20.

1.5K 104 24
                                    

Siedziałam właśnie w jakiejś dużej, pustej sali, gdzie wszyscy Gryfoni od czwartego do siódmego roku zostali zaciągnięci przez McGonagall. Powodem tego spotkania był oczywiście ten przeklęty bal. Chciała nas wszystkich nauczyć tańczyć, żebyśmy "nie przynieśli jej wstydu" jak to określiła. Co tam, że do tego wydarzenia został miesiąc. Kiedy tak siedziałam i wpatrywałam się w swoje buty myśląc nad kompletnie innymi sprawami, dostałam kuksańca w bok od Hermiony.

-Co? -Zapytałam wciąż wpatrując się w swoje buty.

-Fred się w ciebie wpatruje już dobre 10 minut. -Szepnęła, a jak na zawołanie podniosłam głowę. Spojrzałam na bliźniaka, rzeczywiście na mnie patrzył. "Co?" zapytałam porozumiewawczo. Uśmiechnął się i puścił do mnie oczko. Przewróciłam tylko oczami i wróciłam do poprzedniej czynności.

-Niczego nie chce. -Odparłam.

-Sądzę, że on sobie nie odpuści tego balu. -Zaśmiała się cicho.

-Nie idę na niego, mówiłam już.. -Wymamrotałam.

McGonagall wzięła właśnie Rona na środek parkietu, żeby zaprezentować uczniom jak mają tańczyć podczas balu. Wszyscy się z tego nabijali. Najbardziej chyba bliźniacy, którzy to parodiowali.

-A teraz ćwiczymy. Panowie proszą Panie! -Powiedziała głośno nauczycielka, na co wszystkie dziewczyny wstały, a ja zostałam na krześle. Naprawdę nie rozumiałam dlaczego się tak zerwały. Chłopcy zaczęli iść w stronę dziewcząt, a przede mną nagle wyrósł Fred.

-Czy mogę prosić Panią do tańca? -Zapytał kłaniając się. Zaśmiałam się tylko i podałam mu swoją dłoń. Wstałam i ruszyliśmy na środek parkietu. Weasley naprawdę świetnie tańczył. Ja natomiast poruszałam się jak kaczka, na co wybuchaliśmy śmiechem co jakiś czas. -Idzie ci coraz lepiej.

-Powiedział kiedy nie zaliczyłam upadku na podłogę przy obrocie jak kilka minut wcześniej.

-Ta jasne.. -Mamrotałam pod nosem na co się tylko zaśmiał.

-Mówię serio. -Podniósł mnie robiąc obrót w powietrzu. -Jesteś strasznie lekka. -Mruknął, a na jego twarz pojawiło się zastanowienie.

-Zdaje ci się jestem strasznie ciężka. -Odparłam i złapałam się jego ręki mocniej, żeby się nie przewrócić.

-Mówię poważnie. -Powiedział i ponownie mnie podniósł, ale tym razem nie robiąc obrotu. Stał i po prostu trzymał mnie przez co wisiałam w powietrzu.

-Postaw mnie, bo ci się coś z rekami stanie. -Zaczęłam machać nogami. McGonagall właśnie ogłosiła, że jest koniec zajęć i wszyscy zaczęli się rozchodzić.

-Nie, dopóki nie zgodzisz się pójść ze mną na bal i się nie zważysz. -Powiedział stanowczo.

-Chyba śnisz. -Spojrzałam na niego wściekła. Przerzucił mnie przez ramię i zaczął iść w stronę wyjścia.

-Ej, postaw mnie! -Krzyknęłam.

-Nope. -Odparł kiedy George do nas dołączył.

-Co się stało? -Zapytał bliźniak.

-Meg jest coś strasznie lekka. -Powiedział Fred i zaczął się kierować w stronę naszej kryjówki.

-Postaw mnie. -Fuknęłam.

-Nie ma mowy skarbie. -Zaśmiał się, a ja wypuściłam głośno powietrze.

-Nienawidzę was. -Burknęłam pod nosem.

-My ciebie też kochamy.

***

Siedziałam już jakieś dobre pół godziny patrząc na bliźniaków, którzy postawili przede mną wagę. Nie miałam zamiaru ich uświadamiać jak bardzo gruba jestem.

-Wejdź na tą wagę.. -Powiedział błagalnie George, na co tylko pokręciłam głową. Podszedł do mnie Fred i ponownie wziął mnie na ręce. Kopnęłam go w kolano, syknął z bólu. Mimo wszystko postawił mnie na tej przeklętej wadze.

-37kg.. -Przeczytał na głos. Obaj na mnie spojrzeli. -Coś ty zrobiła, że ważysz 37kg?! -Zapytał prawie krzycząc Fred.

-Ja no.. Nic.. -Odparłam. Zaczęłam bawić się włosami i zeszłam z wagi. Fred krążył po pokoju myśląc nad czymś gorączkowo.

-Meghan.. -Zaczął George. Powiedział moje pełne imię co świadczyło, że nie jest dobrze. -Wpadłaś w anoreksję.. -Dokończył, a w jego oczach pojawiły się łzy.

Fred złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Szliśmy tak we trójkę nie odzywając się do siebie. Poznałam drogę do skrzydła szpitalnego. Chciałam się wyrwać, ale moja ręka została ściśnięta jeszcze bardziej odcinając mi drogę ucieczki. Zresztą i tak jakbym się wyrwała za mną szedł George i mógł mnie złapać. Weszliśmy do pomieszczenia. Po paru sekundach pojawiła się Pani Pomfrey.

-Co się stało? -Zapytała spoglądając to na mnie, to na bliźniaków.

-Meghan ma anoreksję.. -Powiedział Fred, a w jego głosie wyczułam smutek..

~~~~
Fred:
Jak się poczułeś kiedy Meghan Ci odmówiła? Odpuścisz jej?

Fred: Momentalnie wszystko we mnie zamarło.. Poczułem się okropnie.. Nie mam zamiaru jej odpuścić.

Cedrik: Co Ci odwaliło? Co brałeś, że jesteś takim chamski? (Wiem połączyłam 3 pytania 😣)

Cedrik: Brać, nic nie brałem. Nie lubię jak mi ktoś odmawia *warczy*

George:
1. Z kim idziesz na bal?
2. Czy masz jakąś dziewczynę na oku?
3. Jakiego zaklęcia chciałeś użyć na Cedriku?

George:
1. Z Angeliną.. Julia mi odmówiła *grymas na twarzy*
2. Na oku to mam powiekę. A tak na poważnie, odpowiedziałem na to pytanie jakiś czas temu. Jeśli Cię to interesuje, cofnij sobie *puszcza oczko*
3. Drętwota, Expelliarmus itd itp *rumieni się*

Meghan:
1. Daj Fredowi szansę!
2. Też się załapię na korki?
3. Nie martw się tym idiotą!
4. Czy kochasz Freda?!

Meghan:
1. Ehhh *ciężko wzdycha*
2. No ba, że tak! Wszyscy co chcą korki wpisują się na listę pod spodem. (Czytaj "komentarze")
3. Nie mam zamiaru..
4. Nie mam zielonego pojęcia..

Ron: Czy potrafisz zabić kichnięciem?

Ron: Normalnego człowieka wątpię. Meghan tak.

Dumbledore:
1.Mogłabym chodzić do Hogwartu?
2. Czy widzi Profesor co czuje Fred do Meghan?

Dumbledore:
1. Jeśli posiadasz zdolności magiczne z chcęcią Cię przyjmę *puszcza oczko*
2. Nie przyglądałem się.

Snape:
1. Czy ksywka Smarkerus jest nadal aktualna?
2. Niech mi Pan wymyśli ksywkę.
3. Jak się czuje Pan Profesorze widząc Harry'ego na codzień?
4. Czy zazdrości Proferor młodym, zakochanym ludziom?

Snape:
1. Widzę jak nic chcesz zarobić szlaban. Do końca roku szkolnego o 10 w moim gabinecie.
2. Ofiara losu. (Nie zabijaj błagam xd jakoś muszę się wczuć w Snapa..)
3. Nie znam głupszego człowieka poza Braianem Curtisem*. Głupota Pottera sięga tak daleko, że czuć ją 10 mil wcześniej.
4. Do końca roku w moim gabinecie szlaban o 10.

Fred&George: Wy tak zawsze macie?

Fred&George: Ale jak?

Harry: Czy pomógłbyś Cedrikowi po tum incydencie?

Harry: Małe szanse.
~~~
*postać wymyślona przeze mnie
~~~~
Meghan.. To się dziewczyno wpakowałaś 😒

Kochani mam ogłoszenie parafialne!
Środa, czwartek mam wycieczkę szkolną i rozdział może się pojawić później lub ewentualnie w piątek. Nie wiem jeszcze jak to będzie.
Sadie

Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz