64.

890 63 11
                                    




-Powodzenia na meczu. -Powiedział Dracon i mnie przytulił.

-Tobie też. -Mruknęłam i przerwałam uścisk, który trwał już zdecydowanie zbyt długo.

-Ja nie gram. -Szepnął cicho. Podczas naszego dzisiejszego spotkania ponownie się zdziwiłam.

-Co ma znaczyć, że ty nie grasz? -Założyłam ręce na piersi i spojrzałam na niego wzrokiem przepełnionym ciekawością.

-No wiesz.. Ja.. Wilkołak.. -Powiedział tak cicho, że ledwo co go usłyszałam.

-Ale pełnia jest za kilka tygodni.

-Ale ja.. Ja mam efekty uboczne po poprzedniej przemianie.. -Zaczął się tłumaczyć szeptem rozglądając się na boki czy nikt nie podsłuchuje.

-Aha.. -Nie do końca wierzyłam w to co mówił, ale przytaknęłam tylko głową.

***

Dwa wrogie sobie domy stanęły ramie w ramię groźnie na siebie spoglądając. Zimno nie ułatwiało sytuacji, a wręcz pogarszało. Podczas moich zabaw z Exitusem ominęło mnie wiele treningów i nie byłam do końca przekonana czy podołam wyzwaniu. Katy przed samym meczem wsparła mnie wielkim przytulasem dla dodania odwagi, a Hermiona obiecała trzymać kciuki. 

Kapitanowie uścisnęli sobie dłonie i gwizdek Pani Hooch zabrzmiał dając znak startu gry. Tłuczki zostały wypuszczone, złoty znicz zniknął w sekundę, a kafel poszedł do góry. Los sprawił, że to ja jako pierwsza go złapałam. Nie czekając ani chwili dłużej podałam piłkę Ginny, a ta Katy i nasza drużyna zdobyła pierwsze dziesięć punktów. Jakiś niezadowolony Ślizgon szturchnął mnie niby przypadkiem i odleciał na drugi koniec boiska. Nie kojarzyłam go, ale to nie był czas na takie rozmyślania kim jest ów chłopak. Przejęłam kulę od jednej z dziewczyn i ruszyłam w stronę bramkarza przeciwnej drużyny. Już miałam rzucać, kiedy tłuczek uderzył w moją lewą rękę, która trzymała miotłę. Kafel wypadł mi z dłoni i został przejęty przez przeciwną drużynę. Zawisłam do góry nogami trzymając się latającego kija tylko nogami.

-Roger oberwała tłuczkiem i wisi! Ciekawe czy spadnie.. -Dotarł do mnie głos Zachariasza Smitha, wielkiego buraka, który uczęszczał na GD w zeszłym roku. Widocznie zyskał posadę komentatora.

-Chciałbyś. -Mruknęłam i wróciłam na miotłę łapiąc jednocześnie piłkę. Nie myśląc o tym czy zaraz oberwę od Ślizgonów, czy nie ruszyłam na bramkę i zdobyłam punkty dla naszego składu.

-Brawo Meghan! -Krzyknął Harry, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

-Miałaś fart. -Fuknął rok starszy przeciwnik i odleciał.

Mecz trwał jeszcze jakiś czas. Zdobyłam jeszcze dwie bramki, a Potter złapał znicz. Wygraliśmy to spotkanie.

***

Impreza w pokoju wspólnym trwała w najlepsze. Grała muzyka, ludzie tańczyli, jedli, pili, dobrze się bawili.

-Dobrze ci poszło. -Powiedziała Miona i usiadła obok mnie na wygodnej, starej kanapie.

-Dzięki. -Uśmiechnęłam się szeroko. -Ronowi też poszło nie najgorzej. -Puściłam do niej oczko, a ta się zarumieniła.

-Przestań.. -Machnęła ręką dziewczyna. -Co z tego, że Ro.. -Wypowiedź brunetki została przerwana przez głośne "Uuuuu!" ze środka pomieszczenia. Pani Prefekt wstała by zobaczyć o co ten cały zamęt.

-Co się stało? -Spytałam z ciekawości. Nie otrzymałam jednak odpowiedzi. Dziewczyna przepchała się przez tłum i wybiegła z pokoju wspólnego. Podniosłam się szybko i zobaczyłam Lavender obściskującą się z Weasley'em. -Merlinie.. -Mruknęłam i ruszyłam na poszukiwania przyjaciółki.

-Wiesz gdzie poszła?! -Usłyszałam obok siebie. Harry widocznie też widział reakcje Grenger i tak jak ja chciał ją pocieszyć. Nie ma to jak przyjaciele.

-Nie, ale chyba się domyślam gdzie może być.. -Odparłam i ruszyliśmy pędem. Po kilku minutach poszukiwań odnaleźliśmy zapłakaną Hermionę otoczoną żółtymi kanarkami.

-Miona.. -Szepnęłam i podeszłam do niej. Dziewczyna przytuliły się do mnie natychmiastowo.

-Chodźcie tu. -Powiedział Harry i rozłożył ręce. Przylgnęłyśmy do Pottera. Chłopak zamknął nas w dużym uścisku.

-Siądźmy.. -Wymamrotała przez łzy Gryfonka i wskazała schodki. Siedziałam na środku między dwójką przyjaciół. Hermiona chlipała mi w ramię, a Harry ze smutkiem w oczach patrzył w przestrzeń.

-A ty Harry? Co czujesz jak widzisz Ginny z nim? -Zapytała już w miarę ogarnięta dziewczyna.

-Ja.. Ja czuję się tak jak ty Hermiono..

-Weasley'owie lubią mącić w głowach. -Westchnęłam, a przez myśl przeszedł mi mój rudzielec. Tak bardzo za nim tęskniłam..

~~~~

Meghan: Nie używaj już Exitusa. Za bardzo Cię wykańcza.

Meghan: Nie mam zbyt wielkiego wyboru..


George: Jak się dowiedzieliście, że Meghan zemdlała?

George: Tajne źródła. Czytaj Ron.


Fred:

1. Ale ściany mogą Cię zabić i zgwałcić, mi już tak zrobiły.

2. Ściany i Rookwood mają dużąąą wartość. Naprawdę, wszyscy Ci to mówimy, uważaj, proszę. *robi maślane oczy*

Fred:

1. Masz jakieś dziwne ściany..

2. Dobrze, dobrze..


James: Lily nie odpowiedziała mi na pytanie, więc zwracam się do ciebie. Czy w Hogwarcie za waszych czasów był Klub Puchońskich Gwałcicieli? U nas jest!

James: Nie było, całe szczęście.


Albus: Czy jesteś pojebany?

Albus: Udam, że tego nie słyszałem.


McGonagall&albus: Minerva czytałam jedno ff o tobie i Albusie robiliście to!

McGonagall: Ciasteczka?

Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyWhere stories live. Discover now