69.

615 53 7
                                    




Mijały dni, tygodnie, miesiące, podczas których pogoda zmieniała się codziennie, Malfoy znów zaczął się ze mną zadawać, a ja mimo zakazów Dumbledora użyłam Exitusa przynajmniej trzy razy. Moje ciało oplatały czarne już blizny, które pulsowały przynajmniej dwa razy w tygodniu. Co miałam z tym zrobić? Nic się nie dało. Profesor Snape kazał mi łykać eliksir wzmacniający każdego ranka, a czułam się tak jakbym w ogóle go nie przyjmowała. Mimo to cieszyłam się, że Voldemort nie wie kompletnie nic co planujemy, a przynajmniej nie ode mnie. Starałam się żyć normalnie.

-Meg wytłumaczyłabyś mi dzisiaj kilka rzeczy w bibliotece, tak jak tydzień temu? Doszło mi kilka rzeczy, których w ogóle nie rozumiem -zapytał Neville przysiadając się do mnie na obiedzie.

-Jasne, po lekcjach? -zapytałam, na co tylko chłopak przytaknął głową.

Wzięłam kęs gulaszu, którego nie było wiele na moim talerzu i spojrzałam na stół Slytherinu. Draco był strasznie blady, bardziej niż zawsze. Zmarszczyłam lekko czoło starając się odczytać z jego twarzy co jest nie tak. Było to jednak niemożliwe, mimo że dobrze go znałam jeszcze nigdy nie udało mi się odczytać emocji z jego twarzy kiedy nie rozmawialiśmy. Co ja mówię... Nawet jak rozmawialiśmy miałam z tym trudności. Spojrzał w moja stronę, kiedy zobaczył, że mu się przyglądam szybko odwrócił wzrok i zaczął rozmawiać z Blaisem. Zaniepokoiło mnie to.

Po skończonym obiedzie chciałam z nim porozmawiać, zapytać co go trapi. Niestety był szybszy niż ja, uciekł, nawet go nie zauważyłam wśród wychodzących uczniów. Ze zrezygnowaniem poszłam na dwie ostatnie lekcje piątkowego dnia marząc o swoim ciepłym łóżku w wieży Gryffindoru w skrzydle dziewczyn. Obrona przed czarna magią ze Snapem była odzwierciedleniem wypicia eliksiru wielosokowego - nieprzyjemna, obrzydliwa, okropna... można wymienić i wymieniać.

Wybiegłam z klasy praktycznie jako pierwsza i pognałam do dormitorium by zostawić tam swoje rzeczy, musiałam jeszcze dzisiaj pójść do biblioteki, wytłumaczyć Nevilleowi coś czego nie rozumiał, a ja niby tak, wrócić do sypialni i odwiedzić Morfeusza, międzyczasie pogadać z Malfoy'em gdy go spotkam. Proste? Proste.

Nie czekając więc na nic ruszyłam do skarbnicy wiedzy naszej szkoły by szybciej spełnić ostatni punkt list - spanie.

Kiedy przechodziłam korytarzem szóstego piętra usłyszałam Harry'ego. Krzyczał zaklęcia, których zwykle używało się w pojedynkach. Wparowałam szybko do łazienki, w której owa bitwa się odbywała i trafiłam w sam środek pojedynku. Uderzyło we mnie czerwone i białe zaklęcie. Potem była już tylko ciemność i okropny ból.

***

Cisza, nic nie słyszę, ciemność, tylko i wyłącznie ją widzę (dobra to brzmi jak jakiś wiersz jak tak na to patrzę xd). Podnoszę powoli jedną i drugą powiekę, razi mnie światło dzienne. Leżę w tak bardzo znienawidzonym przeze mnie miejscu - skrzydle szpitalnym. Chcę wstać, kiedy próbuję zaczyna mnie boleć całe ciało, rezygnuję.

-Obudziłaś się -dociera do mnie tak dobrze znany mi głos, patrzę w bok.

- Fred.. -szepczę.

Rudzielec chwyta mnie lekko za rękę i całuje ją. Patrzy na mnie z bólem w oczach, widzę, że cierpi.

-Dlaczego tak na mnie patrzysz? Przecież żyję, nie umarłam, a nawet jakbym.. -chłopak skorca mnie wzrokiem. -Nic mi nie jest -zapewniam go.

-Meghan! Obudziłaś się, no nareszcie, już myślałam, że w ogóle tego nie zrobisz -jak zawsze pocieszająca pani Pomfrey zjawiła się przy łóżku w ekspresowym tempie. -Miałeś mnie zawołać -spojrzała groźnie na Weasley'a.

-Nie zdążyłem, jest pani zbyt szybka -powiedział Fred.

-Jak długo tu jestem? -zapytałam.

-Będzie coś koło tygodnia -pielęgniarka podłączyła mi nową kroplówkę i zaczęła poprawiać poduszkę, po czym poszła do innych pacjentów.

Spojrzałam na mojego chłopaka.

-Powiesz mi co się stało? -poprosiłam. Weasley westchnął i spojrzał na mnie.

-Harry pojedynkował się z Malfoy'em. Oberwałaś Crucio i Sectumsemprą -drzwi główne otworzyły się, do środka wpadł Harry i Draco.

-Jak się czujesz? -wysapali jednocześnie. Fred obdarzył ich gniewnym spojrzeniem i ścisnął moja rękę jeszcze bardziej.

-Lepiej -odparłam i posłałam im słaby uśmiech, tylko na tyle było mnie stać.

***

Ze skrzydła szpitalnego wyszłam jakiś tydzień później. Potter przepraszał mnie za każdym razem gdy mnie zobaczył, to samo robił Malfoy, tylko że on był bardziej roztrzęsiony. Fred obraził się śmiertelnie na Malfoy'a, a z Harry'm się jakoś dogadał. Nie rozumiał co mu strzeliło do głowy, to był przecież wypadek.

-Oberwałaś dwoma zaklęciami, które są niedozwolone -Hermiona przyglądała mi się z wielką dokładnością. -Meg wyglądasz jak po jakiejś wojnie czy coś w tym rodzaju -wskazała na moje czarne blizny i miejsca, w których odznaczyła się sectumsempra.

-Dzięki -mruknęłam i oparłam się o kanapę. Harry wpadł do pokoju wspólnego cudem nie potykając się o próg.

-Jadę z Dumbledorem na poszukiwanie horkruksów -wydyszał.

~~~~

CIEKAWOSTKA!

Malfoy załamał się gdy zobaczył Meghan opadająca na ziemię po oberwaniu od niego Crucio i Sectumseprą rozcinającą jej ciało, którą uraczył ją Harry. Nigdy wcześniej nie czuł się tak źle.

~~~~

No hej..

To ostatni rozdział do odwołania zawieszenia. Mam nadzieję, że chociaż te dwa rozdziały poprawiły wam humor chociażby o krztynę.

Tasak

Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyWo Geschichten leben. Entdecke jetzt