Siedziałam w poczekalni czekając aż Draco Malfoy przyjmie mnie na kolejne badanie. Chciałam po nich usłyszeć jedno jedyne zdanie "Wszystko jest w porządku, wszelkie komplikacje zniknęły". Jak na czwarty miesiąc mój brzuch był ogromny, przynajmniej według mnie. Pani Weasley za każdym razem mówiła, że to prawdopodobnie bliźniaki.- Meghan - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Dracona. - podniosłam się z krzesła i ruszyłam do jego gabinetu. - Jak się czujesz? - zapytał i podał mi jakiś eliksir.
- Nie jest źle - skrzywiłam się połykając ohydną gęstą ciecz.
- Połóż się - wskazał na leżankę i zaczął szukać jakiś papierów w biurku. Chwilę potem podszedł do mnie i machnął różdżką. Nade mną pojawiła się srebrna mgiełka. - Fred z tobą nie przyszedł? - zapytał nagle blondyn spisując coś.
- Nie mógł wyjść ze sklepu, dziś jest tylko on i George - westchnęłam.
- Szkoda - mruknął. - Mógłby zobaczyć swojego przyszłego dzieciaka, a raczej dzieciaki - poprawił się.
- Dzieciaki?
- Spójrz - machnął różdżką, a ja zobaczyłam trzy maluchy, trzy bijące serduszka. - Dwóch chłopców i dziewczynka - uśmiechnęłam się.
- Co ojciec chrzestny robi jutro wieczorem? - podniosłam się na łokciach, a na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech.
- Nic interesującego - usiadł na krześle obok leżanki.
- Zapraszamy na kolacje z przyjaciółmi - usiadłam.
- Przyjdę z przyjemnością - zaczął się śmiać.
***
Popijając czerwone wino przysłuchiwałam się rozmowie moich przyjaciół, którzy zawzięcie dyskutowali o nowym nakazie, które wprowadziło Ministerstwo. Wszystkich biorących udział w bitwie o Hogwart wzywano na spisanie wszystkiego dokładnie by opisać wszystko na nowych kartach historii.
- Mamy opowiedzieć jak przebiegało wszystko z naszej perspektywy - tłumaczył Ron.
- Jakoś nie mam ochoty opowiadać całemu światu, że byłam horkruksem Voldemorta, że mnie porwał, torturował, a przede wszystkim zabił całą moją rodzinę, no prawie - spojrzałam na Roberta.
- To nie ma znaczenia, musisz im opowiedzieć jak to wszystko wyglądało z twojego punktu widzenia - powiedziała Hermiona.
- Kto przesłuchuje? - zapytał Draco.
- Jakaś kobieta z wydziału edukacji - powiedziała Julia.
- Czyli? - zaczął dopytywać George.
- Nie wiem, nie znam jeszcze wszystkich - burknęła.
W towarzystwie tych wszystkich ludzi czułam się swobodnie i dobrze. Rozmawialiśmy o poważnych i kompletnie nie trzymających się kupy sprawach. Kiedy kolacja dobiegła końca i wszyscy wrócili już do swoich domów zaczęłam znosić brudne naczynia do kuchni, żeby je potem pozmywać.
- Po co się tak przemęczasz? - naczynia poderwały się do góry i chwilę potem same zaczęły się myć, wycierać i układać w szafkach.
- To nie był jakiś wielki wysiłek - żachnęłam się. Rudzielec oparł swoją głowę na moim ramieniu i położył swoje wielkie dłonie na moim ogromnym brzuchu. - Kopnięcie - powiedziałam czując kopanie.
- Witają się z tatą - powiedział Fred i kucnął przed moim brzuchem. - Jak się dzisiaj mają moje skarby? No jak? Moje trzy małe misie - zaczął mówić do brzucha, a potem gładzić moje ogromne brzuszysko. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Położyłam dłoń na rudej czuprynie chłopaka. Spojrzał na mnie, a potem znowu na wielkie bęben. - Tatuś bardzo was kocha, jutro znów porozmawiamy - podniósł się i pocałował mnie namiętnie. - A ciebie kocham jeszcze bardziej - uśmiechnął się prosto w moje usta.
***
- Meghan, nie dźwigaj tego wiadra! - krzyczała pani Weasley.
- Nic mi nie będzie, mamo - zapewniłam ją.
- Nie możesz się przemęczać - kobieta zabrała mi metalowy kubeł.
- Chcę ci jakoś pomóc, nie mogę siedzieć bezczynnie - spojrzałam na podwórko, gdzie nie zrobiłam nic, bo kobieta zabraniała mi dosłownie wszystkiego, a praca była prawie skończona.
- Pomagasz mi, towarzyszysz podczas tych nudnych zajęć - posłała mi ciepły, matczyny uśmiech. - Powiedz mi jak się maja moje wnuki - poprosiła.
- Ostatnio strasznie kopią, chyba nie mogą doczekać się wyjścia na świat - usiadłam na drewnianej ławie i zaczęłam obierać ziemniaki. Wiedziałam, że mogę machnąć różdżka i same się obiorą, ale musiała czymś zająć ręce.
- A co u Freda? Dawno go nie widziałam.
- Razem z Georgem starają się odkupić lokal Zonka w Hogsmeade, chcą zwiększyć działalność, cały czas umawiają się na spotkania, żeby zdążyć przed rozpoczęciem roku szkolnego - wrzuciłam obranego ziemniaka do garnka.
- Nigdy nie sadziłam, że będzie im tak dobrze szło, zawsze chciałam, żeby pracowali gdzieś w Ministerstwie tak jak ich ojciec, pieli się po szczeblach kariery - mówiła pani Weasley.
Czas minął mi przyjemnie w towarzystwie kobiety. Wieczorem, kiedy przybył po mnie Fred swoim latającym autem zjedliśmy wspólnie kolację w Norze z rodzicami. Jak zawsze pełno było śmiechu i śmiesznych rodzinnych historii z dzieciństwa mojego ukochanego i nie tylko. Wszystko układało się znakomicie.
~~~~~
Fred: Nawet zaraz!
Meghan: Czyli nie prawdziwy.
(Co do imion to chyba do Freda) Fred: Plany się zmieniają.
~~~~
Uroczyście oświadczam, że jest to przedostatni rozdział tego ff, jeszcze jeden, epilog i koniec :cTasak
CZYTASZ
Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred Weasley
FanfictionZanim zaczniesz czytać musisz wiedzieć, że jest tu pełno błędów ortograficznych, gramatycznych itp. Kiedy zaczynałam to pisać moje zdolności pisarskie nie były zbyt dobre, co nie znaczy, że teraz takie są. Poprawiona wersja znajduje się na moim prof...