6.

1.9K 127 5
                                    

Od wydarzenia w toalecie nasza trójka była nierozłączna. Tak właśnie minęły nam trzy lata nauki w Hogwarcie, gdzie na końcu pierwszego roku uratowaliśmy kamień filozoficzny, czyli inaczej kamień, dzięki któremu można było uwarzyć eliksir życia. W tedy mogło się żyć naprawdę długo. Okazało się, że profesor Quirrell, nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią był sługą Voldemorta i zginął po dotyku Harry'ego. Na drugim roku w szkole panowała dość kiepska atmosfera, gdyż szalał bazyliszek. Ja, Hermiona i parę innych uczniów zostaliśmy przez niego spetryfikowani, czyli zastygliśmy nieruchomo, gdyż spojrzeliśmy mu prosto w oczy przez jakiś obiekt. W moim przypadku jak i Hermiony było to lusterko. Po kilku miesiącach wróciłyśmy do normalnego życia. Podczas naszej nieobecności Harry uratował Ginny, młodszą siostrę Rona przed śmiercią. Na trzecim roku z Azkabanu (więzienia czarodziejów) uciekł groźny morderca Syriusz Black, który okazał się być niewinny. Był też ojcem chrzestnym Harry'ego. Podczas tego roku szkoły pilnowali dementorzy, czyli potwory wysysające szczęście. Ja i Harry byliśmy najbardziej atakowani, więc profesor Lupin nauczyciel OPCM (Obrony Przed Czarną Magią) uczył nas zaklęcia patronusa "Expecto Patronum". Mój patronus przyjmował cielesną postać jako feniks. Z tego, co powiedział mi Profesor Lupin taka postać jest bardzo rzadka. Na koniec roku szkolnego uratowaliśmy, więc Syriusza przed pocałunkiem dementora. Po tym wydarzeniu uciekł na Hardodziobie. W minionych latach przestałam też być szarą myszką, co było dla mnie wielkim powodem do dumy.

Teraz aktualnie jest 31 lipca, dziesiąta rano, a ja stoję przed drzwiami wejściowymi do domu wujostwa Harry'ego. Okazało się, że ja i Harry mieszkamy na tej samej ulicy naprzeciwko siebie, więc wakacje spędzaliśmy razem. Wzięłam wielki wdech i nacisnęłam domofon. Usłyszałam kroki i z wielkim opanowaniem czekałam na spotkanie z opiekunami Harry'ego, których na pewno nie uniknęłabym podczas wizyty. Drzwi otworzyły się powoli i ujrzałam wuja Verona, którego Harry nienawidził.

-Czego? -Zapytał chamsko i spojrzał na mój ogólny wygląd, najprawdopodobniej zastanawiając się czy jestem kimś komu warto poświęcić czas na rozmowę.

-Dzień dobry. Jestem Meghan, przyjaciółka Harry'ego. Przyszłam po niego. -Powiedziałam dość opanowanym głosem.

-Po Harry'ego? -Zdziwił się i popatrzył na mnie jak na upośledzoną, co mnie lekko obraziło. -Po co?

-Jest moim przyjacielem i chciałabym z nim spędzić trochę czasu. -Odparłam, a za plecami Pana Dursley'a pojawiły się sylwetki Harry'ego, który uśmiechnął się do mnie, Dudleya, któremu opadła szczęka, oraz ciotki Petuni, na której twarzy pojawiło się wielkie zaskoczenie. Uśmiechnęłam się przyjaźnie do gospodarza domu czekając na to, co chciałby mi jeszcze powiedzieć.

-Eeee, Harry! -Zawołał.

-Tak? -Odpowiedział szybko chłopak podchodząc do wuja.

-Znasz tą dziewczynę?

-Tak, to jest Meghan, moja przyjaciółka. -Odpowiedział, a na czole wuja Verona pojawiły się zmarszczki.

-Przyjaciółka? -W jego głosie można było wyczuć złość.

-Tak. -Odpowiedział twierdząco Harry potakując głową.

-Masz wrócić wcześnie. -Rozkazał gospodarz wypychając Harry'ego za drzwi i zamykając je z wielkim trzaskiem.

-Będziesz miał duże kłopoty?

-Przeżyje. -Powiedział i puścił do mnie oczko.

***

Siedzieliśmy z Harry'm na szczerym polu. Było to nasze ulubione miejsce, gdyż nikt się tu nie pałętał. Pomiędzy nami leżało pudełko z czekoladowym tortem urodzinowym, który zrobiłam dzień wcześniej. Połowa już znikła, gdyż Harry był mega głodny.

-Wiesz co powiedział Dudlly jak cię zobaczył? -Zapytał Harry ze śmiechem w pewnym momencie.

-Nie wiem.

-"Ty się z nią zadajesz? WOW"... i odpłyną. -Wybuchłam śmiechem -Zabujał się mówię ci. -Dodał, a mnie zaczął boleć brzuch z tego napadu śmiechu.

-Szkoda, że lecą na mnie tylko i wyłącznie tacy idioci jak twój kuzyn.. -Westchnęłam. -Przynajmniej dorównuję mu masą. -Dodałam i złapałam się za swój brzuch.

-Jesteś wręcz jego przeciwieństwem. -Spoważniał Harry ,a ja tylko przewróciłam oczami. -Mówię poważnie Meg. Jesteś chudsza niż ja, a mnie tam głodzą. -Dodał.

-Dlatego jesz obiady u mnie w domu. -Zaczęliśmy się śmiać.

Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyWhere stories live. Discover now