56.

1K 81 13
                                    


Meghan's pov

Leżałam na łóżku wtulona w mojego mężczyznę, który jeszcze spał. Głowa Freda spoczywała na mojej szyi, a ręce na tali. Nawet gdybym chciała nie mogłam wstać, bo nasze nogi były splecione, a jego ręce i głowa ważyły z tonę. Oddech rudzielca uderzał prosto w moją szyję. Nie wiem jak długo tak leżałam, ale obudził mnie ból w karku. Odkąd Voldemort przejął nade mną chwilowo władzę w Ministerstwie zdarzało się to regularnie co kilka dni. Nie chciałam martwić tym Freda, ani reszty. Przecież on wrócił i coś knuje, wszyscy o tym doskonale wiedzą, a moje użalanie się na kark nic tu nie pomoże.. Po mojej szyi zaczęła wędrować ścieżka mokrych pocałunków, która doszła prosto do ust.

-Dzień dobry Myszko.. -Wychrypiał mi prosto w usta Weasley.

-Dobry. -Zaśmiałam się i ponownie złączyłam nasze usta w pocałunku.

-Jak Ci się spało? -Zapytał chłopak i wtulił się we mnie.

-Dobrze. Całkiem dobrze.. -Skłamałam.

***

Dzień w sklepie nie różnił się niczym od innych. Masa dzieciaków, które oglądały i testowały wynalazki Weasley'ów. Mimo tej rutyny cieszył mnie ten widok. W tych czasach kiedy jutro nie jest pewne trzeba nam choć trochę śmiechu i szczęścia.

-A te cukierki to po ile? -Przed ladą stał chłopczyk, który miał może z sześc lat. Podał mi Omdlejki Grylażowe.

-Dwa galeony. -Uśmiechnęłam się. Chłopiec zaczął przeliczać swoje pieniążki i podał mi po chwili wyliczoną kwotę. Przeliczyłam je jeszcze raz. -Dałeś mi za dużo. -Powiedziałam i oddałam dziecku kilka knutów. Szatyn lekko się zaczerwienił i wybiegł ze sklepu, na co zaczęłam się śmiać.

-Meghan! -W moja stronę szła Tonks. Wyglądała jak zombie.

-Tonks.. Hej.. -Posmutniałam widząc ją w takim stanie. -Co Ci się stało?

-Nic mi nie jest.. Przyszłam sprawdzić czy jeszcze żyjesz. -Zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.

-Fred! George! -Zawołałam bliźniaków. Kilka sekund później stali już przy mnie.

-Siemaneczko Tonks. -Posłali jej śnieżnobiałe uśmiechy.

-Cześć.. -Mruknęła kobieta.

-Idziemy na miasto. Zajmujecie się kasą. -Oświadczyłam i pociągnęłam Tonks za rękę. Wyszłyśmy na ulicę. Zaczęłam kierować się do najbliższej kawiarni. -Nie odpuszczę Ci tak łatwo kochana. -Powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.

-Meghan ja naprawdę nie chcę zawracać Ci głowy.. -Upierała się.

-Nie zawracasz. -Doszłyśmy do kawiarenki. Zamówiłam nam po kawie i usiadłyśmy na dworze. -Mów co Cie dręczy. -Upiłam łyk gorącego napoju i skupiłam swój wzrok na kobiecie.

-Jesteś pewna? -Przytaknęłam energicznie głową. -Nikomu nie powiesz? -Ponowiłam czynność. -Jest taki, taki ktoś.. No i ja.. No kocham go, ale on nie chce ze mną być, bo jak powiedział.. Nie chce mojego nieszczęścia. -Tonks zacisnęła ręce na kubku.

-Kto to taki? -Na twarzy dziewczyny pojawił się mały uśmieszek.

-Remus. -Szepnęła cicho.

-O luju! Musicie być razem! -Mówiłam podekscytowana. -Pamiętaj, że zawsze możesz mi powiedzieć co Cię dręczy! -Zmierzyłam Tonks gniewnym spojrzeniem.

-Będę pamiętać. -Zaśmiała się.

-Jeszcze będziecie razem. Tak w ogóle.. Ja planuje ślub! -Uśmiechnęłam się szeroko, a Nimfadora dostała napadu kaszlu.

Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyOnde histórias criam vida. Descubra agora