Meghan's pov
Leżałam na łóżku wtulona w mojego mężczyznę, który jeszcze spał. Głowa Freda spoczywała na mojej szyi, a ręce na tali. Nawet gdybym chciała nie mogłam wstać, bo nasze nogi były splecione, a jego ręce i głowa ważyły z tonę. Oddech rudzielca uderzał prosto w moją szyję. Nie wiem jak długo tak leżałam, ale obudził mnie ból w karku. Odkąd Voldemort przejął nade mną chwilowo władzę w Ministerstwie zdarzało się to regularnie co kilka dni. Nie chciałam martwić tym Freda, ani reszty. Przecież on wrócił i coś knuje, wszyscy o tym doskonale wiedzą, a moje użalanie się na kark nic tu nie pomoże.. Po mojej szyi zaczęła wędrować ścieżka mokrych pocałunków, która doszła prosto do ust.
-Dzień dobry Myszko.. -Wychrypiał mi prosto w usta Weasley.
-Dobry. -Zaśmiałam się i ponownie złączyłam nasze usta w pocałunku.
-Jak Ci się spało? -Zapytał chłopak i wtulił się we mnie.
-Dobrze. Całkiem dobrze.. -Skłamałam.
***
Dzień w sklepie nie różnił się niczym od innych. Masa dzieciaków, które oglądały i testowały wynalazki Weasley'ów. Mimo tej rutyny cieszył mnie ten widok. W tych czasach kiedy jutro nie jest pewne trzeba nam choć trochę śmiechu i szczęścia.
-A te cukierki to po ile? -Przed ladą stał chłopczyk, który miał może z sześc lat. Podał mi Omdlejki Grylażowe.
-Dwa galeony. -Uśmiechnęłam się. Chłopiec zaczął przeliczać swoje pieniążki i podał mi po chwili wyliczoną kwotę. Przeliczyłam je jeszcze raz. -Dałeś mi za dużo. -Powiedziałam i oddałam dziecku kilka knutów. Szatyn lekko się zaczerwienił i wybiegł ze sklepu, na co zaczęłam się śmiać.
-Meghan! -W moja stronę szła Tonks. Wyglądała jak zombie.
-Tonks.. Hej.. -Posmutniałam widząc ją w takim stanie. -Co Ci się stało?
-Nic mi nie jest.. Przyszłam sprawdzić czy jeszcze żyjesz. -Zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.
-Fred! George! -Zawołałam bliźniaków. Kilka sekund później stali już przy mnie.
-Siemaneczko Tonks. -Posłali jej śnieżnobiałe uśmiechy.
-Cześć.. -Mruknęła kobieta.
-Idziemy na miasto. Zajmujecie się kasą. -Oświadczyłam i pociągnęłam Tonks za rękę. Wyszłyśmy na ulicę. Zaczęłam kierować się do najbliższej kawiarni. -Nie odpuszczę Ci tak łatwo kochana. -Powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.
-Meghan ja naprawdę nie chcę zawracać Ci głowy.. -Upierała się.
-Nie zawracasz. -Doszłyśmy do kawiarenki. Zamówiłam nam po kawie i usiadłyśmy na dworze. -Mów co Cie dręczy. -Upiłam łyk gorącego napoju i skupiłam swój wzrok na kobiecie.
-Jesteś pewna? -Przytaknęłam energicznie głową. -Nikomu nie powiesz? -Ponowiłam czynność. -Jest taki, taki ktoś.. No i ja.. No kocham go, ale on nie chce ze mną być, bo jak powiedział.. Nie chce mojego nieszczęścia. -Tonks zacisnęła ręce na kubku.
-Kto to taki? -Na twarzy dziewczyny pojawił się mały uśmieszek.
-Remus. -Szepnęła cicho.
-O luju! Musicie być razem! -Mówiłam podekscytowana. -Pamiętaj, że zawsze możesz mi powiedzieć co Cię dręczy! -Zmierzyłam Tonks gniewnym spojrzeniem.
-Będę pamiętać. -Zaśmiała się.
-Jeszcze będziecie razem. Tak w ogóle.. Ja planuje ślub! -Uśmiechnęłam się szeroko, a Nimfadora dostała napadu kaszlu.
![](https://img.wattpad.com/cover/66571225-288-k652175.jpg)
VOCÊ ESTÁ LENDO
Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred Weasley
FanficZanim zaczniesz czytać musisz wiedzieć, że jest tu pełno błędów ortograficznych, gramatycznych itp. Kiedy zaczynałam to pisać moje zdolności pisarskie nie były zbyt dobre, co nie znaczy, że teraz takie są. Poprawiona wersja znajduje się na moim prof...