Odkąd zaczęłam pracę w Ministerstwie Fred wracał do domu przede mną i czekał aż się zjawię. Zasypiał wtedy zazwyczaj w fotelu z Prorokiem Codziennym lub jakąś inną gazetą. Zawsze podchodziłam do niego cicho i całowałam w policzek, przez co się budził, sadzał mnie potem na swoich kolanach i jakoś kleiliśmy rozmowę o niczym:- Co mi dzisiaj powiesz? - szepnął mi do ucha.
- Że tęskniłam - wymamrotałam prosto w jego szyję.
Kiedy trafił mi się wreszcie dzień wolny postanowiłam spotkać się z Hermioną i Ginny. Fred poszedł rano do pracy wypakować towar, a ja... ja latałam do toalety jak głupia i wymiotowałam. Czułam się fatalnie, sięgnęłam aż po eliksir wzmacniający.
Kiedy rozległo się pukanie do drzwi powlekam się do nich ze zrezygnowaniem.
- Hej Meghan! - powitały mnie głosy moich dwóch przyjaciółek.
- Hej, hej - odparłam.
- Co ty taka blada? - zapytała Ginny, udałyśmy się we trzy do kuchni.
- Nie wiem - westchnęłam i machnęłam różdżką. - Chyba złapał mnie jakiś wirus.
- To niedobrze, musisz pojść do lekarza - powiedziała Hermiona.
- Wiesz, że nie lubię jakichkolwiek lekarzy - burknęła i postawiłam trzy kubki na stole.
- Wiem, wiem - westchnęła. - Ale tym razem to przeziębienie, a nie anoreksja czy horkruks - utkwiłam wzrok w blacie stołu.
- Nie mów, że wróciłaś do głodzenia się! - krzyknęła Ginny.
- To jest niemożliwe, myślisz że Fred by mi na to pozwolił? To jest taka nadopiekuńczą niańka w postaci mojego prawie męża - upiłam łyk gorącego napoju.
- Dlatego też musisz iść do lekarza - podsumowała Hermiona.
Nie mając zbyt wielkiego wyboru po pogaduszkach i wypiciu kawy dziewczyny zawlekły mnie do Świętego Munga. Kiedy nadeszła moja kolej zapukałam do gabinetu trzy razy i weszłam. Moim oczom ukazał się doktor McLie i... Malfoy.
- Witaj Meghan! - przywitała się. - Siadaj tutaj - wskazała krzesło, usiadłam na nim, co innego miałam zrobić?. - Jak ja cię dawno nie widziałam.
- Dzień dobry - mruknęłam.
- To jest Draco Malfoy, mój asystent, szkoli się - wskazała na blondyna.
- Znamy się - odparł.
- Co Panią do mnie sprowadza?
- Złapałam chyba jakiegoś wirusa. Jest mi niedobrze, słabo... - wymieniałam wszystkie rzeczy jakich doświadczyłam dzisiejszego dnia.
- Brała pani pod uwagę ciąże? - zapytała.
- Nie... - zaczęłam się jąkać. Kobieta postawiła przede mną plastikowy kubeczek.
- Zbadamy mocz. Draco zaprowadzi panią do toalety.
Wzięłam plastikowy kubeczek i spojrzałam doktorce w oczy. Chłopak otworzył drzwi. Wstałam i ruszyłam za nim.
- Jak tam? - zapytał z lekko przejętym głosem.
- A jak myślisz? - mój głos nie był normalny, brzmiał raczej jak jakiś pisk.
- To jeszcze nic pewnego - powiedział próbując podnieść mnie na duchu.
***
![](https://img.wattpad.com/cover/66571225-288-k652175.jpg)
CZYTASZ
Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred Weasley
FanfictionZanim zaczniesz czytać musisz wiedzieć, że jest tu pełno błędów ortograficznych, gramatycznych itp. Kiedy zaczynałam to pisać moje zdolności pisarskie nie były zbyt dobre, co nie znaczy, że teraz takie są. Poprawiona wersja znajduje się na moim prof...