Od Bitwy o Hogwart minęły dwa miesiące. Wszyscy zaczęli wracać do normalnego życia, a ja? Ja w sumie wkraczałam w całkiem nowe, choć stare. Mieszkałam ze swoim narzeczonym z dala od miast i wsi. Żyliśmy w małym, drewnianym domku na polance w środku jakiegoś lasu, gdzieś w Anglii. Tak jak mówił kiedyś Fred.- Mam pomoc dzisiaj w sklepie? - zapytałam swojego mężczyznę i podałam mu jajecznicę na śniadanie.
- Nie musisz, damy sobie radę - odparł i pocałował mnie w policzek.
Stanęłam przy blacie i podniosłam kubek z gorącą kawą. Upiłam łyk przyglądając się scenerii za oknem. Moim oczom ukazała się sowa.
Otworzyłam więc okno, aby mogła wlecieć do środka. Ptak wpadł do kuchni z wielkim ślizgiem, od razu wiedziałam, że to Errol.
Podniosłam biedne stworzenie i odczepiłam liścik przywiązany do jego nóżki.
- Rodzice? - zapytał Fred, by chwilę potem zajrzeć mi przez ramię.
Meghan,
Byłabym wdzięczna gdybyś pomogła mi dzisiaj w kliku sprawach.
Mama
- Ciekawe o co chodzi - mruknął i oparł swoją wielką głowę na moim ramieniu.
- Nie dowiem się jeśli jej nie pomogę - odparłam. - Leć już, bo George znów będzie wymyślał jakieś historyjki - dodałam po chwili.
- Jakie historyjki? - zapytał choć doskonale wiedział o co mi chodzi, moje policzki pokryły się pomidorową czerwienią, a chłopak zaczął się śmiać. - Kocham cię - powiedział i pocałował mnie na pożegnanie, chwile potem się deportował.
Westchnęłam cicho i zabrałam pusty talerz ze stołu. Wsadziłam go do zlewu i machnęłam różdżką, niech się myje.
- Jesteś głodny Errol? - zwróciłam się do siedzącego na oparciu krzesła ptaka. Odpowiedział mi jedynie po huknięciem, które uznałam za "tak".
Wyjęłam więc z szafki kilka przysmaków dla sów i nakarmiłam głodomora. Chwilę potem ptak zasnął.
- Odpoczywaj - szepnęłam cicho i wyszłam z kuchni kierując się do łazienki.
Wyszczotkowałam porządnie zęby, uczesałam niesforne loki i ubrałam się, a na samym końcu poprawiłam okulary sterczące na moim nosie.
Zeszłam ponownie na dół i założyłam swoje ukochane buty sportowe, w których każdy krok wydawał się być skokiem po księżycu, takim lekkim i niezapomnianym.
Zamknęłam oczy wyobrażając sobie podwórko Weasley'ów i obróciłam się. Nie lubiłam się deportować, zawsze robił mi się po tym trochę niedobrze. Niestety był to jedynym sposób szybkiego przemieszczania się w każdej chwili gdziekolwiek indziej niż tam, gdzie się było. Musiałam więc się do tego przyzwyczaić.
Kiedy ponownie otworzyłam oczy zobaczyłam tak dobrze znane mi podwórko i dom, w którym spędziłam dość dużo czasu.
Ruszyłam radosnym krokiem w kierunku domu. Nie pukałam do drzwi, zabroniono mi. Pani Weasley kazała mi wchodzić jak do siebie, bez pukania, po prostu. Mówiła, że jestem jej drugą córką, jej kolejnym dzieckiem, i że Nora jest moim domem, a do domu się nie puka.
![](https://img.wattpad.com/cover/66571225-288-k652175.jpg)
CZYTASZ
Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred Weasley
FanfictionZanim zaczniesz czytać musisz wiedzieć, że jest tu pełno błędów ortograficznych, gramatycznych itp. Kiedy zaczynałam to pisać moje zdolności pisarskie nie były zbyt dobre, co nie znaczy, że teraz takie są. Poprawiona wersja znajduje się na moim prof...