67.

745 51 3
                                    


Wiał zimny wiatr, który poruszał gałęziami drzew Zakazanego Lasu. Jedynym źródłem światła była latarenka, którą trzymał w ręce przerośnięty, sympatyczny facet. Niezbyt przyjemne myśli przelatywały mi po głowie tym bardziej, że było ciemno jak w piwnicy bez oświetlenia, a z każdej strony mógł wyskoczyć jakiś stwór i mnie pożreć. Do tego obok mnie szedł już prawie dorosły facet na trzęsących się nogach. Wszystko wskazywało, na to że to ja będę musiała wszystkich bronić w razie potrzeby..

-No więc za co wpadliście? -Zapytał wesoło Hagrid i zarzucił kuszę przez ramię.

-Ten tępak napisał do mnie liścik na lekcji TRANSMUTACJI. -Podkreśliłam ostatnie słowo i spojrzałam na blondyna z niezbyt zadowolonym wyrazem twarzy.

-U McGonagall? Oszalałeś chłopie?! -Zagrzmiał mężczyzna i pokręcił głową ze zrezygnowaniem. Z ust Malfoy'a wyszedł tylko pomruk niezadowolenia, następnie spojrzał w stronę drzew.

-Czego tak właściwie szukamy Hagridzie? -Odezwałam się po dłuższej chwili milczenia.

-Włosów jednorożca. -Odparł.

-Znowu coś z jednorożcami? -Westchnął Draco i przewrócił oczami.

-Nie marudź Malfoy, musisz zebrać przynajmniej trzy pasma, w innym wypadku nie skończysz szlabanu! -Warknął podenerwowany gajowy. -No dobra dzieciaki rozdzielamy się.

-Ro-ro-zdzielamy..? -Ślizgon zaczął się jąkać.

-Chyba nie tchórzysz, co? -Podniosłam lewą brew do góry. Prawda jednak była taka, że sama się bałam i wolałam trzymać się razem.

-Oczywiście, że nie. -Burknął.

-Malfoy ty idziesz z Kłem. -Rozkazał gajowy.

-Co?! Niby dlaczego akurat ja mam iść sam i to z psem?! -Oburzył się chłopak.

-Jesteś już prawie dorosłym facetem. -Hagrid uderzył w najczulszy punkt arystokraty. Widziałam jak na jego twarzy maluje się wściekłość. Zawołał tylko psinę i poszedł drugą ścieżką.

Droga wraz z pogawędką mijała mi w przyjaznej atmosferze. Rozmawialiśmy tak jak przy herbatce w jego chatce gdy szłam tam z Harry'm, Ronem i Hermioną, tylko że bez herbatki. Znalazłam wyznaczoną ilość włosów, więc wróciliśmy do rozwidlenia, na którym rozstaliśmy się z Malfoy'em i czekaliśmy na sygnał.

Zaczynałam się martwić o chłopaka. Nie było go od dłuższego czasu, nie dawał żadnego znaku po przez wystrzelone iskry.

Gdy tak siedziałam na jednym z korzeni i wypatrywałam jakiegokolwiek powiadomienia od blondyna, a Hagrid nucił sobie jakąś piosenkę usłyszałam jakby ktoś biegł. Podniosłam się i zaczęłam wyglądać Ślizgona, zauważyłam jedynie Kła.

-Hagrid, coś się chyba stało.. -Mruknęłam i wyjęłam różdżkę przed siebie.

-Meghan kieruj się tamtą ścieżką! -Wskazał na drogę. -Ja idę po Malfoy'a! -Krzyknął i ruszył w stronę, z której przybiegł Kieł.

Biegłam w wyznaczoną stronę przez mężczyznę, kiedy coś przyszło mi do głowy. Spojrzałam w niebo.

-O nie, nie, nie nie.. -Zpanikowałam. Pełnia. Przecież on jest wilkołakiem..

Zamiast uciekać ruszyłam za Hagridem. Musiałam coś zrobić. Przecież obiecywałem mu, że go nie opuszczę przez to kim jest. Biegłam ile sił w nogach, nie wiedziałam co zrobię gdy go znajdę, nie myślałam o tym, męczyło mnie sumienie.

Po kilkunastu minutach zwolniłam, brakło mi tchu, oparłam się o drzewo i zaczęłam powoli łapać oddech. Usłyszałam szelest. Wychyliłam się powoli lekko za drzewo, o które się opierałam. Modliłam się w duchu by to nie był on, choć przed chwilą tak bardzo chciałam go znaleźć. Nie było go tam. Wypuściłam powietrze z ulgą, odwróciłam się i zamarłam. Przede mną stał wilkołak. Przełknęłam głośno slinę. Zrobiłam krok do tyłu. Drzewo. Jego pysk niebezpiecznie się do mnie zbliżał. Co miałam robić? Nie mogłam przecież żucić na niego zaklęcia i go skrzywdzić, ale on mógł mnie zabić..

-Draco.. -Z moich ust wydobył się szept. -Draco ja wiem, że ty gdzieś tam jesteś.. -Kłapnął pyskiem tuż przy mojej twarzy. Przełknęłam ślinę. -Wiem, że mnie nie skrzywdzisz. -Popatrzyłam prosto w jego ślepia. -Ty nie jesteś zły, wiem to.

Zwierze, a raczej Malfoy przekręcił łeb w lewą stronę, zaczął skomleć i podkulił ogon.

-Wiedziałam. -Kąciki moich ust podniosły się minimalnie do góry.

Stworzenie zaczęło się cofać, a potem pobiegło w stronę, z której przybyło. Osunęłam się po pniu na sam dół. Położyłam ręce na kolanach. Zaczęłam czuć dziwne impulsy na ciele. Zdjęłam rękawiczki by sprawdzić o co chodzi. Szaro-czarne blizny pulsowały. Rozprułam kawałek rajstop by sprawdzić czy to samo dzieje się z resztą oplatającej mnie skazy po Exitusie.

Poderwałam się szybko do góry i zaczęłam biec prosto do zamku, musiałam to pokazać Dumbeldorowi, musiałam dowiedzieć się co dzieje się z moim ciałem!

***

Gabinet Dumbledora nie zmienił się niczym od mojej poprzedniej wizyty. To samo ułożenie mebli, różnych dodatków, kolorystyka i Faweks siedzący na swoim miejscu. Dyrektor wyglądał natomiast zdecydowanie gorzej. Jego ręka wciąż była czarna i wydawał się osłabiony. Wparowałam do gabinetu bez pukania i zastałam go przy biurku.

-Międzyinnymi dlatego chiałem się z tobą spotkać. -Odparł spokojnym głosem i wkazał krzesło.

~~~~

Meghan: A co z listem od Freda?!
Meghan: Przeczytałam go, obiecał, że odwiedzi mnie w urodziny *uśmiecha się*

CIEKAWOSTKA!
Do Malfoy'a jakimś cudem dotarły słowa Meghan i zrobiło mu się smutno, że tak powiem..

~~~~

Sama się dziwię, że tak szybko wstawiam wam tu rozdział o.O Doszłam do wniosku, że bez względu na wszystko skończę to ff, kiedyś, no bo nie wiem w sumie ile rozdziałów nam zostało, nie mam wyliczone. Spodziewajcie się czegoś w okolicach stówy.

Drugą informacją jaką chcę wam przekazać jest nowa ksiunszka (błąd specjalnie). Zapraszam was na niepozornetasaki (moje i Darth_Stepha konto) gdzie pojawiło się coś ciekawego! Jeśli kochasz fantasy i s-f to powinno ci się spodobać.

Chciałam was również zaprosić również na konto vxenea Kacha pisze fajne historie związane z hp.

Od dziś podpisuję się jako Tasak.

Wychodzem
Tasak

Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz