Rozdział 55

2.5K 116 24
                                    

Arabella

Ostatnie kilka dni były co najmniej dziwne. Niewiele widziałam Draco, właściwie prawie go nie widziałam. Nie chciałam myśleć, że mnie unika, ale na to wyglądało. Próbowałam dowiedzieć się, co mogłam zrobić źle, czy byłam zbyt potrzebująca? Czy nie byłam już tym, czego on chciał? Dałam mu przestrzeń, której potrzebował, nie musiał mi mówić, było to wystarczająco jasne

Zbliżał się weekend, ten rok będzie ciężki. Praca była trudna, próbowałam się skoncentrować, ale nie mogłam przestać się o niego martwić. Kiedy byliśmy w tym samym pomieszczeniu, nie mógł na mnie patrzeć. Nie dotknął mnie, to było tak, jakby to była inna osoba

-Więc urządzacie imprezę? - Głos Theo wyrwał mnie z zamyślenia. Astoria prychnęła - Nie zadawaj głupich pytań Theo

-Widzę Bells - mam na myśli Arabella, dobrze się czujesz? - powiedział obserwując mnie

-Tak, w porządku, mogłabym zrobić imprezę - wymamrotałam

-Słyszałam, że mugole świętują Halloween inaczej niż my, przebierają się za straszne rzeczy, jak duchy, wilkołaki, takie rzeczy - powiedziała podekscytowana

-Och za nas też - powiedziała śmiejąc się -Co masz na myśli? - Zapytałam

-Ubierają się jak czarownice, możesz to sobie wyobrazić! - powiedziała

-Brzmi fajnie, ale skąd wieźmiemy te rzeczy? - zapytałam, rozgrzewając się do pomysłu

-Jestem pewna, że ​​Hogsmead ma kilka - zasugerowała

-Nie jestem pewien, czy dom Slytherinu świętowałby święta mugoli - zaśmiał się Theo

-Masz rację - sapnęła Astoria

-I tak moglibyśmy urządzić to przyjęcie - powiedziałam

-Zróbmy to! - powiedziała Astoria klaszcząc w dłonie. Siedzieliśmy około godziny, rozmawiając o tym, jak udekorować, kogo zaprosić i jak przemycić Ognistą Whisky do szkoły. Theo powiedział, że to załatwi, a ja i Astoria musiałyśmy zająć się resztą.

Po zaplanowaniu udaliśmy się na kolację do jadalni. Blaise był już tam z Crabbe'em i Goyle'm, ale nie było śladu Draco. Westchnęłam i usiadłam z nimi

-Widziałaś go? - zapytał Blaise, pokręciłam głową

-Ludzie - powiedziała Astoria odwracając głowę w stronę wejścia do sali

Draco wszedł, wyglądał na zmęczonego, bledszego i wściekłego. Podszedł do stołu, nie siedząc przy żadnym z nas. Astoria spojrzała na mnie zmieszana, wzruszyłam ramionami, nie mogłam jej odpowiedzieć, kiedy nawet sama nie wiedziałam. Blaise wstał i podszedł do niego, siadając naprzeciw.

Obserwowałam ich rozmowę, Draco wyglądał na sfrustrowanego, a Blaise patrzył na niego zatroskanymi oczami

-Nie mogę już tego znieść Astoria - wyszeptałam -Wiem Bell - powiedziała, muskając moją dłoń -Porozmawiaj z nim - zgodziłam się i spojrzałam na Draco i Blaise'a

Draco wstał teraz, jego oczy wpadły w moje, czuł ból, jakby patrzenie na mnie bolało go. Następnie odwrócił wzrok i szybko wyszedł z sali

Blaise z powrotem usiadł przede mną, ze spuszczoną głową -Więc? - zmarszczyłam brwi

-Potrzebuje przestrzeni

-Od kogo? - powiedziałam z drżącym oddechem

-Każdego - mruknął Blaise, wzięłam głęboki oddech, już nie byłam głodna. Odsunęłam talerz i wstałam

-Gdzie idziesz? - zapytał Theo -Aby zobaczyć się z nim - oderwałam się odchodząc

Moje serce waliło, coś było nie tak. Pobiegłam do wieży astronomicznej, robiąc dwa kroki na raz, kiedy dotarłam do schodów, nie było go tam. Pospieszyłam z powrotem na dół, biegnąc w kierunku dormitoriów. Było cicho, wyglądało na to, że wszyscy jedli

Podkradłam się do jego pokoju, opierając głowę o jego drzwi, żeby zobaczyć, czy mogę go usłyszeć w środku, nadal nic. Sięgnęłam po klamkę, lekko ją przekręcając, ale oczywiście była zablokowana

-Alohomora - wyszeptałam, drzwi się otworzyły, powoli weszłam do jego pokoju. Wtedy usłyszałam pociąganie nosem z łazienki

Zamknęłam za sobą drzwi, idąc w stronę drzwi łazienki. Zauważyłam otoczenie, w jego pokoju panował bałagan, co było przeciwieństwem tego, co zwykle, jego ubrania były wszędzie, bandaże rozrzucone na podłodze. O co chodzi?

Wzięłam głęboki oddech otwierając drzwi, kurwa. Oddech uwiązł mi w gardle, Draco leżał na ziemi, jego głowę trzymał w dłoniach. Dochodził z niego szloch i jęk. Moje serce zamarło, bandaż był na jego przedramieniu. Upadłam na kolana i poczłapałam do niego

-Draco? - wyszeptałam, podniósł głowę, a potem założył ręce z powrotem na głowę

-Nie - nie - nie chcę cię tutaj - wyjąkał

-Musisz wyjść! - powiedział wycierając łzy wierzchem dłoni

-Nigdzie się nie wybieram - powiedziałam

-Odejdź, nie proszę - powiedział głośniej

-Nie Drac-

-Wyjdź! - krzyknął, wzdrygnęłam się od jego tonu, podniósł głowę z rąk. Jego oczy były czerwone, a policzki mokre od łez

Przysunęłam się do niego bliżej - Wynoś się Arabella! - powiedział ponownie. Usiadłam obok niego i wzięłam go w ramiona. Szlochał niekontrolowanie - Nie chcę, żebyś mnie taką widziała - powiedział drżącym głosem

-Shh, w porządku Draco - powiedziałam głaszcząc go po głowie

-Proszę, tylko wyjdź - powiedział zmęczonym głosem

Trzymałam się go mocniej -Proszę - wyszeptał. Jego głowa opadła na moje kolana, potarłam jego plecy, gdy jego łzy zwilżyły moje udo

-W porządku Draco, jestem tutaj - westchnęłam

-Przepraszam - wymamrotał -Wiem Draco, wiem - odpowiedziałam, wypuścił głębokie westchnienie i pogłaskał moje udo. Jego sposób na pocieszenie się - Jestem taki zmęczony - tak cholernie zmęczony - powiedział cicho

-Proszę nie proś mnie o to, abym o tym mówił

-Nie będę Draco, możesz teraz spać, jestem tutaj - odpowiedziałam, całując delikatnie jego głowę. Jego oddech znów stawał się normalny, nadal głaskałam go po plecach, pozwalając mu odpocząć. Płytki w łazience stawały się pode mną niewygodne, ale nie obchodziło mnie to, dopóki było mu wygodnie, to wszystko, na czym mi zależało

Oparłam głowę o ścianę, wzdychając, gdy Draco w końcu odpoczął. -Nie zostawiaj mnie - powiedział, myślałam, że śpi, myślę, że wciąż miał pewne rzeczy na głowie -Nigdy bym tego nie zrobiła, Draco - powiedziałam całując go w ucho - Kocham cię

Wziął głębokie westchnienie - Dziękuję

Bare / DM / tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz