Rozdział 77

2.1K 86 41
                                    

Draco

-Malfoy - Malfoy - stary.

Poczułem, że ktoś agresywnie potrząsa moim ramieniem. Otworzyłem oczy - pieprzony Zabini.

Przewróciłem oczami i poprawiłem pozycję na krześle, zamykając oczy, by ponownie zasnąć.

-Stary, nie ignoruj ​​mnie - wstań! - Powiedział z irytacją, uderzając mnie w ramię.

-Czego kurwa chcesz? - Splunąłem teraz, otwierając oczy. Był ubrany w zwykły strój, zmarszczyłem brwi i zdałem sobie sprawę, że są ferie zimowe.

-Minęły cztery dni, musisz wstać, wziąć prysznic i iść do domu!

-Nie, nie muszę

-Wyglądasz jak gówno, no dalej, stary.

-Nie obchodzi mnie to - odpierdol się i zostaw mnie w spokoju.

Odwrócił głowę w stronę pojedynczego łóżka obok mnie, jego oczy opadły, a potem z wahaniem wróciły do ​​moich.

-Słuchaj - po prostu idź wziąć prysznic, ja tu zostanę.

Potrząsnąłem głową, pieprzyć to, nie ufałem nikomu poza mną, że będzie w pobliżu Belli. Utknęła w głębokim śnie, eliksir, który miał ją z tego wydostać, wciąż był warzony, więc tkwiła w stanie przypominającym śpiączkę.

-Malfoy - Blaise zmarszczył brwi.

-Nie zostawię jej.

-Nie proszę, po prostu weź pieprzony prysznic.

Spojrzałem na Bellę, jej oddech był powolny, zawsze taki wolny, musiałem obserwować ją przez większość dnia, żeby policzyć jej oddechy.

Brakowało mi jej głosu, jej dotyku, jej ciepła. Zacisnąłem pięści, zamierzałem zabić tego, kto jej to zrobił, to była obietnica.

Skinąłem głową Blaise'owi i wstałem, wskoczył na miejsce za mną i zaczął czytać. Pochyliłem się obok ucha Belli. -Niedługo wrócę, kocham cię

Dając mały pocałunek na jej policzku, jej skóra była zimna w dotyku, im częściej ją taką widziałem, tym bardziej stawałem się zły.

Pobiegłem do pokoju wspólnego, nie chciałem jej zostawiać z Zabinim, chciałem być tym, który się nią zaopiekuję.

Miałem wrócić do dworu trzy dni temu, ale odmówiłem. Nie mogłem jej zostawić, otrzymałem wiele listów od mamy. Musieliby mnie stąd wyciągnąć, gdyby chcieli, żebym wrócił.

Wszedłem do pokoju, wspomnienia z tamtej nocy od razu wpadły mi do głowy.

-Bello, chcesz trochę wody? - krzyknąłem z łazienki.

-Pewnie

Skończyłem myć zęby, plując do zlewu, a potem płucząc usta. Napełniłem szklankę wodą, zanim wyszedłem z łazienki.

-Hej - Draco - Draco?

Zmarszczyłem brwi słysząc, jak Bella woła moje imię, jej głos był ledwie szeptem - moje serce już waliło. Szybko otworzyłem drzwi, wciąż trzymając w dłoni szklankę.

Była blada, nogi jej się trzęsły, walczyła o stanie. Patrzyłem, jak lizak wypadł z jej dłoni. Jej oczy spotkały moje, była przestraszona, szybko wypełniły się łzami - O kurwa.

-Draco? - Wyszeptała.

-Bella - cholera - Bella, co się stało?

Jej nogi ustąpiły, cholera, szkło upadło obok mnie, roztrzaskując się, gdy tylko dotknęło podłogi, podbiegłem do Belli, chwytając jej głowę, zanim zdążyła o nią uderzyć.

Bare / DM / tłumaczenieWhere stories live. Discover now