51.

979 77 14
                                    


-Musicie się skupić. -Mówił Harry. -Wasze najszczęśliwsze wspomnienie. Wytworzenie cielistego patronusa jest trudne, ale w postaci tarczy też jest bardzo użyteczny.

-Expecto Patronum. -Szepnęłam. Z mojej różdżki wystrzeliła biała nitka i przyjęła kształt lisa. -Co? -Zdziwiłam się.

-O co chodzi? -Zapytała Hermiona podchodząc do mnie.

-Mój patronus się zmienił.. Wcześniej miał kształt feniksa. -Zmarszczyłam brwi.

-Tak się czasem zdarza. Musiałaś przeżyć coś ciężkiego skoro twój patronus uległ zmianie.

-Śmierć rodziców.. I Amy.. -Szepnęłam.

-Bardzo możliwe. -Powiedziała brunetka, a patronus królik przeskoczył między nami, na co gwałtownie się odsunęłam.

Nagle wszystko ucichło. Od strony drzwi zaczęła pękać ściana. Harry zbliżył się do niej chcąc zobaczyć o co chodzi. Odsunął się jednak szybko. W ścianie powstała wielka dziura, w której stała Umbridge, Filch i cała Brygada Inkwizycyjna. Mój wzrok spotkał się ze wzrokiem Draco. Przełknęłam głośno ślinę.

***

Dumbledore uciekł ze szkoły za pomocą Faweksa. Umbridge przejęła stanowisko dyrektora. Hogwart pogrążył się w chaosie. Dziwne zakazy zaczęły obowiązywać naszą placówkę szkolną. Jednym słowem MASAKRA.

-Dzisiaj masz szlaban, reszta też. -Podszedł do mnie Draco ze smutkiem w oczach.

-Dzięki za doinformowanie. -Mruknęłam i zaczęłam kierować się w stronę Wielkiej Sali na obiad.

-Jesteś zła? -Malfoy szedł za mną.

-Nie. -Odparłam i poprawiłam torbę z książkami.

-Wydaje mi się, że jest inaczej. -Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę pierwszych lepszych drzwi.

-Zostaw mnie. -Szarpałam się. Chłopak jednak był zdecydowanie silniejszy.

-Serio nie chcę, żebyś się na mnie gniewała. Postaram się zwolnić Cię ze szlabanu. -Blondyn gadał jak katarynka.

-Nie jestem i nie rób tego. -Powiedziałam całkowicie poważnie i spojrzałam mu w oczy.

-Dlaczego? Przynajmniej nie..

-Malfoy. -Przerwałam mu. -I tak Umbridge mnie nienawidzi. Narobisz kłopotów i mi i sobie.

-Ale..

-Żadnego ALE. -Warknęłam i wyszłam z pustej sali lekcyjnej.

***

-Macie napisać sześćdziesiąt razy "Gwardia Dumbledora" -Umbridge siedziała za biurkiem popijając herbatkę. Członkowie Brygady Inkwizycyjnej krążyli pomiędzy naszymi ławkami. Koło mnie oczywiście chodził Malfoy. Zaczęłam pisać. Z każdym kolejnym słowem ręka piekła mnie coraz bardziej. Przy czterdziestym zdaniu krew zaczęła mi się sączyć. Odłożyłam pióro i zaczęłam ciężko oddychać.

-Jej już wystarczy. -Powiedział nie kto inny jak Draco i zaczął gładzić moje plecy. Wszyscy zaczęli mi się przyglądać.

-Ile zdań napisała? -Zapytała Ropucha, a mi oczy zaszły łzami. Draco zaczął przeliczać zdania.

-Czterdzieści. -Odparł i zaczął zwijać pergamin.

-Jeszcze dwadzieścia. -Umbridge wzięła łyk herbaty.

-Ale..

-Nie ma żadnych ALE Panie Malfoy. -Uśmiechnęła się sztucznie. Draco rozwinął ponownie pergamin i położył na ławce.

-Ja za nią napisze te dwadzieścia zdań.. -Wypuścił głośno powietrze, a na twarzach wszystkich włącznie z moją zawitało zdziwienie.

-Co? Nie! -Krzyknęłam.

-Panie Malfoy proszę dać sobie spokój i oddać jej pergamin i pióro. -Kobieta wstała i zaczęła krążyć po sali. Blondyn wykonał posłusznie jej polecenie mordując ją wzrokiem. Zaczęłam znowu pisać. Po mojej twarzy spływały słone łzy bólu. Napisałam jeszcze sześć zdań i ponownie odłożyłam pióro. Zaczęłam zaciskać ręce w pięści.

-Niech jej Pani odpuści! -Krzyknął Fred i wstał ze swojej ławki podchodząc do mnie.

-PANIE WEASLEY! Niech Pan wróci na swoje miejsce! -Twarz kobiety się zaróżowiła.

-Malfoy zaprowadź ją do Skrzydła Szpitalnego. -Fred odwrócił się w stronę Draco.

-MALFOY JEŚLI TO ZROBISZ DOSTANIESZ SZLABAN! ROGER JEŚLI WYJDZIESZ DOŁOŻĘ CI DODATKOWE ZDANIA! -Wrzasnęła kobieta. Do pomieszczenia wpadła McGonagall.

-Co się dzieje? -Na jej twarzy było widać porządny grymas.

-Meghan jest na skraju wyczerpania, a ten Różowy Potwór karze jej kończyć szlaban! -Krzyknął zdenerwowany Fred.

-Dam sobie radę.. -Wymamrotałam.

-Minervo nie masz innych zajęć? -Zapytała Umbridge przesłodzonym głosem.

-Nie będziesz tak traktować moich podopiecznych. -Powiedziała zdenerwowana McGonagall.

-Jestem dyrektorem tej placówki. Robię co chcę. -Uśmiechnęła się drwiąco.

-Malfoy zaprowadź ją do Skrzydła Szpitalnego, Pani Pomfrey się nią zajmie. -Draco pomógł mi wstać. Powoli zaczęłam iść z nim w stronę wyjścia.

-Od przyszłego roku Minervo, już tu nie pracujesz.. -Usłyszałam głos Umbridge, a blondyn zamknął drzwi sali.

-Dałabym sobie radę. -Mruknęłam w stronę chłopaka.

-Nie marudź. Pani Pomfrey Ci pomoże. -Powiedział chłopak i przerzucił mnie przez ramię.

-Sama pójdę. -Warknęłam.

-Nie kochanie, nie ma mowy..


No i pięć rozdziałów mamy za sobą. Mam nadzieję, że taki specjał wam się podoba. Jak wspomniałam na początku na pytania zadane w tych pięciu rozdziałach odpowiem w następnym rozdziale.

Czarodziejskiego dnia!

Sadie

Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyWhere stories live. Discover now