3.

2.3K 129 21
                                    

                 

Siedzieliśmy razem z Harry'm. Po pewnym czasie drzwi naszego przedziału otworzyły się. W drzwiach stał rudy chłopiec w naszym wieku.

-Ktoś tu siedzi? -Wskazał na miejsce obok mnie. -Wszędzie jest pełno.

-Siadaj. -Powiedział Harry, a ja się tylko uśmiechnęłam do rudzielca potwierdzając słowa mojego przedmówcy.

-Jestem Ron Weasley. -Przedstawił się chłopiec siadając obok mnie, przy tym kładąc szczura tuż obok, przez co gwałtownie się odsunęłam. - Spokojnie nic ci nie zrobi. -Uspokajał mnie. -To jest Parszywek, mój szczur.

-Meghan Roger. -Powiedziałam cicho i spuściłam głowę z zażenowaniem. Szczerze powiem, że nie miałam w ogóle pojęcia jak będę rozmawiać z nauczycielami i uczniami. Bo to, co odwalałam, było jedną wielką masakrą.

-Nieśmiała jesteś. -Stwierdził chłopak, a ja przytaknęłam głową, na co on się uśmiechnął, żeby mnie przekonać, iż nie ma się czego bać.

-Harry Potter. -Powiedział chłopiec naprzeciwko nas, a na twarzy Rona pojawiło się zafascynowanie wymieszane z podziwem.

-Ten Harry Potter?! -Krzyknął szeptem, po chwili przywołał się do porządku, wziął wdech i dodał. -Przepraszam.

-Spoko. -Kiwnął głową okularnik. Nagle drzwi się otworzyły i stanęli w nich dwaj identyczni chłopcy. Był tam jeden z tych, na którego wpadłam. Zerknął na mnie i się uśmiechnął.

-Cześć wam! -Powiedzieli bliźniacy.

-Ja jestem Fred , a to George -Przedstawił siebie i brata bliźniaka, po czym puścił do mnie oczko.

-Harry. -Odparł mój towarzysz podróży.

-Meghan.

-Widzę, że znalazłeś sobie znajomych Ronusiu. -Powiedział Fred i śmiesznie poruszył brwiami. - Idziemy siąść razem z Lee. Jakbyś czegoś potrzebował, to wal do Percy'ego. -Dodał, a Ron lekko się zaczerwienił.

***

Podróż mijała nam dość szybko i szczerze mówiąc zaczęłam normalnie rozmawiać, co było do mnie w ogóle nie podobne.

-A jakiej krwi jesteście? -Zapytał Ron otwierając kolejne pudełko z czekoladową żabą. Harry wykupił wszystkie słodycze z wózka i podzielił się z nami. -Bo ja czystej. -Dodał odgryzając głowę żabie.

-Z tego, co wiem to półkrwi. -Powiedział Harry i wziął kolejny gryz pasztecika dyniowego. -A ty Meg? -Zapytał.

-No ja jestem od mugoli.. -Wymamrotałam z lekkim wstydem.

-No i spoko. -Rudzielec pożarł już całą żabę.

Ron opowiadał mi i Harry'emu o Hogwarcie. O tym, że są cztery domy Gryffindor, Slytherin, Hufflepuff i Ravenclaw. Każdy dom cenił sobie, co innego. Gryffindor - odwagę i prawość, Slytherin - ambicję i spryt, Hufflepuff - sprawiedliwość i wierność, a Ravenclaw - inteligencję i mądrość. Szczerze to zastanawiałam się, do jakiego domu trafię. Miałam nadzieję, że tam gdzie chłopaki, bo dobrze mi się z nimi gadało, a trudno byłoby mi się otworzyć przed kimś nowym. Mówił nam również o Quidditchu. Jest to czarodziejska dyscyplina sportu, gdzie wszyscy latają na miotłach. Z tego, co zrozumiałam, to taki mugolski kosz tylko, że na miotłach i z trzema koszami, a właściwie sześcioma. Jest siedmiu zawodników, w czym jeden obrońca, trzech ścigających, dwóch bramkarzy i jeden szukający. Ścigający maja trafić do pętli "kaflem"- tak przynajmniej nazwał to Ron. Obrońca broni pętli swojej drużyny. Pałkarze starają się odgonić "tłuczki", a szukający musi złapać "złoty znicz", czyli małą złotą piłeczkę, która szybko lata i trudno ją schwytać. Podobno mecz kończy dopiero złapanie znicza, więc może trwać długo jak i krótko. Naprawdę nie rozumiałam, co Harry'ego tak zachwyciło w tej dyscyplinie. Może to, że to wszystko jest na miotłach? Nie wiem. Dla mnie było to coś takiego jak kosz, albo piłka nożna, czyli nic podniecającego. Wolałam jednak tego nie mówić na głos. Kolejny raz w ciągu naszej podróży drzwi przedziału zostały otwarte i stanęła w nich dziewczynka, również w naszym wieku.

-Czy ktoś nie widział ropuchy? Neville zgubił swoją -Powiedziała. Miała gęste brązowe włosy i oczy tego samego koloru. Wyglądała zadziornie i pewnie. Taka pani "wszystko wiem i rozumiem", jednym słowem jak kujon, ale przecież nie wolno oceniać po wyglądzie. Liczy się wnętrze.

-Nie widzieliśmy jej. -Odparłam niepewnie. Nie rozumiem dlaczego. Z chłopakami gadałam już dość normalnie. Myślę, że po prostu byłam lekko nieswoja, gdyż była to nowa osoba. Ron trzymał właśnie różdżkę w ręce, bo miał nam pokazać zaklęcie zmieniające kolor. Chciał sprawić, że Parszywek stanie się żółty.

-Co czarujecie? -Zapytała.

-Zmieniamy kolor szczura. -Powiedział pewnie rudzielec i zaczął wypowiadać dość długą formułkę. Zaklęcie jednak nie podziałało.

-Jesteś pewny, że to zaklęcie jest prawdziwe? -Spytała. Ron spojrzał na nią niepewnie. -Jeśli tak, to niezbyt dobre. Ja próbowałam rzucić w domu parę prostych zaklęć i wszystkie mi wyszły. -Pochwaliła się.

-Mi też wyszły. -Powiedziałam, chociaż sama nie wiem, dlaczego. Mimo wszystko uśmiechnęłam się do dziewczyny.

-Jestem Hermiona Grenger. -Przedstawiła się i posłała mi przyjazny uśmiech.

-Meghan Roger.

-A wy? -Zapytała patrząc na chłopców, którzy byli chyba lekko zdziwieni, że zaczęłam mówić.

-Ron Weasley.

-Harry Potter.

-Ten Harry Potter? -Harry przytaknął tylko głową. -Czytałam o tobie w książkach. W ogóle to przeczytałam już wszystkie książki i wkułam na pamięć. To chyba wystarczy prawda? -Zapytała nie oczekując odpowiedzi. -Idę szukać dalej ropuchy Nevilla. Do zobaczenia. -Powiedziała i wyszła.

-Kujonka. -Mruknął Ron pod nosem.

Podróż mijała nam spokojnie, nie licząc tego, że pojawił się u nas w przedziale Draco Malfoy, który okazał się wielkim burakiem i stwierdziłam, że go nie lubię. Później wpadła Hermiona mówiąc nam, że lepiej byłoby, gdybyśmy założyli już szaty, bo niedługo koniec podróży. Wyszłam z Ronem i Harry'm na stację. Zauważyłam od razu wysokiego mężczyznę przypominającego olbrzyma. Krzyczał "Pierwszoroczni do mnie!". Miał nas zaprowadzić do szkoły. Cała w nerwach podeszłam i czekałam na dalszy przebieg wydarzeń.

Hej kochani!
Oto kolejny rozdział. Jak myślicie do jakiego domu trafi Meghan? :)
Sadie

Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz