Draco
-Obliviate
Całe ciało Belli zatrzymało się na framudze drzwi, jej dłoń wciąż mocno zaciskała się na klamce, kłykcie były białe. Wyglądało na to, że fizycznie i psychicznie walczy z zaklęciem, które właśnie na nią rzuciłem.
Boli mnie patrzenie, ale nie żałowałem, to musiało być zrobione. Pomimo tego, że gardziłem jej młodszą siostrą, nie zrobiłem tego na złość - to było tylko dla jej bezpieczeństwa. Moje własne bezpieczeństwo było drugie po jej i zawsze tak było.
Okrążyłem jej ciało, stojąc obok niej, kiedy rzuciłem to samo zaklęcie na mojego ojca, jego reakcja była inna. Pozwolił zaklęciu swobodnie przeniknąć do jego umysłu, a wspomnienia Belli szybko z niego zniknęły.
Ale Bella zareagowała inaczej, nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak bardzo się starał z tym walczyć - właściwie, nigdy nie widziałem, żeby ktokolwiek próbował z tym walczyć, nie wiedziałem, że to możliwe.
Jej usta były rozchylone, jakby była w połowie rozmowy, po czym jej dłoń zaczęła lekko wibrować. Jej bransoletka drżała o metal, pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
-Bella? - Szepnąłem, kładąc dłoń na jej plecach.
Pukanie było nadal głośne zza drzwi. -Dość Fawn! - Krzyknąłem, byłem sfrustrowany. Bella nie odpowiadała, łomotała od drzwi. Gniew przesączał się przez moje ciało, spowodowała to jej głupia, nieodpowiedzialna siostra.
Oddech wyleciał z ust Belli, jej oczy zamknęły się powoli. Jej ciało rozluźniało się na mojej dłoni, lekkie odgłosy jej bransoletki ustały.
-Ja - Bella? - Zmarszczyłem brwi, patrząc na nią, wzięła duży wdech, patrząc na mnie z małym uśmiechem.
-Draco - co ty tu robisz? - Wymamrotała, powoli pocierając głowę i cofnęła się o krok od drzwi.
-Wracamy do Hogwartu Bello - powiedziałem, podnosząc jej dłoń swoją, potarłem jej kostki i pochyliłem się, żeby złożyć na niej pocałunek.
-Już? - Zapytała, a na jej policzkach pojawił się niewielki rumieniec od mojego działania.
-Tak, kochanie, tu już nie jest bezpiecznie - wydyszałem.
Położyłem dłoń na jej policzku, był ciepły w dotyku. Pocieszała, moje jedyne źródło pocieszenia było z nią i byłbym przeklęty, gdybym to odpuścił.
-Dobra - dobra, chodźmy więc Draco - szepnęła, odwracając głowę w stronę mojej dłoni. Złapała mnie za nadgarstek i ustami pocałowała moją dłoń.
Puściła mnie, chłód znów okrył moje ciało. Zaczęła wyciągać swoje ubrania z szafy, szybko pakując rzeczy. Chociaż dostałem to, czego chciałem, wciąż był jeszcze jeden człowiek, z którym miałem do czynienia.
-Bella?
Nuciła, składając sweter i wkładając go do walizki. Chciałem, żeby na mnie spojrzała, zrozumiała, co mam do powiedzenia. Musiałem zobaczyć w jej oczach, zobaczyć, że jej odpowiedź była szczera.
Kiedy zdała sobie sprawę, że nie kontynuowałem zdania, przerwała.
-Co jest nie tak? - Zapytała, a jej oczy natychmiast wypełniły się troską i zmartwieniem.
-Chcę, żebyś mi coś obiecała - powiedziałem, skinęła głową i machnęła ręką, żeby wskazać mi, żebym kontynuował. -Chcę, żebyś wiedziała, że decyzje, które podejmuję i podjąłem, są dla twojego bezpieczeństwa.
-Wiem Draco-
-Nie, musisz zrozumieć, że wszystko, co robię, jest dla ciebie, nie dla nas, dla ciebie, Bello - i musisz obiecać, że mnie nie osądzasz, nie zakochasz się we mnie-
![](https://img.wattpad.com/cover/255450821-288-k734802.jpg)
YOU ARE READING
Bare / DM / tłumaczenie
FanfictionArabella Roseberry została wyrzucona z Beauxbatons i przeszła do Hogwartu na piąty rok. Ma przed sobą cała przyszłość i nie pozwoli by cokolwiek ja powstrzymało przed osiągnięciem tego co chce. Dopóki nie spotyka króla Slytherinu, jej świat wywraca...