Rozdział 111

1.2K 47 12
                                    

Arabella

Wciąż nie powiedziałam Draco, zgodziłam się, że popełniłam błąd, nie mówiąc mu – ale on nie wierzył we mnie, więc lepiej mu nie mówić.

Ignorował mnie już od trzech dni. Oczywiście widziałam go, próbowałam nawiązać rozmowę, ale nie chciał słyszeć niczego, co wychodziło z moich ust poza prawdą.

Chociaż nienawidziłam nie rozmawiać z nim, dało mi to czas na dokończenie drugiej porcji eliksiru, bez niego przez cały czas wiszącego mi przez ramię.

Potencjalnie chętnie poszłabym na śmierć, ale musiałam podjąć ryzyko, ponieważ byłam winna tego Fawn. Nie było potwierdzenia, czy była martwa, czy żywa, i wkrótce otrzymam to potwierdzenie.

Potrzebowałam tylko jednej rzeczy, czegoś od Draco i wtedy eliksir byłby gotowy. Obecnie jest to trudne, bo nie chce być na metr ode mnie.

Draco nie mógł dłużej wytrzymać, widziałam to w jego oczach. Oczywiście był na mnie wściekły, ale nienawidził być z dala ode mnie tak długo, ja też.

Chciałam też się z nim pożegnać, na wszelki wypadek potrzebowałam, żeby wiedział, że go kocham. I że było mi przykro z powodu walki, przez którą przeszedł, by mnie chronić.

- Alohomora – wymamrotałam, machając różdżką w kierunku klamki jego drzwi. Wiedziałam, że Draco spróbuje mnie zignorować, jeśli zapukam do drzwi, więc zdecydowałam się wpuścić.

Czytał książkę, nie mogłam zrozumieć, co to za książka, ale wydawał się nią pochłonięty. Usłyszał mnie i oderwał wzrok od stron przed nim i na mnie.

Potem przewrócił oczami, ponownie koncentrując się na książce.

– Słyszałaś kiedyś o pukaniu? - Czytał dalej, nie zwracając na mnie uwagi. Poznał moją obecność, to wystarczyło, abym mogła wejść.

- Nie wiedziałam, że teraz potrzebuję pozwolenia – odpowiedziałam, podchodząc do miejsca, gdzie jego nogi były wyciągnięte. Usiadłam obok niego, kładąc rękę na jego udzie.

Zmarszczył brwi, patrząc na miejsce, w którym położyłam rękę.

- Tak, potrzebujesz teraz pozwolenia – odsunął się ode mnie w kierunku środka łóżka. Opuszczając moją rękę na jego materacu.

— Przestań się tak zachowywać, Draco... nie przyszłam tu, żeby się z tobą kłócić.

- Tak, więc przyjechałaś tutaj, żeby powiedzieć prawdę? Tak zakładam - przerzucił stronę i kontynuował czytanie.

– Przyszłam, bo chciałam cię zobaczyć.

– Świetnie... widziałaś mnie, teraz możesz wyjść – prychnął.

Może mnie nie było, może powinnam była inaczej podejść. Wyrwałam mu książkę z rąk i rzuciłam na koniec łóżka. Draco spojrzał na mnie gniewnie i poszedł po książkę.

Zatrzymałam go, kładąc rękę na jego klatce piersiowej i pchając go z powrotem na zagłówek.

– Poważnie? - Splunął.

– Poważnie – powtórzyłam. Wspięłam się całkowicie na łóżko, obejmując go w uścisku. Siedział tam, sztywny – zachowując się tak, jakby mnie tam w ogóle nie było, uznałam, że to raczej zabawne, że starał się być na mnie zły.

– Idę na spacer – i chciałam się pożegnać – odsunęłam się od niego, czekając na jego odpowiedź.

W jego oczach było coś, zaborcze spojrzenie, szybko to usunął – maskując swoje prawdziwe emocje.

Bare / DM / tłumaczenieDonde viven las historias. Descúbrelo ahora