44.

1.1K 89 21
                                    




Drużyna Gryffindoru siedziała przy stole w Wielkiej Sali lekko spięta. Podeszłam do bliźniaków od tyłu i dotknęłam ich pleców. Podskoczyli, a większość naszego stołu zaczęła się śmiać.

-O ty mendo! -Powiedzieli jednocześnie. Puściłam im oczko i pocałowałam Freda w policzek.

-Macie ich rozwalić. -Powiedziałam i usadowiłam się między nimi biorąc jabłko.

-Jasna sprawa. Zobaczymy jak sobie poradzą NOWE OSOBY. -Powiedział George z naciskiem na dwa ostatnie słowa. Spojrzeliśmy jednocześnie na Rona. Jego twarz była praktycznie zielona.

-Dobrze się czujesz Ron? -Zapytałam z troską w głosie.

-Ttt-tak. -Mruknął cicho.

-Dasz radę! Wierzę w ciebie! -Próbowałam dodać mu otuchy. Przytaknął głową. -Jadłeś coś?

-Nie.. -O luju.. Ron nic nie jadł! RON!

-Na pewno dobrze się czujesz? -Nałożyłam mu na talerz kilka tostów. -Zjedz coś..

-Nie dzięki.. -Odparł.

***

Nasz drużyna wygrała z tymi zielonymi glonami! Zerwałam się szybko ze swojego miejsca i poleciałam na dół pogratulować zawodnikom i pomóc Harry'emu, który oberwał tłuczkiem od głupiego Crabbea.

-Fred odpuść mu.. -Mówiła Angelina odciągając mojego chłopaka wraz z Katy od Malfoy'a. Podbiegłam do Georga, który w tym samym czasie wyrywał się Harry'emu.

-George luzuj.. -Mówiłam do przyjaciele.

-A może ty po prostu pamiętasz Potter jak cuchnął dom TWOJEJ matki i ten chlew Weasley'ów przypomina Ci.. -Harry puścił Georga.  Przez to gwałtowne popchnięcie upadłam na trawę. Chłopcy rzucili się na Malfoy'a.

-George, Harry przestańcie! -Podniosłam się szybko.  -IMPEDIMENTO! -Krzyknęłam na tyle głośno ile miałam siły w płucach.

-Potter, Weasley co wy wyprawiacie?! -Krzyknęła Pani Hooch. -Jeszcze nigdy nie widziałam takiego zachowania.. wracajcie natychmiast do zamku, obaj, i zameldujcie się u swoich opiekunów! No już! -George miał spuchniętą wargę, Harry podbite oko, a Malfoy zwijał się z bólu. Chłopcy niechętnie ruszyli do zamku.

-Ale z ciebie debil Malfoy. -Mruknęłam w stronę Ślizgona.

***

-Co za wredna, pierdolnięta, głupia małpa! -Krążyłam po pokoju wspólnym obrażając Umbridge na tysiące różnych sposobów. Ta wredna sucz wywaliła Harry'ego i bliźniaków z drużyny! Dała im dożywotni zakaz! Usiadłam na kanapie między bliźniakami. Zamiast świętować zwycięstwo wszyscy byli pogrążeni w smutku. -Nie mogę idę się przejść. -Mruknęłam.

-Meg nie idź. -Wychrypiał Fred.

-Wrócę za niedługo. -Odparłam i wyrwałam dłoń z uścisku Freda. Wyszłam z wieży Gryffindoru. Szłam prosto przed siebie. Nie wiedziałam gdzie konkretnie idę. Za oknami było już ciemno. Prawdopodobnie zbliżała się północ. Opuściłam dormitorium po ciszy nocnej..

-Hej Meg.. -Usłyszałam bełkot za swoimi plecami. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Braian. Nie wyglądał dobrze.. Był jakby.. Podpity? Nietrzeźwy. Zdecydowanie lepiej pasuje.

-Czego chcesz Curtis? Chodź zaprowadzę Cię do pokoju wspólnego Puchonów..

-Nie. -Odparł twierdząco.

-Nie wyglądasz najlepiej. Zaprowadzę Cię..

-Nie. Rozbieraj się. -Warknął.

-Co? -Na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie połączone z przerażeniem.

Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyWhere stories live. Discover now