Rozdział 69

2.8K 88 18
                                    

Draco

Nagie plecy Belli były na mojej klatce piersiowej, mocno trzymała moje ramię, które było owinięte wokół jej talii. Jej zapach był wszędzie, na moich poduszkach, w całym pokoju i, kurwa, był tak odurzający. Zachmurzyła mój umysł, nigdy wcześniej się tak nie czułem, miałem na jej punkcie obsesję.

Każda myśl, jaką miałem, dotyczyła niej, stwierdzałem, że nieustannie pragnąłem być przy niej, w jej obecności. Bolało mnie, jak bardzo jej pragnąłem.

-Bella - wyszeptałem, szurała przy mnie, nucąc w odpowiedzi.

-Idziesz dziś wieczorem na przyjęcie Slughorna?

Patrzyłem, jak skinęła głową -W porządku, będę z tobą później - Uniosła głowę, odwracając ją twarzą do mnie, zmarszczyła brwi. -Nie idziesz? - Zapytała.

-Nie zostałem zaproszony - powiedziałem całując ją w ramię.

-Och, w takim razie pójdę z Blaise'm - odpowiedziała, odwracając głowę, by znów zasnąć.

Zsunąłem z siebie prześcieradło, kierując się do łazienki. -Może możesz założyć jedną z sukienek, które ci kupiłem - zasugerowałem, opierając się o drzwi łazienki.

-Jesteś bystry Malfoy - zaśmiała się -Chociaż mnie w tym nie zobaczysz

-Dlaczego tak myślisz? - Usiadła, owijając kołdrę wokół piersi.

-Ponieważ nie przyjedziesz - odpowiedziała, wycierając oczy.

-Wrócisz później do mojego pokoju, więc oczywiście że ciebie zobaczę - Zaśmiałem się, pomyślała przez sekundę, a potem skinęła głową.

-Miłego prysznica, staraj się o mnie nie myśleć, kiedy się masturbujesz - zachichotała, położyła się z powrotem, twarzą naprzeciw mnie.

-Nie pochlebiaj sobie - wymamrotałem, wchodząc do łazienki. Wziąłem gorący prysznic, usuwając pot z ostatniej nocy. Śmiałość Belli zeszłej nocy była piękna, na Merlina, ona naprawdę wiedziała, jak rzucić mężczyznę na kolana. Na początku byłem sceptyczny, kiedy Pansy zadała mi to pytanie wczoraj wieczorem, nie chciałem się dzielić Bellą.

Jednak robiłem takie rzeczy z Pansy przed Bellą, o ile nie miała z tym nic wspólnego, tak samo jak ja. Ale to się nigdy więcej nie powtórzy, zdałem sobie sprawę, że nie chcę, aby ktokolwiek inny dotykał tego, co moje, więc Pansy musiała znaleźć sobie kogoś innego.

-Draco - Bella zawołała moje imię z sypialni.

Wyłączyłam prysznic, owijając ręcznikiem w talii. -Tak? - Odpowiedziałem, sięgając po szczoteczkę do zębów.

-Dostałeś list - wymamrotała, wchodząc do łazienki i podając mi go.

-Kurwa - powiedziałem pod nosem, kolejny list. Bella zmarszczyła brwi i zaczęła brać prysznic.

-Od kogo to jest? - Zapytała, myjąc włosy. -Od nikogo - mruknąłem.

-Kłamca, nieważne, nie mów mi - warknęła. Skończyłem myć zęby i wyszedłem z łazienki. Sprawdziłem, co robi Bella, na wypadek gdyby węszyła, jednak śpiewała lekko i myła swoje ciało.

"Draco,

Dlaczego jeszcze nie wykonałeś swojego zadania! Po co ci tak długo czasu? Nie jesteś w stanie wykonywać tak prostych rzeczy! Jeśli to ta dziewczyna Roseberry cię rozprasza, to się z nią uporamy!

Pośpiesz się, wiesz, że mroczny pan nie lubi czekać!

LM"

Kurwa, kurwa, kurwa, podarłem list, a potem go spaliłem.

-Bella, muszę iść - rzuciłem się, zakładając ubranie.

-Gdzie idziesz? - Zapytała wychodząc ze szczoteczką do zębów w ustach.

-Kurwa, to nie ma znaczenia, do zobaczenia później czy coś

Kiedy wychodziłem z pokoju, usłyszałem jej wołanie za mną, było późne popołudnie, więc byłaby rozpraszana przez dzisiejsze przyjęcie. Praktycznie pobiegłem do pokoju życzeń, zawiodłem ojca i to nie mogło się zdarzyć. Mój strach przed wyborem między nimi doganiał mnie - byłem w gównie.

Po kilku godzinach prób naprawy obudowy zrobiłem pewien postęp, nie tak duży, jak chciałem, ale nadal. Usłyszałem, że drzwi się otwierają, moja różdżka była gotowa na intruza.

-Och, do cholery, czego chcesz? - Warknąłem.

-Cześć, można grzeczniej - Theo wszedł, dotykając przedmiotów, gdy podszedł bliżej mnie.

-Nie jesteśmy przyjaciółmi, dlaczego miałbym być miły? - Powiedziałem, mocniej trzymając różdżkę.

Theo zauważył i zaśmiał się -Możesz to odłożyć, chcę tylko porozmawiać

-Tak, cóż, nie ufam ci, kiedy mówisz, to zawsze bzdury - zadrwiłem.

W oczach miał cień rozbawienia, przeszedł przed szafkę, spoglądając w górę. -Widzę, że nie zrobiłeś żadnego postępu - skomentował.

-To nie twój interes.

-Och, myślę, że tak, nie jesteś głupi Malfoy, wiesz, że ja wiem - uśmiechnął się złośliwie. Parsknąłem, opuszczając różdżkę. -Więc czego chcesz? - Mamrotałem.

-Nie ma mnie tu po Bells, już z nią skończyłem, ale twój brak postępów sprawia mi teraz problemy - powiedział, otwierając szafkę.

-Przestań nazywać ją tym śmiesznym przezwiskiem - powiedziałem podnosząc głos.

-Wow, jesteś głęboko zakorzeniony, po wszystkim, co powiedziałem, część z pseudonimem jest tym, co komentujesz - zaśmiał się. Kurwa, czy on sprawił, że moja krew się zagotowała -w każdym razie, skoro wyraźnie się z tym zmagasz, będę musiał wziąć sprawy w swoje ręce - uśmiechnął się.

Uniosłem brew, patrząc na niego, miał ten sam zadowolony wyraz twarzy, jak kiedy go pierwszy raz spotkałem. -Co to ma znaczyć?

Okrążył mnie, stojąc za mną, odwróciłem się do niego twarzą do niego. -Zobaczysz - zachichotał.

Zanim się zorientowałem, jego różdżka została wyciągnięta, byłem zbyt wolny -Petrificus Totalus - wykrzyknął Theo.

Całe moje ciało zwiotczało, upadłem na ziemię z mocnym łomotem. Nie mogłem się ruszyć, kurwa, zabiję go.

Patrzyłem, jak stał nade mną -To dla twojego własnego dobrego Malfoy

Pochylił się, poczułem, jak wyrywa mi kosmyk włosów z głowy. Theo spojrzał na to i uśmiechnął się. -Będę tego potrzebował - mruknął.

-Dzięki Malfoy, jestem pewien, że zobaczę się z tobą - Zanim wyszedł z pokoju, zaśmiał się cicho.

Teraz byłem w głębokim gównie, nie wiedziałem, co będzie dalej robił, ale coś było nie tak. I kurwa nie mogłem się ruszyć, och, na pewno miał zostać umieszczony w grobie, kiedy to gówno się skończyło.

_____
Dzisiaj będzie kolejny rozdział :)

Bare / DM / tłumaczenieWhere stories live. Discover now