Początek roku nie różnił się praktycznie niczym od poprzednich. Jedynie z Dumbledorem działo się coś dziwnego. Jego prawa rękę nie wyglądała normalnie, a za staruszka jakby uszedł kawałek życie. Minęły pierwsze tygodnie szkoły, podczas których spędzałam więcej czasu z Malfoy'em, unikałam Cormaca, uczyłam się zawzięcie i pomagałam Harry'emu przy odrabianiu lekcji, gdyż sam nie wyrabiał.-Meg w sobotę są nabory. -Zaczął bliznowaty i zamknął swoją książkę od eliksirów, którą zdążyłam znielubić.
-I co w związku z tym? -Przewróciłam kartkę swojego podręcznika starając się uniknąć spojrzenia przyjaciela.
-Pamiętasz jak Wood Cię prosił o wstąpienie do drużyny? -Harry zaczął bardzo kiepski temat. Rzeczywiście Oliver na drugim roku, jak i na trzecim starał się mnie wepchnąć do drużyny. Ja jednak uparcie stawiałam na swoim i do Gryfońskiego składu nie wstąpiłam.
-I? -Mruknęłam obojętnie.
-Chcę, żebyś startowała! -Powiedział i odłożył książkę na stolik.
-Zastanowię się.. -Odparłam.
***
-Moim zdaniem powinnaś startować. -Mówił Malfoy przemierzając ze mną błonia po piątkowym obiedzie. -Każdy powinien spróbować.
-Zawalę każdy mecz jeśli wejdę do drużyny. -Zaczęłam marudzić po raz kolejny.
-Skoro wejdziesz do drużyny to będzie znaczyć, że jesteś dobra, a skoro jesteś dobra to nie zawalisz meczu. -Uśmiechnął się zawadiacko blondyn. Zaczęłam jęczeć z niezadowolenia. -Idziemy na boisko młoda! -Zarządził Draco i pociągnął mnie za rękę, zaczęliśmy kierować się w stronę szkolnego boiska.
-Jestem starsza! -Oburzyłam się.
-Ciii! -Uciszył mnie Ślizgon. Nie mając wyboru szłam z nim polatać.
Przypomniały mi się czasy, kiedy to Wood ciągał mnie na boisko z nadzieją, że po treningu zgodzę się wejść do składu. Chwilę potem siedziałam już na miotle. Naprzeciw mnie nad ziemią wisiał Draco. Zaczęliśmy podawać sobie kafel. Po dość krótkim czasie mój humor się poprawił i na twarzy zagościł uśmiech. Z każdym podaniem byłam coraz bardziej szczęśliwa.
-Jesteś dobra! -Krzyknął chłopak z pewnej odległości, a ja zrobiłam tak zwaną beczkę. Oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Dziękuję. -Zawisłam do góry nogami, włosy zwisał mi do dołu, co musiało wyglądać śmiesznie, bo Malfoy wybuchł wielkim niekontrolowanym śmiechem. Pościgaliśmy się jeszcze trochę i około godziny dwudziestej zaczęliśmy się zbierać. Jesienny wieczór stał się wyjątkowo chłodny, więc wracając do zamku cała się trzęsłam. Po szybkim biegu znaleźliśmy się z powrotem w Hogwarcie.
-Jutro idziesz na nabory, powodzenia! -Powiedział wesoło i uścisnął mnie na pożegnanie.
-Dzięki. -Uśmiechnęłam się do blondyna. -Widzimy się jutro po tym całym zamieszaniu! -Krzyknęłam i pognałam na górę.
***
-Meghan wstawaj! I to już! -Mój sen został przerwany przez krzyki Hermiony.
-Co jest? Pali się? -Powiedziałam ziewając jednocześnie.
-Dzisiaj nabory! -Brunetka latała po pokoju ubierając się, a przynajmniej próbując to zrobić. Zerwałam się szybko i pobiegłam do łazienki. Wykonałam wszystkie poranne czynności w kilka minut i wystrzeliłam z niej jak torpeda.
-Miona widziałaś moje okulary?! -Krążyłam po pokoju rozwalając wszystko co się dało.
-Mówisz o tym? -Odwróciłam się w stronę przyjaciółki, która trzymała owy przedmiot w ręce. Zaczęłam się śmiać i nałożyłam bryle na nos. Nie czekając chwili dłużej pognałyśmy na śniadanie. Wielka Sala jak zwykle pełna życia powitała nas zapachem pyszności. Klapnęłam obok Rona. Harry siedział po przeciwnej stronie stołu z Hermioną. Zaraz potem jak usiadłyśmy zleciały się sowy. Shinga wylądowała na moim ramieniu z listem w dziobie. Dałam jej odrobinę bekonu i otworzyłam go szybko. Mym oczom ukazała się treść:
![](https://img.wattpad.com/cover/66571225-288-k652175.jpg)
YOU ARE READING
Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred Weasley
FanfictionZanim zaczniesz czytać musisz wiedzieć, że jest tu pełno błędów ortograficznych, gramatycznych itp. Kiedy zaczynałam to pisać moje zdolności pisarskie nie były zbyt dobre, co nie znaczy, że teraz takie są. Poprawiona wersja znajduje się na moim prof...