-Musicie się skupić. -Mówił Harry. -Wasze najszczęśliwsze wspomnienie. Wytworzenie cielistego patronusa jest trudne, ale w postaci tarczy też jest bardzo użyteczny.
-Expecto Patronum. -Szepnęłam. Z mojej różdżki wystrzeliła biała nitka i przyjęła kształt lisa. -Co? -Zdziwiłam się.
-O co chodzi? -Zapytała Hermiona podchodząc do mnie.
-Mój patronus się zmienił.. Wcześniej miał kształt feniksa. -Zmarszczyłam brwi.
-Tak się czasem zdarza. Musiałaś przeżyć coś ciężkiego skoro twój patronus uległ zmianie.
-Śmierć rodziców.. I Amy.. -Szepnęłam.
-Bardzo możliwe. -Powiedziała brunetka, a patronus królik przeskoczył między nami, na co gwałtownie się odsunęłam.
Nagle wszystko ucichło. Od strony drzwi zaczęła pękać ściana. Harry zbliżył się do niej chcąc zobaczyć o co chodzi. Odsunął się jednak szybko. W ścianie powstała wielka dziura, w której stała Umbridge, Filch i cała Brygada Inkwizycyjna. Mój wzrok spotkał się ze wzrokiem Draco. Przełknęłam głośno ślinę.
***
Dumbledore uciekł ze szkoły za pomocą Faweksa. Umbridge przejęła stanowisko dyrektora. Hogwart pogrążył się w chaosie. Dziwne zakazy zaczęły obowiązywać naszą placówkę szkolną. Jednym słowem MASAKRA.
-Dzisiaj masz szlaban, reszta też. -Podszedł do mnie Draco ze smutkiem w oczach.
-Dzięki za doinformowanie. -Mruknęłam i zaczęłam kierować się w stronę Wielkiej Sali na obiad.
-Jesteś zła? -Malfoy szedł za mną.
-Nie. -Odparłam i poprawiłam torbę z książkami.
-Wydaje mi się, że jest inaczej. -Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę pierwszych lepszych drzwi.
-Zostaw mnie. -Szarpałam się. Chłopak jednak był zdecydowanie silniejszy.
-Serio nie chcę, żebyś się na mnie gniewała. Postaram się zwolnić Cię ze szlabanu. -Blondyn gadał jak katarynka.
-Nie jestem i nie rób tego. -Powiedziałam całkowicie poważnie i spojrzałam mu w oczy.
-Dlaczego? Przynajmniej nie..
-Malfoy. -Przerwałam mu. -I tak Umbridge mnie nienawidzi. Narobisz kłopotów i mi i sobie.
-Ale..
-Żadnego ALE. -Warknęłam i wyszłam z pustej sali lekcyjnej.
***
-Macie napisać sześćdziesiąt razy "Gwardia Dumbledora" -Umbridge siedziała za biurkiem popijając herbatkę. Członkowie Brygady Inkwizycyjnej krążyli pomiędzy naszymi ławkami. Koło mnie oczywiście chodził Malfoy. Zaczęłam pisać. Z każdym kolejnym słowem ręka piekła mnie coraz bardziej. Przy czterdziestym zdaniu krew zaczęła mi się sączyć. Odłożyłam pióro i zaczęłam ciężko oddychać.
-Jej już wystarczy. -Powiedział nie kto inny jak Draco i zaczął gładzić moje plecy. Wszyscy zaczęli mi się przyglądać.
-Ile zdań napisała? -Zapytała Ropucha, a mi oczy zaszły łzami. Draco zaczął przeliczać zdania.
-Czterdzieści. -Odparł i zaczął zwijać pergamin.
-Jeszcze dwadzieścia. -Umbridge wzięła łyk herbaty.
-Ale..
-Nie ma żadnych ALE Panie Malfoy. -Uśmiechnęła się sztucznie. Draco rozwinął ponownie pergamin i położył na ławce.
-Ja za nią napisze te dwadzieścia zdań.. -Wypuścił głośno powietrze, a na twarzach wszystkich włącznie z moją zawitało zdziwienie.
-Co? Nie! -Krzyknęłam.
-Panie Malfoy proszę dać sobie spokój i oddać jej pergamin i pióro. -Kobieta wstała i zaczęła krążyć po sali. Blondyn wykonał posłusznie jej polecenie mordując ją wzrokiem. Zaczęłam znowu pisać. Po mojej twarzy spływały słone łzy bólu. Napisałam jeszcze sześć zdań i ponownie odłożyłam pióro. Zaczęłam zaciskać ręce w pięści.
-Niech jej Pani odpuści! -Krzyknął Fred i wstał ze swojej ławki podchodząc do mnie.
-PANIE WEASLEY! Niech Pan wróci na swoje miejsce! -Twarz kobiety się zaróżowiła.
-Malfoy zaprowadź ją do Skrzydła Szpitalnego. -Fred odwrócił się w stronę Draco.
-MALFOY JEŚLI TO ZROBISZ DOSTANIESZ SZLABAN! ROGER JEŚLI WYJDZIESZ DOŁOŻĘ CI DODATKOWE ZDANIA! -Wrzasnęła kobieta. Do pomieszczenia wpadła McGonagall.
-Co się dzieje? -Na jej twarzy było widać porządny grymas.
-Meghan jest na skraju wyczerpania, a ten Różowy Potwór karze jej kończyć szlaban! -Krzyknął zdenerwowany Fred.
-Dam sobie radę.. -Wymamrotałam.
-Minervo nie masz innych zajęć? -Zapytała Umbridge przesłodzonym głosem.
-Nie będziesz tak traktować moich podopiecznych. -Powiedziała zdenerwowana McGonagall.
-Jestem dyrektorem tej placówki. Robię co chcę. -Uśmiechnęła się drwiąco.
-Malfoy zaprowadź ją do Skrzydła Szpitalnego, Pani Pomfrey się nią zajmie. -Draco pomógł mi wstać. Powoli zaczęłam iść z nim w stronę wyjścia.
-Od przyszłego roku Minervo, już tu nie pracujesz.. -Usłyszałam głos Umbridge, a blondyn zamknął drzwi sali.
-Dałabym sobie radę. -Mruknęłam w stronę chłopaka.
-Nie marudź. Pani Pomfrey Ci pomoże. -Powiedział chłopak i przerzucił mnie przez ramię.
-Sama pójdę. -Warknęłam.
-Nie kochanie, nie ma mowy..
No i pięć rozdziałów mamy za sobą. Mam nadzieję, że taki specjał wam się podoba. Jak wspomniałam na początku na pytania zadane w tych pięciu rozdziałach odpowiem w następnym rozdziale.
Czarodziejskiego dnia!
Sadie
![](https://img.wattpad.com/cover/66571225-288-k652175.jpg)
YOU ARE READING
Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred Weasley
FanfictionZanim zaczniesz czytać musisz wiedzieć, że jest tu pełno błędów ortograficznych, gramatycznych itp. Kiedy zaczynałam to pisać moje zdolności pisarskie nie były zbyt dobre, co nie znaczy, że teraz takie są. Poprawiona wersja znajduje się na moim prof...