12.

1.6K 133 5
                                    

Szliśmy właśnie po peronie 9 i 3/4. Pani Weasley, Billy i Charlie nas odprowadzali. Cały czas mówili, że w tym roku w szkole wydarzy się coś wielkiego, ale nie chcieli nam powiedzieć co. Wszyscy byliśmy tym podenerwowani. Bliźniacy pomogli mi wnieść bagaże do pociągu, gdyż wciąż towarzyszyły mi kule. Później odeszli szukać Lee. Harry, Ron, Hermiona i ja usadowiliśmy się jak zwykle i gadaliśmy. Pogoda była dość okropna, cały czas padało. Podczas drogi przyszli do nas znajomi z roku. Chłopcy wymieniali się wrażeniami z meczu quidditcha itp. Ja jak i Hermiona uczyłyśmy się w tym czasie zaklęcia przywołującego z Standardowej księgi zaklęć (4 stopnia). Podczas podróży do naszego boxu musiał wejść oczywiście nie kto inny jak sam Draco Malfoy ze swoimi osiłkami i nas podręczyć. Kiedy dojechaliśmy na stacje rozpadało się jeszcze bardziej, a przynajmniej tak mi się wydawało.

-Hej Hagrid! -Zawołał Harry do olbrzyma, który był naszym przyjacielem.

-Witajcie! Meghan.. Co ci się stało w nogę? -Zapytał.

-Niezdarność Hagridzie, niezdarność.. -Wymamrotałam kręcąc lekko głową.

-Holibka. -Powiedział i zmarkotniał trochę. -Widzimy się na uczcie dzieciaki. -Odparł i poszedł dalej przywoływać pierwszorocznych.

-Oh, nie wyobrażam sobie przepłynięcia jeziora w taką pogodę. -Powiedziała Hermiona i wszyscy się wzdrgneli.

Nasz czwórka znalazła sobie wolny powóz bez koni, na co odetchnęliśmy z ulgą i wsiedliśmy do niego udając się do Hogwartu. Podróż nie była długa. Po chwili przechodziliśmy już przez bramę Hogwartu udając się do Wielkiej Sali. Kiedy przekroczyliśmy próg zamku na Rona spadł balon z wodą. Wrzasnął z przerażenia. Ja i Hermiona próbując ominąć kolejne bomby przesunęłyśmy się w bok, jednak ja również oberwałam bombą wodną. Cała byłam przemoczona. Spojrzałam do góry i jakieś 20 stóp nad nami zauważyłam Irytka. Wypuszczał wodne bomby na wszystkich po kolei. Po chwili wpadła Profesor McGonagall, która pośliznęła się na kałuży i w ostatniej chwili złapała się szyi Hermiony, na której się chwilowo uwiesiła. Przeprosiła ją oczywiście i nawrzeszczała na upierdliwego ducha. Weszliśmy do Wielkiej Sali, żeby usiąść przy stole Gryffindoru.

-Ej Meg! -Krzyknął Fred do mnie. Spojrzałam na niego, a on wraz z Georgem wpadli w atak śmiechu spowodowany moim wyglądem. -Cho-cho-chodź do nas.. -Bełkotał bliźniak. Pokuśtykałam do nich o kuli i spojrzałam na nich spod łba.

-Czego? -Zapytałam i założyłam kosmyk włosów za ucho.

-Siadaj. -Powiedział George i poklepał wolne miejsce pomiędzy nimi.

-Idę siąść z przyjaciółmi. -Fuknęłam i zaczęłam iść w stronę towarzyszy.

-A co będzie z nami?! -Krzyknął za mną Fred. -Muszę kontrolować co jesz! -Dodał, a ja z wściekłości aż złamałam rączkę, którą trzymałam chodząc o kulach. Spojrzałam na bliźniaków i obrzuciłam ich morderczym spojrzeniem. -No nieźle.. -Powiedział Fred i się lekko speszył. Usiadłam obok Harry'ego i naprawiłam swoje kule mrucząc po cichu Reparo.

-Powinnaś pójść do Pani Pomfrey. -Mruknął chłopak, a ja spojrzałam na niego podłamana.

-Wiem, zrobię to po kolacji.. -Odparłam i głośno westchnęłam.

-Uwaga bliźniaki idą.. -Szepnęła Hermiona, a ja myślałam, że zaraz zwariuję. Sekundę później poczułam jak czyjeś ręce przesuwają mnie lekko w bok i jak dwie postacie siadają po obu moich stronach. Westchnęłam głośno po raz drugi i położyłam głowę na rękach. Załamałam się. Rudzielce nie dawali mi ani chwili spokoju.

-Czego chcecie? -Zapytał Ron.

-Przyszliśmy do was, nie można? -Powiedzieli jednocześnie na co na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

-Jesteście upierdliwi. -Mruknął pod nosem.

-Coś mówiłeś? -Zapytali chórem.

-Że jesteście debilami. -Odrzekł Ron z poważną miną na co się zaśmiałam.

-Idziemy z tobą do skrzydła szpitalnego po uczcie. -Oświadczył Fred i się przeciągnął, a ja po prostu milczałam.

Zachowywali się gorzej niż moja własna matka. Zachowywali się jak nadopiekuńczy rodzice, którzy uwzięli się akurat na mnie. Najdziwniejsze było to, że nie troszczyli się tak o Ginny czy Rona. To zdecydowanie wkurzało mnie najbardziej.

Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyDove le storie prendono vita. Scoprilo ora