Niedzielny poranek minął mi tak jak każdy poranek w Hogwarcie od sześciu lat. Śniadanie jak zwykle było pełne nowych wiadomości z Proroka Codziennego, wybuchowych akcji Semusa, wypadków Nevilla, narzekań Rona, zaczytania Hermiony i rozmyśleń Harry'ego.-Skoro Malfoy jest Śmierciożercą, a ty się z nim zadajesz, a Voldemort chcę dopaść ciebie i mnie to grozi nam katastrofa! -Potter po raz kolejny próbował zerwać mój kontakt ze Smokiem.
-Mów dalej. -Mruknęłam przeglądając podręcznik z Transmutacji kompletnie nie zwracając uwagi na wywody chłopaka.
-Przecież to jest Malfoy, MALFOY! -Wzięłam kolejną łyżkę owsianki i przewróciłam stronę książki.
-Yhym.
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! -Harry zamknął mi podręcznik.
-Co? -Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na bliznowatego.
-Jak zwykle nie słuchasz.. -Żachnął się Harry i ugryzł swoją kanapkę.
-Słucham, słucham. -Zaprzeczyłam. -Chodziło o Malfoy'a.. -Popatrzyłam na Hermionę, która praktycznie niezauważalnie przytaknęła głową.
-Ty jesteś Meghan Roger? -Podbiegł do nas jakiś pierwszoroczniak ratując mnie od Harry'ego. Przytaknęłam i wzięłam list,który chłopak mi podał.
-Od kogo? -Zapytał Ron nalewając soku dyniowego do kielicha. Otworzyłam kopertę:
Meghan,
Mam nadzieję, że twoje bolące ataki karku nie są codziennością.
Byłbym rad, gdybyś przyszła dzisiaj do mnie do gabinetu na dwunastą.Z poważaniem,
Dumbledore-Od Dumbledorea. -Wrzuciłam list do środka podręcznika. -Chce się spotkać o dwunastej.
-Ciekawe. -Wymieniliśmy spojrzenia.
***
Równo o dwunastej stanęłam przed drzwiami głównymi do gabinetu dyrektora. Zapukałam trzy razy w mosiężne drzwi, po czym weszłam do środka. Gabinet był pusty. Na biurku jak zwykle znajdowały się różne srebrne instrumenty i jakieś papiery. Obok mebla siedział Faweks. Nie wyglądał najlepiej, pióra odstawały mu w rożne strony. Niby nic wielkiego, ale jednak.
-Witaj Meghan! -Usłyszałam za sobą męski głos. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Dumbledore.
-Dzień dobry Psorze. -Uśmiechnęłam się do staruszka.
-Myślę, że pierwsze zdanie z mojego listu choć trochę wytłumaczyło Ci nasze spotkanie. -Dyrektor usiadł za swoim biurkiem, a mi wskazał fotel naprzeciw.
-Nie do końca.. -Przyznałam i zaczęłam bawić się rekami.
-Twoje bolące ataki karku, kontakt z Voldemortem. -Wytłumaczył.
-No tak.. -Szepnęłam cicho.
-Siedziałem nad tym dość długo wraz z Profesorem Snapem, ale wreszcie znalazłem sposób zapobiegnięcia temu. Okumulencja nie pomoże, to jest.. -Skrzywił się odrobinę mężczyzna. -inna sprawa.. Pogrzebałem trochę w magi zapomnianej, jak ja to nazywam i znalazłem. Dokładniej zaklęcie, które złagodzi twój ból.
-Zaklęcie? Istnieje zaklęcie na coś takiego? -Podniosłam lewą brew do góry.
-Zaklęcie to zostało.. Zostało zapomniane. -Dyrektor zaczął bawić się włosami swojej brody, co wyglądało komicznie.
![](https://img.wattpad.com/cover/66571225-288-k652175.jpg)
YOU ARE READING
Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred Weasley
FanfictionZanim zaczniesz czytać musisz wiedzieć, że jest tu pełno błędów ortograficznych, gramatycznych itp. Kiedy zaczynałam to pisać moje zdolności pisarskie nie były zbyt dobre, co nie znaczy, że teraz takie są. Poprawiona wersja znajduje się na moim prof...