrząc mi w oczy.

-Przyjdziesz?

-Oczywiście, to mój pierwszy mecz quidditch'a, jestem podekscytowana

-Wtedy będziesz moim talizmanem na szczęście

Oblizałem dolną wargę i podszedłem do niej.

Zarumieniła się. -A co się stanie, jeśli nie wygrasz Draco? - zachichotała

Kurwa, czy nie widziała, jak kusząca była -Nadal będziesz moim szczęśliwym talizmanem

Potrząsnęła głową i przeszła obok mnie, po czym odwróciła się -tak to nie działa, kochanie

Potem kontynuowała wychodzenie, moje oczy podążały za nią, gdy znikała z pokoju wspólnego.

-Malfoy, chodźmy

Skinąłem głową Blaise'owi i wyszedłem z nim z pokoju.

-Lubisz ją, prawda? - Blaise uśmiechnął się do mnie

-Nie, nie, po prostu chcę ją przelecieć i iść dalej

Blaise zaśmiał się -Jeśli tak jest, nie będziesz miał nic przeciwko, gdybym zaprosił ją na randkę

Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego -Nie waż się

-Wiedziałem!

-Nic nie wiesz, kiedy skończę, możesz ją zaprosić na randkę - Powiedziałem mu

Czy chcę, żeby to się stało? Prawdopodobnie nie, ale zakochanie się nie było dla mnie, ludziom łatwo jest cię zaatakować, gdy wiedzą, że masz słabość. Nie miała być moją słabością.

-Okej Malfoy, tylko się drażniłem

Wciąż szliśmy do szatni, z nią na przedzie moich myśli a quidditch z tyłu.

Tłum krzyczał, usiadłem na miotle i poleciałem na środek boiska, czekając na gwizdek.

-Boisz się, Potter? - Powiedziałem przelatując obok niego

-Nie tym razem

Przeskanowałem tłum, wiedziałem czego szukam, ale nie chciałem tego przyznać, moje oczy spoczęły na niej. Wyglądała na podekscytowaną, jak dzieciak idący po raz pierwszy do Miodowego Królestwa. Uśmiechnąłem się do siebie, po czym ponownie skupiłem uwagę na meczu.

Rozległ się gwizdek i nadszedł mój czas, żeby zabłysnąć.

-Malfoy! za tobą jest znicz! - Blaise krzyknął

Szybko odwróciłem się na miotle, podążając za złotą kulką. Potter podleciał do mnie i próbował zrzucić mnie z miotły.

-Odpieprz się, Potter - krzyknąłem, odrzucając jego miotłę

Ścigaliśmy się po boisku do quiddittcha, podążając za zniczem. Znicz był w moim zasięgu, mogłem zasmakować zwycięstwa. Potem Potter minął mnie, chrząknęłam i przyspieszyłam za nim.

-Uważaj na swoją głowę - krzyknął Blaise z uśmiechem

Uchyliłem się i zobaczyłem, jak tłuczek przelatuje obok mnie i uderza w miotłę Pottera. Uśmiechnęłam się, przelatując obok niego, kiedy schodził spiralnie na ziemię. Tam to było, tuż przede mną, wyciągnąłem rękę i złapałem go.

Wygraliśmy - w końcu

-Dziś wieczorem impreza w pokoju wspólnym Slytherinu! - Crabbe krzyknął przez korytarze. Uderzyłem go łokciem w brzuch.

„Zamknij się, dupku, Umbridge będzie miała nasze głowy, jeśli się dowie"

Przeprosił i kontynuował spacer korytarzem z powrotem do pokoju wspólnego

-Dobra robota, Malfoy - Pansy objęła mnie mocno. Byłem zbyt szczęśliwy, żeby móc ją zrzucić ze mnie, więc pozwoliłem jej kontynuować uścisk

-Dzięki Parkinson

-Malfoy, dziś wieczorem mam dla ciebie prezent, żeby uczcić zwycięstwo - spojrzała na mnie flirtującym wzrokiem.

Zwykle nie odmawiałem tego, ale nie chciałem jej dzisiejszego prezentu. Szukałem kogoś innego. Skinąłem głową, a ona uśmiechnęła się do mnie, zanim pobiegła do swojego pokoju. Przygarbiłem się na zielonym krześle, wyczerpany, ale gotowy do świętowania.

-Wygraliśmy - wygraliśmy - ci Gryfoni nie mieli z nami szans! - Blaise paradował

Śmiałem się z jego tańca, podczas gdy on chodził po pokoju wspólnym powtarzając, że wygraliśmy.

-Arabella! - Blaise wrzasnął, podbiegł do niej, podnosząc ją i obracając.

Moja krew się zagotowała, dlaczego on ją tak dotyka? Zakaszlałem i oboje odwrócili się do mnie, Blaise położył ją, a ona uśmiechnęła się do mnie.

-Gratulacje, Draco - szepnęła mi do ucha, pochylając się i przytulając mnie. Wstałem, górując nad nią i położyłem dłoń na jej plecach.

-Mówiłem ci, że jesteś moim talizmanem szczęścia - szepnąłem jej do ucha. Odsunęła się, spojrzała na mnie i uśmiechnęła.

-Słyszałam, że jest dziś impreza

-Dokładnie - odpowiedziałem

Przyjrzałem się jej rysom, jej rzęsy były długie i lekko podkręcone. Na nosie miała rozrzucone lekkie piegi.

-Co ubrać?

-Ubierz swoje najlepsze ubranie

Miała figlarne spojrzenie i skinęła głową, po czym udała się do swojego dormitorium. Znowu zostawiając mnie z drżeniem w spodniach.

Bare / DM / tłumaczenieWhere stories live. Discover now