84.

400 26 8
                                    




Blask księżyca oświetlała salon, który okrążałam chyba tysięczny raz. Słyszałam tykanie zegara, które mnie dobijało. Tyk.. tyk.. tyk..

Usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. Nie mogłam się uspokoić, ślub był dla mnie czymś niepojętnym. Skrzyp schodów dotarł do moich uszu.

- Nie śpisz?

- Nie, George.. - mruknęłam i oparłam się o oparcie. Chłopak ruszył do kuchni i zaczął brzęczeć naczyniami.

- Wszystkich obudzisz - spojrzałam w jego stronę.

- Wątpię, wszyscy śpią jak zabici - odparł. - No może oprócz ciebie, mnie i Freda, który próbuje ułożyć kostkę Rubika, mugole mają głupie zabawki - chłopak usadowił się obok i podał mi gorący kubek. - Czekolada - odpowiedział nim zdążyłam zapytać co to.

- Skąd Fred ma ten mugolski wnerwiacz? - zapytałam i spojrzałam na jego piegowatą twarz, była taka sama jak Freda, identyczna.

- Zwiedzaliśmy sobie ostatnio mugolskie sklepy, potrzebowaliśmy inspiracji - upiłam łyk gorącej czekolady, zadziałała jak lek kojący.

- Co u malucha? - położyłam dłoń na już sporym brzuchu, który rósł i rósł.

- Nie najlepiej, byłam dzisiaj u lekarza - westchnęłam, a George zrobił zdziwiona minę. - Miałam anoreksje, niedawno zabito we mnie horkruksa, który wyniszczył mi organizm - wyjaśniłam. - To nie jest nic dobrego dla rozwijającego się dziecka...

- No trochę się pospieszyliście, myślałam, że będziecie gdzieś w środku z dziećmi, a tu pierwsi - zaśmiał się cicho. Zapanowała cisza, w której rozbrzmiewało tylko tykanie zegara i delikatne wycie wiatru na zewnątrz.

- Co u Julii? - chłopak uśmiechnął się na samo wspomnienie o dziewczynie.

- Stara się o pracę w Ministerstwie - upił łyk. - Chce naprawić edukacje - pokręcił głową tak jakby się śmiał i załamywał jednocześnie.

- Oby jej się udało - odstawiłam pusty kubek na stół.

- Idź spać Meghan, dzisiaj ważny dzień  - George poklepał mnie po plecach jak starego kumpla, a raczej kumpelę.

- Ty też - uśmiechnęłam się do niego najszerzej jak tylko mogłam i ruszyłam na górę. Kiedy weszłam do pokoju, w którym miałam spać z Fredem paliło się światło, a chłopak siedział po turecku i układał kostkę Rubika, tak jak powiedział jego bliźniak. - Chodź pójdziemy już spać - szepnęłam.

- Nie mogę ułożyć tego gówna - powiedział zdenerwowany.

Podeszłam do niego i przytuliłam się. Stresował się tak jak ja, czułam to i widziałam.

- Chodź już - mruknęłam mu do ucha i położyłam dłoń na jego dłoni. Spojrzał na mnie i głośno westchnął.

- Megggg... - jęknął i położył głowę na moim ramieniu. Coś go męczyło, a ja nie wiedziałam co, nie był to ślub. Zaczęłam bawić się jego rudymi kędziorami.

- Wszystko będzie dobrze, prawda? - jego dłoń znalazła się na moim brzuchu. Pocałowałem jego czubek głowy, zawsze robił tak kiedy coś trapiło mnie, czułam się wtedy lepiej, teraz on tego potrzebował.

- Jak go nazwiemy? - zapytałam. Uśmiech pojawił się na twarzy Freda.

- Nie możemy go nazwać Maleństwo, prawda? - zapytał.

- Nie - zaśmiałam się, wiedziałam że na twarzy Weasley'a gości teraz uśmiech.

- Chodźmy już spać - szepnął po chwili. - W wielki dzień nie możemy wyglądać jak trupy - zaśmiałam się na te słowa.

Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz