Obudził mnie jeden wielki wrzask i z tego, co zauważyłam nie tylko mnie. Wszyscy się poderwali. Pan Weasley wyszedł z namiotu, żeby sprawdzić co się dzieje i po chwili wrócił pobladły na twarzy.
- Śmierciożercy atakują. Charlie, Billy, Percy wy idziecie pomóc mi i Ministerstwu ogarnąć całe zamieszanie. Reszta.. -Przeleciał wzrokiem po nas wszystkich - wy idziecie schować się w lesie. - Dodał.
Wyszłam z wielkim pośpiechem z namiotu i miałam zamiar iść razem z Harry'm, Ronem i Hermioną, ale poczułam jak ktoś szarpie mnie w przeciwną stronę. Spojrzałam na mojego "porywacza", którym okazał się być Fred.
-Spokojnie. -Powiedział i zacisnął mocniej moją rękę.
***
Minęło jakieś pół godziny od kiedy siedzieliśmy w lesie. Nasza czwórka była lekko wystraszona. Mówię oczywiście raczej o mnie i Ginny. Bliźniacy zachowali zimną krew i pilnowali naszej dwójki. Spojrzałam na niebo tak od niechcenia i zauważyłam coś strasznego.
-Mroczny Znak.. -Szepnęłam. Wszystkie oczy powędrowały na moją sylwetkę, a następnie na niebo.
-Ludzie chyba powinniśmy wracać do namiotu.. -Wymamrotał George.
Wszyscy podnieśliśmy się i zaczęliśmy iść powoli w stronę, z której przyszliśmy. Fred ponownie złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Na moje nieszczęście potknęłam się o korzeń. Fred przez to nagłe szarpnięcie z mojej strony upadł zaraz po mnie na moje nogi.
-To już dzisiaj drugi raz skarbie. -Zaśmiał się.
-Fred ty idioto zejdź ze mnie. -Powiedziałam poważnie. Rudzielec posłusznie wstał i wyciągnął do mnie rękę. Poderwał mnie do góry, a ja poczułam nagły ból w prawej nodze.
-Yhhh -Jęknęłam i zamknęłam oczy.
-Ehhh ty to masz pecha. -Stwierdził George.
-Co ty nie powiesz -Powiedziałam i posłałam mu gniewne spojrzenie.
-George na co czekasz? -Zapytał Fred. -Pomóż mi ją wsiąść na barana. -Dodał.
-Chłopaki pójdę sama. -Odparłam i zaczęłam iść, gdy w pewnej chwili znowu zaczęłam lecieć, tylko że do przodu. Byłam gotowa na zaliczenie gleby, kiedy poczułam silne ręce na swojej tali. Zawisłam dosłownie parę centymetrów nad ziemią.
-Coś mi się nie wydaje -Odezwała się Ginny. George wziął mnie na ręce. Spojrzałam na niego, a on się do mnie uśmiechnął. Posadził mnie na barana u Freda, a ja byłam pewna, że mój przyjaciel załamie się pod moim ciężarem.
-Idziemy dalej. -Powiedział Fred i ruszyliśmy. Położyłam swoją głowę na ramieniu Freda i momentalnie zauważyłam jak się uśmiecha.
-Jestem za ciężka.. -Szepnęłam mu do ucha.
-Jesteś lekka jak piórko -Zaśmiał się.
-Wcale nie. Postaw mnie pójdę sama. -Powiedziałam stanowczo.
-Nie ma mowy, żebyś szła sama. Tak poza tym to jesteś naprawdę lekka. Ile ty w ogóle ważysz, 50kg? -Zapytał, a ja się zaczerwieniłam.
-Ostatnio jak się ważyłam.. -Wzięłam kilka głębokich oddechów. - To coś około 50kg.. -Powiedziałam z wstydem. To było naprawdę dużo. Wstydziłam się trochę, że ważę aż tyle.
-50kg to strasznie mało -Powiedział i odwrócił twarz w moją stronę, żeby na mnie spojrzeć.
-To jest dużo Fred. Bardzo dużo.. Nie rozmawiajmy o tym, dobrze? -W moich oczach pojawiły się łzy, które szybko wytarłam. Bliźniak ich nie zauważył. Całe szczęście.
Szliśmy dalej w milczeniu do celu. Po jakiś 15 minutach zobaczyliśmy nasz namiot. Wypadł z niego Charlie i podbiegł w naszą stronę prawie się zabijając przez swoje własne nogi. Na szczęście w ostatniej chwili odzyskał równowagę.
-Nic wam się nie stało? -Zapytał.
-No wiesz Meg coś sobie zrobiła z nogą, a ogólnie to wszystko okej. -Powiedział George, a Charlie momentalnie na mnie spojrzał.
-Zanieście ją do namiotu, zaraz coś na to poradzimy -Rozkazał i posłał mi swój uśmiech.
Fred posadził mnie na sofie w salonie i poszedł po bandaże i takie tam. Wciąż się do mnie nie odzywał. Kiedy wrócił Percy zaczął "leczyć" moją nogę.-Jak to się stało? -Spytał smarując moją kostkę jakąś dziwną mazią.
-Jestem dość niezdarna. -Powiedziałam, a Weasley już się więcej nie odezwał. Moja noga została wysmarowana jakimiś dziwnymi specyfikami i owinięta w bandaż. Kończyna wyglądała okropnie. Kiedy jej się przyglądałam po obu moich bokach usiedli bliźniacy.
-Jak tam? -Zapytał George i podciągnął swoje nogi pod brodę co wyglądało dość dziwnie.
-Ujdzie. -Powiedziałam i w tej samej chwili do namiotu wparował Pan Weasley, Harry, Ron i Hermiona.
-Co się stało?! -Podbiegł do mnie gospodarz.
-Meghan zaliczyła glebę o korzeń. -Powiedziała Ginny.
![](https://img.wattpad.com/cover/66571225-288-k652175.jpg)
YOU ARE READING
Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred Weasley
FanfictionZanim zaczniesz czytać musisz wiedzieć, że jest tu pełno błędów ortograficznych, gramatycznych itp. Kiedy zaczynałam to pisać moje zdolności pisarskie nie były zbyt dobre, co nie znaczy, że teraz takie są. Poprawiona wersja znajduje się na moim prof...