Rozdział 92

1.6K 67 2
                                    

Draco

-Obliviate

Całe ciało Belli zatrzymało się na framudze drzwi, jej dłoń wciąż mocno zaciskała się na klamce, kłykcie były białe. Wyglądało na to, że fizycznie i psychicznie walczy z zaklęciem, które właśnie na nią rzuciłem.

Boli mnie patrzenie, ale nie żałowałem, to musiało być zrobione. Pomimo tego, że gardziłem jej młodszą siostrą, nie zrobiłem tego na złość - to było tylko dla jej bezpieczeństwa. Moje własne bezpieczeństwo było drugie po jej i zawsze tak było.

Okrążyłem jej ciało, stojąc obok niej, kiedy rzuciłem to samo zaklęcie na mojego ojca, jego reakcja była inna. Pozwolił zaklęciu swobodnie przeniknąć do jego umysłu, a wspomnienia Belli szybko z niego zniknęły.

Ale Bella zareagowała inaczej, nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak bardzo się starał z tym walczyć - właściwie, nigdy nie widziałem, żeby ktokolwiek próbował z tym walczyć, nie wiedziałem, że to możliwe.

Jej usta były rozchylone, jakby była w połowie rozmowy, po czym jej dłoń zaczęła lekko wibrować. Jej bransoletka drżała o metal, pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.

-Bella? - Szepnąłem, kładąc dłoń na jej plecach.

Pukanie było nadal głośne zza drzwi. -Dość Fawn! - Krzyknąłem, byłem sfrustrowany. Bella nie odpowiadała, łomotała od drzwi. Gniew przesączał się przez moje ciało, spowodowała to jej głupia, nieodpowiedzialna siostra.

Oddech wyleciał z ust Belli, jej oczy zamknęły się powoli. Jej ciało rozluźniało się na mojej dłoni, lekkie odgłosy jej bransoletki ustały.

-Ja - Bella? - Zmarszczyłem brwi, patrząc na nią, wzięła duży wdech, patrząc na mnie z małym uśmiechem.

-Draco - co ty tu robisz? - Wymamrotała, powoli pocierając głowę i cofnęła się o krok od drzwi.

-Wracamy do Hogwartu Bello - powiedziałem, podnosząc jej dłoń swoją, potarłem jej kostki i pochyliłem się, żeby złożyć na niej pocałunek.

-Już? - Zapytała, a na jej policzkach pojawił się niewielki rumieniec od mojego działania.

-Tak, kochanie, tu już nie jest bezpiecznie - wydyszałem.

Położyłem dłoń na jej policzku, był ciepły w dotyku. Pocieszała, moje jedyne źródło pocieszenia było z nią i byłbym przeklęty, gdybym to odpuścił.

-Dobra - dobra, chodźmy więc Draco - szepnęła, odwracając głowę w stronę mojej dłoni. Złapała mnie za nadgarstek i ustami pocałowała moją dłoń.

Puściła mnie, chłód znów okrył moje ciało. Zaczęła wyciągać swoje ubrania z szafy, szybko pakując rzeczy. Chociaż dostałem to, czego chciałem, wciąż był jeszcze jeden człowiek, z którym miałem do czynienia.

-Bella?

Nuciła, składając sweter i wkładając go do walizki. Chciałem, żeby na mnie spojrzała, zrozumiała, co mam do powiedzenia. Musiałem zobaczyć w jej oczach, zobaczyć, że jej odpowiedź była szczera.

Kiedy zdała sobie sprawę, że nie kontynuowałem zdania, przerwała.

-Co jest nie tak? - Zapytała, a jej oczy natychmiast wypełniły się troską i zmartwieniem.

-Chcę, żebyś mi coś obiecała - powiedziałem, skinęła głową i machnęła ręką, żeby wskazać mi, żebym kontynuował. -Chcę, żebyś wiedziała, że decyzje, które podejmuję i podjąłem, są dla twojego bezpieczeństwa.

-Wiem Draco-

-Nie, musisz zrozumieć, że wszystko, co robię, jest dla ciebie, nie dla nas, dla ciebie, Bello - i musisz obiecać, że mnie nie osądzasz, nie zakochasz się we mnie-

Bare / DM / tłumaczenieWhere stories live. Discover now