21.

1.5K 108 24
                                    

Fred's pov


Meghan leżała w skrzydle szpitalnym już drugi tydzień. Razem z Georgem spędzaliśmy tam cały nasz wolny czas. Ona po prostu była dla nas najważniejsza. Kochaliśmy swoje rodzeństwo, a ona była dla nas jak młodsza siostra. Nie muszę chyba mówić, że dodatkowo mi się podobała.. Siedziałem właśnie z Meg na łóżku szpitalnym. Dziewczyna opierała się o moją klatkę piersiową i bawiła się moją ręką. George odrabiał właśnie szlaban u Snape'a. Pyskował mu na lekcji. Kiedy Nietoperz mu oświadczył, że musi jakoś odrobić swoje zachowanie o 18 prawie się rozpłakał. Chciał przyjść do Meghan, którą się teraz przejmował prawdopodobnie najbardziej jak i ja. Stwierdziłem, że prawdopodobnie Meg niedługo opuści ten cholerny szpital i wróci do normalności, więc postanowiłem ją przekonać do pójście na bal..

-Meggg.. -Zacząłem. Moja myszka wtuliła się we mnie jeszcze bardziej. Znaczyło to, że mam mówić dalej. -Pójdziesz ze mną na bal? -Automatycznie się poderwała i siadła na drugim końcu łóżka.

-Mówiłam ci już, że nie idę na bal. Teraz pewnie będę leżeć w skrzydle szpitalnym podczas jego trwania. -Fuknęła.

-Dlaczego nie chcesz na niego iść? -Wcześniej nim wylądowała w tym jakże zajebistym szpitalu też nie chciała na niego pójść więc coś musiało być na rzeczy.

-Nie mam ochoty. -Odparła i odwróciła głowę, a ja mógłbym przysiąc, że widziałem łzy w jej oczach.

-Możesz mi przecież ufać. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką.. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i Georgea.. Powiedz co Ci leży na duszy.. -Powiedziałem poważnie. Spojrzała na mnie i pokręciła głową. -Dlaczego..? -Spytałem podłamany. -Przecież cię nie opuszczę.. -powiedziałem tak, żeby ją zachęcić i przysunąłem się do niej bliżej. Po jej policzkach spływały łzy. Wytarłem je.

-Fred ja.. -Zaczęła. Spojrzała mi prosto w oczy i się rozpłakała. Zrobiło mi się smutno jak nigdy wcześniej. Przyciągnąłem ją do siebie i posadziłem między nogami. Położyła głowę na mojej klatce piersiowej i cicho pochlipywała. Oparłem swoją głowę o jej i zacząłem gładzić plecy Meghan. Chciałem, żeby się uspokoiła.

-Nie zostawię cię samej. -Szepnąłem i pocałowałem czubek głowy dziewczyny. Wciąż płakała.

***

Minęły jakieś trzy godziny i wybiła 21. Do skrzydła szpitalnego wpadł George. Spojrzał na nas. Meg spała wtulona we mnie, a ja ją przytulałem.

-Co mnie ominęło? -Poruszył sugestywnie brwiami. Ja jednak pokręciłem głową przecząco, że nie ma się z czego cieszyć.

-Wiesz co, przyznałem to w końcu przed sobą.. -Powiedziałem. -Kocham ją pomimo wszystko, ale nie mogę patrzeć jak cierpi.. -Zacząłem szeptać, bo podchodziła właśnie do nas Pani Pomfrey.

-Powinniście wracać już do swoich dormitoriów. -Burknęła.

-Już, już.. -Odparł George. Wstałem powoli starając się nie obudzić mojej szarej myszki i ułożyłem ją na łóżku. Otuliłem ją kocem i pocałowałem czoło Meghan.

-Wrócę rano zanim się obudzisz.. -Szepnąłem jej do ucha i razem z bratem ruszyliśmy do sypialni.

~~~~
Meghan:
1.Od ilu dni nie jesz? Zawiodłam się na tobie!
2. Czy to przypadkiem nie dla Freda przeszłaś na "dietę"?
3. Kobieto obiecujesz, że podleczysz się psychicznie? (Pamiętajmy, że anoreksja to po części choroba psychiczna)

1. No w sumie to ostatnio chyba jadłam jakieś 4 dni temu. Szczerze nie mam pojęcia. *bawi się włosami*
2. Nie. Przeszłam na "dietę" tylko i wyłącznie z własnej woli. Fred nic do tego nie ma.
3. Dobra..

Do caluśnieńkiego Hogwartu:
CZY WY JESTEŚCIE ŚLEPI?! ŻEBY NIE WIDZIEĆ, ŻE ONA NIE JE?!

Caluśeńki Hogwart:
Malfoy: A co mnie to obchodzi, że Rogher nie żre? Jedną szlamę mniej *przeczesuje włosy ze zdenerwowania*
Ślizgoni: Ma rację!
Krukoni: Mogła być bardziej rozsądna. Anoreksja to na pewno nic przyjemnego. Szczerze nikt nie zwracał na to uwagi.
Cedrik: Idiotka.
Puchoni: Oj Ced, weź przestań! Szkoda dziewczyny..
Hermiona: Jak mogłam nie zauważyć, tego że znika w oczach..?
Harry: Dlaczego..? Dlaczego ona..
Weasley'owie: Mogliśmy zareagować wcześniej..
Gryfoni: Nasze biedactwo..

Hermiona: Czy próbujesz zeswatać Meghan i Freda?
Hermiona: Jak narazie nic nie robiłam. Może coś wskuram w przyszłości.

Harry: Jak tam Smocze Jajeczko?
Harry: Hermiona mi o tym nadaje cały czas i teraz jeszcze ty..

Ron: Nigdy nie kichaj przy Meghan!
Ron: Tak, tak, tak *przewraca oczami*

George: Ile razy próbowałeś już zabić Cedrika?
George: Żebym ja to jeszcze liczył.

Cedrik: Czy możesz się wreszcie odpieprzyć od Meghan pedofilu?!
Cedrik: Daj mi kobieto spokój *posyła mordercze spojrzenie*

Profesor Trelawney: Komu w tym roku przewidziała Pani śmierć?
Profesor Trelawney: A czy to ważne komu? *chwila zadumy* Ciesz się, że nie tobie. *macha rękami jak opętana*

Umbridge: Możesz za rok nie uczyć w Hogwarcie?
Umbridge: Ależ bombelku to nie zależy ode mnie. *sztuczny uśmiech*

McGonagall: Gdzie mój list z Hogwartu?!
McGonagall: Istnieje możliwość, że gdzieś się przypadkiem zapodział.. Napisz list do profesora Dumbledora, on coś na to poradzi.

Snape: Znowu padłeś ofiarą żartu Wycierusie?
Snape: Jakiego żartu przepraszam bardzo? Grabisz sobie. Szlaban o 18.

Voldek/Voldemort: Zrobisz sobie operację plastyczną? Może jeszcze uratujesz nos?
Voldek: Crucio!

~~~~
No więc jest 5k.. Wstawiam rozdział dzisiaj za czwartek. Nie mam nic w zapasie na tel #wycieczka2dniowa.
Ps. Nie polecam roztocza podczas deszczu -,-
Sadie

PS. Ja, _syr97_ , życzę wam miłego dnia!!!(wcale nie ukradłam Gosi telefonu xD)

Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz