14.

1.6K 113 2
                                    

Dni mijały dość spokojnie. Siedziałam właśnie razem z Fredem i Georgem w tajnej kryjówce, gdzie ważyli eliksir postarzający. W ten oto sposób chcieli wrzucić swoje nazwiska do Czary Ognia. Ja siedziałam i czytałam książkę.

-Wiesz co Meg.. -Powiedział George w pewnej chwili.

-Hmm? -Zapytałam wciąż wpatrując się w książkę.

-Zmieniłaś się odkąd się poznaliśmy. -Mruknął i na mnie spojrzał. Popatrzyłam na niego dość dziwnie, bo zaraz zaczął tłumaczyć co miał na myśli. -Chodzi mi o to, że już nie jesteś trzęsiportkiem. -Powiedział i zaczął mieszać coś w kociołku.

-To źle? -Zapytałam po dłuższej chwili. Kiedy poznałam bliźniaków bliżej przestałam być już szarą myszką. Rozmawiałam normalnie z ludźmi. Stałam się odważna jak na Gryffona przystało. Czasem tylko miałam chwile słabości i w tych właśnie momentach Fred i George pomagali mi przezwyciężać stare przyzwyczajenia, czyli strach przed praktycznie wszystkim.

- Nie. -Odezwał się Fred. -To jest wręcz bardzo dobrze. Nie mielibyśmy z kim robić żartów, nie licząc oczywiście Lee. -Dodał po chwili na co się zaśmiałam.

- Poradzilibyście sobie beze mnie. -Powiedziałam z lekkim uśmiechem i wróciłam do lektury.

-Nie zgadzam się. -Zaśmiał się George i wrócił do ważenia eliksiru.

***

Siedziałam jak większość uczniów w sali gdzie stała Czara Ognia. Obserwowaliśmy jak uczniowie wrzucają swoje nazwiska do czary i rozmawialiśmy. Kiedy przyszedł Wiktor Krum wszyscy obserwowali go z lekkim zachwytem i strachem jednocześnie. Przyszedł, wrzucił i odszedł. Po paru minutach do sali wpadli bliźniacy. Ja i Hermiona patrzyłyśmy na nich z lekkim zawiedzeniem, że podejmują ryzyko chcąc wrzucić nazwiska do czary. Hermiona ostrzegła ich chyba po raz setny, co nie poskutkowało. Ja zrezygnowałam z wybijania im tego pomysłu już po drugiej próbie, wiedziałam, że i tak zrobią co chcą. Kiedy rudzielce przekroczyli linie wieku, którą wyznaczył Dumbledore jakaś siła wyrzuciła ich z okręgu, a na ich twarzach wyrosły długie brody. Wyglądali przekomicznie. Lee poszedł z nimi do skrzydła szpitalnego, a wszyscy naokoło ryczeli ze śmiechu. Po tej całej sytuacji nasza czwórka udała się na śniadanie. Cieszyłam się, że nie ma przy mnie Freda i Georgea, bo doskonale wiem, że zostałabym zmuszona do jedzenia. Czekałam, aż moi przyjaciele zjedzą pijąc sok dyniowy i rozmawiając z nimi.

-Zamierzasz coś zjeść? -Spytała Hermiona biorąc kolejną łyżkę owsianki z owocami.

-Nieee jakoś nie mam ochoty. -Powiedziałam i wzięłam łyk soku.

-To już kolejny raz jak nie jesz.. -Mruknął Harry przyglądając mi się, a ja się tylko uśmiechnęłam.

-Ja nie wytssymalbymm bez jedzeenia -Wybełkotał Ron przeżuwając swojego tosta. Spojrzałam na niego z lekkim obrzydzeniem i upiłam kolejnego łyka.

Po śniadaniu, którego w ogóle nie tknęłam udaliśmy się do Hagrida. Olbrzym jak zwykle był bardzo przyjazny i poczęstował nas swoimi wypiekami. Kiedy nie tknęłam żadnego podczas picia herbaty spojrzał na mnie dziwnie.

-Czy mi się wydaje czy ty wychudłaś Meghan? -Zapytał. W głębi serca się ucieszyłam, że moja "dieta" skutkuje.

-Meghan się głodzi. -Powiedział Ron biorąc łyka herbaty z wielkiego kubka, które przypominało wiadro.

-Jak to głodzisz się?!- Spytał oburzony. Westchnęłam tylko.

-Posłuchajcie mnie teraz wszyscy. -Powiedziałam stanowczo. -Ja się NIE GŁODZĘ, ja po prostu JEM MNIEJ. Jak nie jestem głodna to nie jem, jak zgłodnieje to coś zjem i to jest całkowicie normalne. -Skończyłam swój monolog i wzięłam łyk herbaty, żeby się trochę uspokoić.

Nikt już nic więcej nie mówił na temat mojego odżywiania. Rozmawialiśmy o Turnieju Trójmagicznym i, o tym że dzisiaj poznamy reprezentantów szkół. Wszyscy byliśmy naprawdę podnieceni zbliżającym się wydarzeniem.

***

Szłam właśnie do biblioteki, żeby znaleźć jakąś ciekawą książkę do poczytania. Chciałam jakoś zagospodarować czas wolny kiedy miałam już odrobione wszystkie lekcje na przyszły tydzień. Przemierzałam właśnie pusty dość korytarz kiedy znikąd pojawili się bliźniacy.

-Siema mordko! -Krzyknął Fred i poczochrał moje włosy za co nadepnęłam mu na nogę.
-Gdzie wasze brody? -Zapytałam.

-Wiesz Pani Pomfrey się nimi zajęła. -Powiedział George i poruszył śmiesznie brwiami na co się zaśmiałam.

-A tak w ogóle to jadłaś śniadanie? -Zapytał Fred, a ja aż stanęłam w miejscu ze złości, która mnie właśnie ogarnęła. Bliźniacy nie zauważyli tego na początku i szli kawałek dalej, kiedy zorientowali się, że mnie nie ma odwrócili się i spojrzeli w moją stronę. Miałam chyba dość groźną minę, bo obaj przełknęli głośno ślinę.

-Znosiłam wasze jakże upierdliwe kontrole od wakacji i mam już zdecydowanie dosyć!- Zaczęłam krzyczeć szeptem, żeby nie narobić afery na korytarzu. -Pilnowaliście tego co jem praktycznie cały czas i czy w ogóle jem, MAM DOŚĆ!-Wrzasnęłam. -Od dzisiaj nie macie prawa mieszać się w moje odżywianie! -Powiedziałam stanowczo i skierowałam się prosto do biblioteki nie czekając na nich. Wolałam wręcz, żeby za mną nie szli. Usłyszałam tylko szept Freda..

-Moje biedactwo..

~~~~
Fred- Dlaczego cały czas pilnujesz, żeby Meghan jadła?

Fred: Meghan to taka moja mała siostrzyczka, której muszę pilnować dosłownie we wszystkim.. Ta kobieta jest po prostu uparta jak osioł. Jak widzisz postanowiła nie jeść... Uwierz mi spędzam z nią 24/7 i to widać. Więc jako starszy brat zmuszam ją do tego dla jej dobra. Jak widać po ostatnich wydarzeniach mam zakaz co mi się w ogóle nie podoba  -,-.

~~~~
Było tylko jedno pytanie, ale że to coś nowego postanowiłam, że pomimo minimalnej liczbie pytań jak napisałam wcześniej (4) będę na nie odpowiadać (a raczej bohaterowie) niezależnie od ilości.
Zadawajcie pytania!
Tak poza tym przepraszam za błędy w tym rozdziale, ale jestem chora i z gorączką naprawdę nie jest łatwo.. Postaram się wstawić następny  tak jak zwykle w czwartek, ale niczego nie obiecuję..
Miłego weekendu majowego poraz 2!!! Xd
Sadie

Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyWo Geschichten leben. Entdecke jetzt