10.

1.8K 130 6
                                    

Obudził mnie jeden wielki wrzask i z tego, co zauważyłam nie tylko mnie. Wszyscy się poderwali. Pan Weasley wyszedł z namiotu, żeby sprawdzić co się dzieje i po chwili wrócił pobladły na twarzy.

- Śmierciożercy atakują. Charlie, Billy, Percy wy idziecie pomóc mi i Ministerstwu ogarnąć całe zamieszanie. Reszta.. -Przeleciał wzrokiem po nas wszystkich - wy idziecie schować się w lesie. - Dodał.

Wyszłam z wielkim pośpiechem z namiotu i miałam zamiar iść razem z Harry'm, Ronem i Hermioną, ale poczułam jak ktoś szarpie mnie w przeciwną stronę. Spojrzałam na mojego "porywacza", którym okazał się być Fred.

-Spokojnie. -Powiedział i zacisnął mocniej moją rękę.

***

Minęło jakieś pół godziny od kiedy siedzieliśmy w lesie. Nasza czwórka była lekko wystraszona. Mówię oczywiście raczej o mnie i Ginny. Bliźniacy zachowali zimną krew i pilnowali naszej dwójki. Spojrzałam na niebo tak od niechcenia i zauważyłam coś strasznego.

-Mroczny Znak.. -Szepnęłam. Wszystkie oczy powędrowały na moją sylwetkę, a następnie na niebo.

-Ludzie chyba powinniśmy wracać do namiotu.. -Wymamrotał George.

Wszyscy podnieśliśmy się i zaczęliśmy iść powoli w stronę, z której przyszliśmy. Fred ponownie złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Na moje nieszczęście potknęłam się o korzeń. Fred przez to nagłe szarpnięcie z mojej strony upadł zaraz po mnie na moje nogi.

-To już dzisiaj drugi raz skarbie. -Zaśmiał się.

-Fred ty idioto zejdź ze mnie. -Powiedziałam poważnie. Rudzielec posłusznie wstał i wyciągnął do mnie rękę. Poderwał mnie do góry, a ja poczułam nagły ból w prawej nodze.

-Yhhh -Jęknęłam i zamknęłam oczy. 

-Ehhh ty to masz pecha. -Stwierdził George.

-Co ty nie powiesz -Powiedziałam i posłałam mu gniewne spojrzenie.

-George na co czekasz? -Zapytał Fred. -Pomóż mi ją wsiąść na barana. -Dodał.

-Chłopaki pójdę sama. -Odparłam i zaczęłam iść, gdy w pewnej chwili znowu zaczęłam lecieć, tylko że do przodu. Byłam gotowa na zaliczenie gleby, kiedy poczułam silne ręce na swojej tali. Zawisłam dosłownie parę centymetrów nad ziemią.

-Coś mi się nie wydaje -Odezwała się Ginny. George wziął mnie na ręce. Spojrzałam na niego, a on się do mnie uśmiechnął. Posadził mnie na barana u Freda, a ja byłam pewna, że mój przyjaciel załamie się pod moim ciężarem.

-Idziemy dalej. -Powiedział Fred i ruszyliśmy. Położyłam swoją głowę na ramieniu Freda i momentalnie zauważyłam jak się uśmiecha.

-Jestem za ciężka.. -Szepnęłam mu do ucha.

-Jesteś lekka jak piórko -Zaśmiał się.

-Wcale nie. Postaw mnie pójdę sama. -Powiedziałam stanowczo.

-Nie ma mowy, żebyś szła sama. Tak poza tym to jesteś naprawdę lekka. Ile ty w ogóle ważysz, 50kg? -Zapytał, a ja się zaczerwieniłam.

-Ostatnio jak się ważyłam.. -Wzięłam kilka głębokich oddechów. - To coś około 50kg.. -Powiedziałam z wstydem. To było naprawdę dużo. Wstydziłam się trochę, że ważę aż tyle.

-50kg to strasznie mało -Powiedział i odwrócił twarz w moją stronę, żeby na mnie spojrzeć.

-To jest dużo Fred. Bardzo dużo.. Nie rozmawiajmy o tym, dobrze? -W moich oczach pojawiły się łzy, które szybko wytarłam. Bliźniak ich nie zauważył. Całe szczęście.

Szliśmy dalej w milczeniu do celu. Po jakiś 15 minutach zobaczyliśmy nasz namiot. Wypadł z niego Charlie i podbiegł w naszą stronę prawie się zabijając przez swoje własne nogi. Na szczęście w ostatniej chwili odzyskał równowagę.

-Nic wam się nie stało? -Zapytał.

-No wiesz Meg coś sobie zrobiła z nogą, a ogólnie to wszystko okej. -Powiedział George, a Charlie momentalnie na mnie spojrzał.

-Zanieście ją do namiotu, zaraz coś na to poradzimy -Rozkazał i posłał mi swój uśmiech.
Fred posadził mnie na sofie w salonie i poszedł po bandaże i takie tam. Wciąż się do mnie nie odzywał. Kiedy wrócił Percy zaczął "leczyć" moją nogę.

-Jak to się stało? -Spytał smarując moją kostkę jakąś dziwną mazią.

-Jestem dość niezdarna. -Powiedziałam, a Weasley już się więcej nie odezwał. Moja noga została wysmarowana jakimiś dziwnymi specyfikami i owinięta w bandaż. Kończyna wyglądała okropnie. Kiedy jej się przyglądałam po obu moich bokach usiedli bliźniacy.

-Jak tam? -Zapytał George i podciągnął swoje nogi pod brodę co wyglądało dość dziwnie.

-Ujdzie. -Powiedziałam i w tej samej chwili do namiotu wparował Pan Weasley, Harry, Ron i Hermiona.

-Co się stało?! -Podbiegł do mnie gospodarz.

-Meghan zaliczyła glebę o korzeń. -Powiedziała Ginny.

Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyWhere stories live. Discover now