9 .

186 9 1
                                    

Dzisiejszy dzień był piękny, słońce świeciło a ja mam dzisiaj ważnych gości. Musiałam wstać i zacząć przygotowywać ważną dla mnie kolację. Znowu natknęłam się na ten wizerunek, będzie się mnie trzymał jeszcze kilka dni.. Chociaż mogę powiedzieć śmiało, że kolory zrobiły się bardziej widoczne. Wskoczyłam w czarne legginsy, czerwoną bokserkę i narzuciłam biały sweter w stylu oversize, na nogi nałożyłam zwykłe tenisówki, włosy spięłam w luźnego koka.. Tak. Mogłam zakrywać twarz, ale po co? Każdy widział co się stało, więc nie musiałam niczego też ukrywać.

 - Zjesz z Nami? - zapytał uśmiechnięty James. 

- Dziękuję, ale nie mam czasu.. - westchnęłam. - Musze zrobić zakupy.  

- Poczekaj, poczekaj.. - Alice szybko wypiła sok. - Pojadę z Tobą. 

Ok, ale może zjedz śniadanie spokojnie, a ja skoczę zmienić bluzkę i będziemy mogły jechać. 

- Ok. 

Poszłam na górę. Wyciągnęłam z szafy koszulę i szybko się przebrałam po czym, zabrałam resztę rzeczy i zeszłam na dół. 

- Tak idziesz? - zapytał Kendall. 

- Jesteś wyrocznią modową? - uniosłam brew. 

- Nie. - pokręcił głową. 

- Dobra. Skończcie z tymi podchodami, jak przyjdą Rodzice to jakoś to zakryję.. - pokazałam na twarz. A teraz? Założę okulary no i wystarczy. - zaśmiałam się. - Alice, gotowa? 

- Tak, chwila. 

- Co będziesz robiła na obiad? - zainteresował się James. 

- Nie wiem, jeszcze się nie zastanawiałam. Alice! Musimy iść, mam jeszcze dużo rzeczy do zrobienia. 

- Już, już.. - wzięła torebkę. - Jesteś gorsza od Logana. - uśmiechnęła się. 

- Dziękuję. - pokiwałam głową. 

Wyszłyśmy z Alice z uśmiechem na ustach. Cieszyłam się, że zobaczę Rodziców. Wsiadłyśmy do samochodu i już chciałam ruszać, ale nagle przed maską wyrósł Carlos. 

- Co jest? - Alice, uchyliła okno. 

- Mogłabyś mi kupić kilka rzeczy? - Carlos wręczył listę dziewczynie. 

- No dobrze. - pokiwała z uśmiechem. 

No cóż.. Teraz Carlos, nawet w kwestii zakupów mi nie ufa. Dobra, nie będę wnikała w to co On teraz o mnie myśli. Zrobiłyśmy zakupy, i wróciłyśmy do domu. Będąc z Alice czułam się dobrze, nie słyszałam o Sobie żadnych negatywnych opinii,  no nie wiem czy dużo osób chodzi po sklepie w okularach, ale bałam się je ściągać. Po zakupach wróciłyśmy do domu, chciałam żeby ten dzień już się skończył. Chociaż z drugiej strony mieli przyjechać Rodzice. 

3 godziny później. 

Nie chcę żeby Carlos miał jakiś problem, więc spróbuję zamaskować miłość mojego brata.. No cóż, czas zacząć maskowanie. Usłyszałam dzwonek do drzwi, i głosy Rodziców. Nagle do mojego pokoju wszedł Carlos. 

- Rodzice już są, więc.. Dobra, nie wiem co Ci powiedzieć. 

- Jasne. - wzruszyłam ramionami. 

Zeszliśmy na dół, przywitałam się z Rodzicami i wszyscy usiedliśmy do stołu. 

- Bella, co Ci się stało? - Mama zwróciła uwagę, na moją twarz. 

- Byłam na zakupach, i nałożyłam makijaż. 

- To nie to.. - odpowiedział Tata. - Coś mi tutaj nie pasuję, zazwyczaj aż tak mocno nie malujesz się podczas wyjść. 

Świetnie. Zaraz się wszystko wyda, Mama podeszła do mnie i wytarła nadmiar makijażu. Od razu się przeraziła. 

- Co to jest?! - krzyknęła. 

- Nic. - pokręciłam głową. 

- Nie udawaj. Nie rób z Nas idiotów! - Tata już się zdenerwował, i spojrzał złowrogo na Carlosa. - Czuję, że Bella będzie musiała wrócić do Nas. 

- Nie! - odpowiedzieliśmy wspólnie z Carlosem. - Znaczy, to moja wina. - pokręciłam głową. - Chciałam nauczyć się jeździć na deskorolce, ale się nie udało i się przewróciłam. Stąd ten ślad.. - uśmiechnęłam się i miałam nadzieję, że Rodzice to łykną. 

- Dobra, niech Wam będzie. 

- uff. - odetchnęłam z ulgą. - Dobra, mówcie co u Was. 

- Wyjeżdżamy na wakacje. 

- Gdzie? - zapytałam. 

- Hawaje! 

- Zazdroszczę Państwu! - rozmarzyła się Alice. 

- I tu jest niespodzianka, bo Wasi Rodzice jadą z Nami, więc nie będziemy Was odwiedzać.

- Serio? - zdziwił się Logan. - Moja Mama ma jechać na Hawaje? Żeby się opalać, pić drinki i może jeszcze tańczyć? 

- Tak, a co w tym dziwnego? - zapytała Alice. 

- Nie wyobrażam Sobie mojej Mamy.. 

- Logan, zdjęcia z pewnością dostaniecie. 

- Dziękuję. - chłopak odpowiedział lekko zarumieniony. 

Dzień się udał, cieszyłam się z wizyty Rodziców. Mimo, że ja i Carlos nie utrzymywaliśmy kontaktu wzrokowego, to i tak się dobrze czułam. Pożegnaliśmy się z Rodzicami a potem wróciłam do swojego pokoju, zmyłam makijaż i w końcu mogłam znowu przejrzeć się w lustrze. Myślę, że za kilka dni moja twarz powróci do normalności. Zabrałam swój ulubiony kocyk na dwór, i usiadłam w fotelu na balkonie. Wyciągnęłam ze schowka papierosa i zaciągnęłam się dymem. Chciałam jak najszybciej zasnąć i się odprężyć, by następnego dnia zacząć nowy dzień pełen niespodzianek. 

Wierzę w uczucia, nie słowa.Where stories live. Discover now