33.

1.1K 95 4
                                    

3/10

Była jakaś szósta rano, a ja stałam przy kuchence smażąc bekon i jajka. Nie mogłam spać, więc postanowiłam pomóc w jakimś stopniu Pani Weasley.

-Nie śpisz? -Dotarł do mnie głos matki rudzielców.

-Nie.. -Mruknęłam.

-Co się stało dziecko? -Kobieta zaczęła kroić warzywa do sałatki. Co miałam jej powiedzieć? Że jestem sierotą i mi z tym trochę ciężko? Że wciąż męczy mnie anoreksja?

-Nic psze Pani.. -Przekręciłam bekon na drugą stronę.

-Widzę, że coś Cię męczy. -Pani Molly wrzuciła pomidory do miski. Do pomieszczenie wszedł Lupin, Syriusz i Pan Weasley. Podałam im śniadanie, a oni posłali mi swoje uśmiechy.

-Jak tak dalej pójdzie to będziesz lepszą kucharką niż Molly. -Puścił mi oczko Syriusz. Kobieta piorunowała Blacka wzrokiem, a wszyscy próbowali ukryć śmiech kaszlem. Usiadłam obok Huncwota i wzięłam butelkę kremowego piwa.

-Meghan nie jesz? -Zapytał Lupin, a mi mina zrzedła.

-Nie jetem jeszcze głodna. -Powiedziałam biorąc łyk napoju.

-O nie! Tym razem Ci nie popuszczę! -Pani Weasley postawiła przede mną talerz pełen jedzenia.

-Właśnie, mieliśmy pojechać do Munga sprawdzić czy anoreksja Ci się nie pogłębia. -Westchnął Pan Artur.

-Co? -Otworzyłam szeroko buzię.

-Dumbledor nam o tym wczoraj przypomniał. -Kobieta usiadła obok męża.

-Nie ma takiej potrzeby. -Powiedziałam szybko i założyłam włosy za ucho.

-Mimo wszystko trzeba sprawdzić czy wszystko jest już w porządku. -Powiedział Syriusz, a ja obdarzyłam go morderczym wzrokiem.

-To prawda Meghan. -Dodał były nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią.

***

-Artur bierz Harry'ego do tego Ministerstwa, bo się spóźnicie, a ja, Meghan i Remus jedziemy do Munga. -Ponaglała wszystkich matka Weasley'ów. -Chodź Meghan. -Powiedział i wyszliśmy z domu.

-A nie możemy zostać? Czuję się na prawdę świetnie. Nie ma potrzeby zawracania sobie tym wszystkim głowy. -Mówiłam idąc za kobietą.

-Nie marudź kochaniutka. Im szybciej tam dotrzemy, tym szybciej wrócimy. -Odparła przyjaźnie. Lupin poklepał mnie po plecach. Nie odzywałam się już więcej. Szłam w milczeniu.

Kiedy dotarliśmy już do przejścia do Świętego Munga zaczęłam się strasznie stresować. Pielęgniarka z recepcji zaprowadziła nas pod drzwi doktor McLie. Musieliśmy chwilę poczekać. Nie minęło jednak dziesięć minut kiedy młoda kobieta otworzyła drzwi swojego gabinetu.

-Zapraszam. -Powiedział przyjaźnie. Niechętnie weszłam do środka za Panią Weasley. -To o co chodzi? -Zapytała.

-Przychodzimy z anoreksją. Profesor Dumbledore podobno wcześniej z Panią rozmawiał. -Pani Molly usiadła na krześle.

-A no tak. Meghan rozbierz się. Musze zobaczyć ile ważysz i jak bardzo widoczne są kości. -Doktorka posłała mi uśmiech. Niechętnie rozebrałam się do bielizny. Kobieta zaczęła oglądać moje ciało. -Nie wygląda to za dobrze.. -Rzekła kobieta. -Stań jeszcze na wadze. -Wskazała znienawidzone przeze mnie urządzenie. Z lekkim oporem wykonałam polecenie. -Hmm 35kg. -Mruknęła i przymrużyła oczy. -Kiedy ostatnio byłaś pod kontrolą lekarza?

-W czerwcu.. -Szepnęłam cicho.

-Ile w tedy ważyłaś? -Zapytała.

-Nie pamiętam. -Mruknęłam. Kobieta machnęła różdżką i w jej rękach znalazły się jakieś dokumenty.

- Z tych papierów wynika, że ostatnio byłaś badana 15 czerwca i ważyłaś 49kg. Potem przestałaś chodzić na kontrolę. -Mruknęła kobieta. -Możesz się ubrać. -Powiedziała. Razem z Panią Weasley wyszły z gabinetu. -Nie jest z nią dobrze. Jest wręcz gorzej niż poprzednio. -Mówiła doktor za drzwiami.

-I co w związku z tym? -Usłyszałam zmartwiony głos Pani Weasley.

-Musi tu zostać na jakiś czas. Nie może się szwendać w takim stanie na zewnątrz. -Odparła kobieta.

-Na jak długo? -Zapytał Lupin.

-Jakiś czas.. Nie wiem.. Aż będzie lepiej. -Odparła McLie.

***

Siedziałam na moim nowym łóżku. Pani Weasley spoczywała na krześle obok mnie. Lupin przeteleportował się do Kwatery po najpotrzebniejsze rzeczy. Miał wrócić niedługo. Drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wparowali bliźniacy wraz z wilkołakiem.

-Miałeś przyjść sam. -Żachnęła się kobieta.

-Wybacz Molly, ale twoi synowie są nie do zatrzymania. -Powiedział mężczyzna i położył torbę na stoliku nocnym obok łóżka.

-Dlaczego znowu nam to robisz? -Zapytali bliźniacy jednocześnie, a ja spuściłam głowę w dół..

-Bo ja wiem.. -Powiedziałam i oparłam się o rękę Freda.

Meghan, Meghan, Meghan.. Jak zwykle wpadasz w jakieś kłopoty kobieto -,- No cóż.. To już 3 dzień maratonu! Jej! Przed nami jeszcze 7 rozdziałów! A tak btw to dziękuję za 11k wyświetleń, które dzisiaj wybiło.
Do następnego!
Sadie

Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang