82.

531 36 11
                                    


Od Bitwy o Hogwart minęły dwa miesiące. Wszyscy zaczęli wracać do normalnego życia, a ja? Ja w sumie wkraczałam w całkiem nowe, choć stare. Mieszkałam ze swoim narzeczonym z dala od miast i wsi. Żyliśmy w małym, drewnianym domku na polance w środku jakiegoś lasu, gdzieś w Anglii. Tak jak mówił kiedyś Fred.

- Mam pomoc dzisiaj w sklepie? - zapytałam swojego mężczyznę i podałam mu jajecznicę na śniadanie.

- Nie musisz, damy sobie radę - odparł i pocałował mnie w policzek.

Stanęłam przy blacie i podniosłam kubek z gorącą kawą. Upiłam łyk przyglądając się scenerii za oknem. Moim oczom ukazała się sowa.

Otworzyłam więc okno, aby mogła wlecieć do środka. Ptak wpadł do kuchni z wielkim ślizgiem, od razu wiedziałam, że to Errol.

Podniosłam biedne stworzenie i odczepiłam liścik przywiązany do jego nóżki.

- Rodzice? - zapytał Fred, by chwilę potem zajrzeć mi przez ramię.

Meghan,

Byłabym wdzięczna gdybyś pomogła mi dzisiaj w kliku sprawach.

Mama

- Ciekawe o co chodzi - mruknął i oparł swoją wielką głowę na moim ramieniu.

- Nie dowiem się jeśli jej nie pomogę - odparłam. - Leć już, bo George znów będzie wymyślał jakieś historyjki - dodałam po chwili.

- Jakie historyjki? - zapytał choć doskonale wiedział o co mi chodzi, moje policzki pokryły się pomidorową czerwienią, a chłopak zaczął się śmiać. - Kocham cię -  powiedział i pocałował mnie na pożegnanie, chwile potem się deportował.

Westchnęłam cicho i zabrałam pusty talerz ze stołu. Wsadziłam go do zlewu i machnęłam różdżką, niech się myje.

- Jesteś głodny Errol? - zwróciłam się do siedzącego na oparciu krzesła ptaka. Odpowiedział mi jedynie po huknięciem, które uznałam za "tak". 

Wyjęłam więc z szafki kilka przysmaków dla sów i nakarmiłam głodomora. Chwilę potem ptak zasnął.

- Odpoczywaj - szepnęłam cicho i wyszłam z kuchni kierując się do łazienki.

Wyszczotkowałam porządnie zęby, uczesałam niesforne loki i ubrałam się, a na samym końcu poprawiłam okulary sterczące na moim nosie.

Zeszłam ponownie na dół i założyłam swoje ukochane buty sportowe, w których każdy krok wydawał się być skokiem po księżycu, takim lekkim i niezapomnianym.

Zamknęłam oczy wyobrażając sobie podwórko Weasley'ów i obróciłam się. Nie lubiłam się deportować, zawsze robił mi się po tym trochę niedobrze. Niestety był to jedynym sposób szybkiego przemieszczania się w każdej chwili gdziekolwiek indziej niż tam, gdzie się było. Musiałam więc się do tego przyzwyczaić.

Kiedy ponownie otworzyłam oczy zobaczyłam tak dobrze znane mi podwórko i dom, w którym spędziłam dość dużo czasu.

Ruszyłam radosnym krokiem w kierunku domu. Nie pukałam do drzwi, zabroniono mi. Pani Weasley kazała mi wchodzić jak do siebie, bez pukania, po prostu. Mówiła, że jestem jej drugą córką, jej kolejnym dzieckiem, i że Nora jest moim domem, a do domu się nie puka.

Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz