85.

356 28 6
                                    




Siedziałam w poczekalni czekając aż Draco Malfoy przyjmie mnie na kolejne badanie. Chciałam po nich usłyszeć jedno jedyne zdanie "Wszystko jest w porządku, wszelkie komplikacje zniknęły". Jak na czwarty miesiąc mój brzuch był ogromny, przynajmniej według mnie. Pani Weasley za każdym razem mówiła, że to prawdopodobnie bliźniaki.

- Meghan - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Dracona. - podniosłam się z krzesła i ruszyłam do jego gabinetu. - Jak się czujesz? - zapytał i podał mi jakiś eliksir.

- Nie jest źle - skrzywiłam się połykając ohydną gęstą ciecz.

- Połóż się - wskazał na leżankę i zaczął szukać jakiś papierów w biurku. Chwilę potem podszedł do mnie i machnął różdżką. Nade mną pojawiła się srebrna mgiełka. - Fred z tobą nie przyszedł? - zapytał nagle blondyn spisując coś.

- Nie mógł wyjść ze sklepu, dziś jest tylko on i George - westchnęłam.

- Szkoda - mruknął. - Mógłby zobaczyć swojego przyszłego dzieciaka, a raczej dzieciaki - poprawił się.

- Dzieciaki?

- Spójrz - machnął różdżką, a ja zobaczyłam trzy maluchy, trzy bijące serduszka. - Dwóch chłopców i dziewczynka - uśmiechnęłam się.

- Co ojciec chrzestny robi jutro wieczorem? - podniosłam się na łokciach, a na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech.

- Nic interesującego - usiadł na krześle obok leżanki.

- Zapraszamy na kolacje z przyjaciółmi - usiadłam.

- Przyjdę z przyjemnością - zaczął się śmiać.

***

Popijając czerwone wino przysłuchiwałam się rozmowie moich przyjaciół, którzy zawzięcie dyskutowali o nowym nakazie, które wprowadziło Ministerstwo. Wszystkich biorących udział w bitwie o Hogwart wzywano na spisanie wszystkiego dokładnie by opisać wszystko na nowych kartach historii.

- Mamy opowiedzieć jak przebiegało wszystko z naszej perspektywy - tłumaczył Ron.

- Jakoś nie mam ochoty opowiadać całemu światu, że byłam horkruksem Voldemorta, że mnie porwał, torturował, a przede wszystkim zabił całą moją rodzinę, no prawie - spojrzałam na Roberta.

- To nie ma znaczenia, musisz im opowiedzieć jak to wszystko wyglądało z twojego punktu widzenia - powiedziała Hermiona.

- Kto przesłuchuje? - zapytał Draco.

- Jakaś kobieta z wydziału edukacji - powiedziała Julia.

- Czyli? - zaczął dopytywać George.

- Nie wiem, nie znam jeszcze wszystkich - burknęła.

W towarzystwie tych wszystkich ludzi czułam się swobodnie i dobrze. Rozmawialiśmy o poważnych i kompletnie nie trzymających się kupy sprawach. Kiedy kolacja dobiegła końca i wszyscy wrócili już do swoich domów zaczęłam znosić brudne naczynia do kuchni, żeby je potem pozmywać.

- Po co się tak przemęczasz? - naczynia poderwały się do góry i chwilę potem same zaczęły się myć, wycierać i układać w szafkach.

- To nie był jakiś wielki wysiłek - żachnęłam się. Rudzielec oparł swoją głowę na moim ramieniu i położył swoje wielkie dłonie na moim ogromnym brzuchu. - Kopnięcie - powiedziałam czując kopanie.

- Witają się z tatą - powiedział Fred i kucnął przed moim brzuchem. - Jak się dzisiaj mają moje skarby? No jak? Moje trzy małe misie - zaczął mówić do brzucha, a potem gładzić moje ogromne brzuszysko. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Położyłam dłoń na rudej czuprynie chłopaka. Spojrzał na mnie, a potem znowu na wielkie bęben. - Tatuś bardzo was kocha, jutro znów porozmawiamy - podniósł się i pocałował mnie namiętnie. - A ciebie kocham jeszcze bardziej - uśmiechnął się prosto w moje usta.

***

- Meghan, nie dźwigaj tego wiadra! - krzyczała pani Weasley.

- Nic mi nie będzie, mamo - zapewniłam ją.

- Nie możesz się przemęczać - kobieta zabrała mi metalowy kubeł.

- Chcę ci jakoś pomóc, nie mogę siedzieć bezczynnie - spojrzałam na podwórko, gdzie nie zrobiłam nic, bo kobieta zabraniała mi dosłownie wszystkiego, a praca była prawie skończona.

- Pomagasz mi, towarzyszysz podczas tych nudnych zajęć - posłała mi ciepły, matczyny uśmiech. - Powiedz mi jak się maja moje wnuki - poprosiła.

- Ostatnio strasznie kopią, chyba nie mogą doczekać się wyjścia na świat - usiadłam na drewnianej ławie i zaczęłam obierać ziemniaki. Wiedziałam, że mogę machnąć różdżka i same się obiorą, ale musiała czymś zająć ręce.

- A co u Freda? Dawno go nie widziałam.

- Razem z Georgem starają się odkupić lokal Zonka w Hogsmeade, chcą zwiększyć działalność, cały czas umawiają się na spotkania, żeby zdążyć przed rozpoczęciem roku szkolnego - wrzuciłam obranego ziemniaka do garnka.

- Nigdy nie sadziłam, że będzie im tak dobrze szło, zawsze chciałam, żeby pracowali gdzieś w Ministerstwie tak jak ich ojciec, pieli się po szczeblach kariery - mówiła pani Weasley.

Czas minął mi przyjemnie w towarzystwie kobiety. Wieczorem, kiedy przybył po mnie Fred swoim latającym autem zjedliśmy wspólnie kolację w Norze z rodzicami. Jak zawsze pełno było śmiechu i śmiesznych rodzinnych historii z dzieciństwa mojego ukochanego i nie tylko. Wszystko układało się znakomicie.

~~~~~

Fred: Nawet zaraz!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Fred: Nawet zaraz!

Meghan: Czyli nie prawdziwy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Meghan: Czyli nie prawdziwy.

(Co do imion to chyba do Freda) Fred: Plany się zmieniają.

~~~~
Uroczyście oświadczam, że jest to przedostatni rozdział tego ff, jeszcze jeden, epilog i koniec :c

Tasak

Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz