-Powodzenia na meczu. -Powiedział Dracon i mnie przytulił.-Tobie też. -Mruknęłam i przerwałam uścisk, który trwał już zdecydowanie zbyt długo.
-Ja nie gram. -Szepnął cicho. Podczas naszego dzisiejszego spotkania ponownie się zdziwiłam.
-Co ma znaczyć, że ty nie grasz? -Założyłam ręce na piersi i spojrzałam na niego wzrokiem przepełnionym ciekawością.
-No wiesz.. Ja.. Wilkołak.. -Powiedział tak cicho, że ledwo co go usłyszałam.
-Ale pełnia jest za kilka tygodni.
-Ale ja.. Ja mam efekty uboczne po poprzedniej przemianie.. -Zaczął się tłumaczyć szeptem rozglądając się na boki czy nikt nie podsłuchuje.
-Aha.. -Nie do końca wierzyłam w to co mówił, ale przytaknęłam tylko głową.
***
Dwa wrogie sobie domy stanęły ramie w ramię groźnie na siebie spoglądając. Zimno nie ułatwiało sytuacji, a wręcz pogarszało. Podczas moich zabaw z Exitusem ominęło mnie wiele treningów i nie byłam do końca przekonana czy podołam wyzwaniu. Katy przed samym meczem wsparła mnie wielkim przytulasem dla dodania odwagi, a Hermiona obiecała trzymać kciuki.
Kapitanowie uścisnęli sobie dłonie i gwizdek Pani Hooch zabrzmiał dając znak startu gry. Tłuczki zostały wypuszczone, złoty znicz zniknął w sekundę, a kafel poszedł do góry. Los sprawił, że to ja jako pierwsza go złapałam. Nie czekając ani chwili dłużej podałam piłkę Ginny, a ta Katy i nasza drużyna zdobyła pierwsze dziesięć punktów. Jakiś niezadowolony Ślizgon szturchnął mnie niby przypadkiem i odleciał na drugi koniec boiska. Nie kojarzyłam go, ale to nie był czas na takie rozmyślania kim jest ów chłopak. Przejęłam kulę od jednej z dziewczyn i ruszyłam w stronę bramkarza przeciwnej drużyny. Już miałam rzucać, kiedy tłuczek uderzył w moją lewą rękę, która trzymała miotłę. Kafel wypadł mi z dłoni i został przejęty przez przeciwną drużynę. Zawisłam do góry nogami trzymając się latającego kija tylko nogami.
-Roger oberwała tłuczkiem i wisi! Ciekawe czy spadnie.. -Dotarł do mnie głos Zachariasza Smitha, wielkiego buraka, który uczęszczał na GD w zeszłym roku. Widocznie zyskał posadę komentatora.
-Chciałbyś. -Mruknęłam i wróciłam na miotłę łapiąc jednocześnie piłkę. Nie myśląc o tym czy zaraz oberwę od Ślizgonów, czy nie ruszyłam na bramkę i zdobyłam punkty dla naszego składu.
-Brawo Meghan! -Krzyknął Harry, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Miałaś fart. -Fuknął rok starszy przeciwnik i odleciał.
Mecz trwał jeszcze jakiś czas. Zdobyłam jeszcze dwie bramki, a Potter złapał znicz. Wygraliśmy to spotkanie.
***
Impreza w pokoju wspólnym trwała w najlepsze. Grała muzyka, ludzie tańczyli, jedli, pili, dobrze się bawili.
-Dobrze ci poszło. -Powiedziała Miona i usiadła obok mnie na wygodnej, starej kanapie.
-Dzięki. -Uśmiechnęłam się szeroko. -Ronowi też poszło nie najgorzej. -Puściłam do niej oczko, a ta się zarumieniła.
-Przestań.. -Machnęła ręką dziewczyna. -Co z tego, że Ro.. -Wypowiedź brunetki została przerwana przez głośne "Uuuuu!" ze środka pomieszczenia. Pani Prefekt wstała by zobaczyć o co ten cały zamęt.
-Co się stało? -Spytałam z ciekawości. Nie otrzymałam jednak odpowiedzi. Dziewczyna przepchała się przez tłum i wybiegła z pokoju wspólnego. Podniosłam się szybko i zobaczyłam Lavender obściskującą się z Weasley'em. -Merlinie.. -Mruknęłam i ruszyłam na poszukiwania przyjaciółki.
-Wiesz gdzie poszła?! -Usłyszałam obok siebie. Harry widocznie też widział reakcje Grenger i tak jak ja chciał ją pocieszyć. Nie ma to jak przyjaciele.
-Nie, ale chyba się domyślam gdzie może być.. -Odparłam i ruszyliśmy pędem. Po kilku minutach poszukiwań odnaleźliśmy zapłakaną Hermionę otoczoną żółtymi kanarkami.
-Miona.. -Szepnęłam i podeszłam do niej. Dziewczyna przytuliły się do mnie natychmiastowo.
-Chodźcie tu. -Powiedział Harry i rozłożył ręce. Przylgnęłyśmy do Pottera. Chłopak zamknął nas w dużym uścisku.
-Siądźmy.. -Wymamrotała przez łzy Gryfonka i wskazała schodki. Siedziałam na środku między dwójką przyjaciół. Hermiona chlipała mi w ramię, a Harry ze smutkiem w oczach patrzył w przestrzeń.
-A ty Harry? Co czujesz jak widzisz Ginny z nim? -Zapytała już w miarę ogarnięta dziewczyna.
-Ja.. Ja czuję się tak jak ty Hermiono..
-Weasley'owie lubią mącić w głowach. -Westchnęłam, a przez myśl przeszedł mi mój rudzielec. Tak bardzo za nim tęskniłam..
~~~~
Meghan: Nie używaj już Exitusa. Za bardzo Cię wykańcza.
Meghan: Nie mam zbyt wielkiego wyboru..
George: Jak się dowiedzieliście, że Meghan zemdlała?
George: Tajne źródła. Czytaj Ron.
Fred:
1. Ale ściany mogą Cię zabić i zgwałcić, mi już tak zrobiły.
2. Ściany i Rookwood mają dużąąą wartość. Naprawdę, wszyscy Ci to mówimy, uważaj, proszę. *robi maślane oczy*
Fred:
1. Masz jakieś dziwne ściany..
2. Dobrze, dobrze..
James: Lily nie odpowiedziała mi na pytanie, więc zwracam się do ciebie. Czy w Hogwarcie za waszych czasów był Klub Puchońskich Gwałcicieli? U nas jest!
James: Nie było, całe szczęście.
Albus: Czy jesteś pojebany?
Albus: Udam, że tego nie słyszałem.
McGonagall&albus: Minerva czytałam jedno ff o tobie i Albusie robiliście to!
McGonagall: Ciasteczka?
![](https://img.wattpad.com/cover/66571225-288-k652175.jpg)
YOU ARE READING
Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred Weasley
FanfictionZanim zaczniesz czytać musisz wiedzieć, że jest tu pełno błędów ortograficznych, gramatycznych itp. Kiedy zaczynałam to pisać moje zdolności pisarskie nie były zbyt dobre, co nie znaczy, że teraz takie są. Poprawiona wersja znajduje się na moim prof...