39.

1K 98 20
                                    

9/10

Pierwszy tydzień szkoły był dla mnie jedną wielką męczarnią. Szlabany u Umbridge były okropne. Kobieta jest równa z samym Voldemortem. Na mojej ręce tkwił dość głęboko zakorzeniony napis "Nie będę opowiadać kłamstw." Co jakiś czas leciała z niego krew, więc praktycznie nań stop schodziłam do Skrzydła Szpitalnego po bandaż, plastry itd.

-Nienawidzę tej suki. -Marudziłam wtulona w klatkę piersiową Freda. Postanowiliśmy spędzić wieczór razem.

-Pokaż to. -Szepnął mi rudzielce do ucha. Niechętnie pokazałam mu ranę na dłoni, któryś już raz z kolei. Bliźniak zaczął składać na niej pocałunki. Zaczęłam się śmiać.

-Dziwne, że ty i George nie mieliście u niej jeszcze żadnego szlabanu. -Powiedziałam w pewnej chwili.

-My mielibyśmy mieć szlaban? My?! -Oburzył się bliźniak, po chwili jednak wybuchliśmy śmiechem. -Jeszcze nie. -Dodał, a ja zaczęłam śmiać się w jego tors.

-Chodź wracajmy już do zamku. -Mruknęłam. -Zaczyna się robić zimno.. -Fred jak na zawołanie zdjął swój o wiele za duży na mnie sweter i podał. Założyłam odzienie z wielkim bananem na twarzy.

-Ej, ej, ej. -Fred złapał mnie za rękę kiedy szłam już powoli w stronę zamku. Wskazał palcem swój policzek uśmiechając się jak głupi.

-Nie odwrócisz się? -Zapytałam przybliżając się do bliźniaka.

-Nie. -Powiedział pewnie.

-Obiecujesz? -Upewniłam się.

-Obiecuję. -Położył prawą dłoń na klatce piersiowej w miejscu serca. Już miałam złożyć pocałunek na jego policzku kiedy niespodziewanie odwrócił głowę.

-Obiecałeś! -Krzyknęłam odrywając się od rudzielca. Fred pokazał mi dwa skrzyżowane palce łamiące obietnicę. -O ty mendo.. -Śmiałam się cicho, a Fred ponownie złączył nasze usta.

***

Obudziłam się cała mokra. Sen. Znowu ten okropny sen. W sypialni było ciemno jak nie wiem. Mruknęłam cicho Lumos i sprawdziłam godzinę. 2:39.. Ponownie widziałam jak Voldemort torturuje moją rodzinę, jak chce wyciągnąć informacje o mnie. Tylko dlaczego? Po co? Te pytania krążyły po mojej głowie. Sprawdziłam godzinę ponownie. 3:21.. Nie zasnę..

Wstałam jak najciszej się dało. Na paluszkach wyszłam z dormitorium dziewcząt piątego roku kierując się do sypialni chłopców z siódmego.

-Tylko się nie wyjeb Meg. -Zaśmiał się Annabeth. Posłałam jej mordercze spojrzenia i wróciłam do skradania się. Starałam się otworzyć jak najciszej drzwi, na moje nieszczęście coś zawsze musi pójść nie tak i drzwi zaskrzypiały. Na mojej twarzy pojawił się grymas. -Ciamajdaaaa.. -Przeciągała wymyślona przeze mnie postać. Na całe szczęście żaden z chłopców się nie obudził. Odetchnęłam z ulgą i podreptałam do łóżka Freda. Odchyliłam lekko kotarę i wślizgnęłam się pod kołdrę.

-Meg co ty tu..? -Wychrypiał Fred.

-Miałam koszmar.. -Szepnęłam cicho.

-Chodź tu. -Mruknął, a ja zadowolona, że mnie nie wyrzucił wtuliłam się w jego klatkę piersiową.

-Co Ci się śniło? -Wymamrotał w moją szyję.

-Nic takiego Fred, nic takiego.. -Bliźniak pocałował moją odsłoniętą szyję. Po chwili już spał obejmując mnie. Zamknęłam oczy czekając na sen, który nastąpił po jakimś czasie..

~~~~

George:

1.Powiedz coś więcej na ten "skomplikowany" temat swojego związku!

2. Wyjdziesz za mnie?

George:

1.Bo ja nie wiem czy my do końca jesteśmy razem..

2. Emmm?


Fred&George: Nie jesteście identyczni. Można was łatwo rozróżnić, bo Fred wygląda jak psychopatyczny klaun, a George jak smutny stary piesek. Nie, ze coś, lubię klauny i pieski.

Fred&George: *szczerzą się jak głupi*


Syriusz: Co powiesz, żebym pokazała Ci moje kotki w piwnicy?

Syriusz: Wolę psy.


Snape: A co jeśli nie umiem gotować, bo jestem największą sierotą i niezdarą jaką świat widział? Zrobisz mi placki ziemniaczane? Plis, tatuś.. *oczy szczeniaczka*

Snape: *macha różdżką od niechcenia, a na talerzu pojawiają się placki ziemniaczane*


Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyWhere stories live. Discover now