19 .

122 9 0
                                    

* Logan. 

- Zamknij się! - powiedziałem, do budzika który mnie obudził. 

- Słucham? - do pokoju weszła Alice. - Jeszcze się nawet nie odezwałam. 

- To nie było do Ciebie, po prostu ten budzik dzwoni kiedy chcę.. Chyba muszę kupić Sobie nowy telefon, bo ten już czasami sam się włącza. 

- Jasne, jak chcesz. A teraz przyniosłam Ci śniadanie. - uśmiechnęła się i położyła tacę obok. 

- Śniadanie może poczekać.

- Cześć! Przepraszam, że przeszkadzam.. Ale pożyczam na chwilę Alice. 

Bella dziękuję Mam nadzieję, że to usłyszysz! Chyba zmienię zamek w tych drzwiach, każdy może tutaj wejść o każdej porze.. 

Pół godziny później. 

- Zastrzelę. Po prostu zastrzelę. 

- Co się stało? 

- Wiem, wczoraj Bella trochę przeżyła.. Ale mogła Sobie coś już mniej więcej wybrać na dzisiaj, ale nie.. Bo trzeba zawracać mi głowę z samego rana. Naprawdę czasami się cieszę, że mam tylko Brata. 

- Urocza jesteś. - uśmiechnąłem się. - Odwieźmy Bellę do studia. 

- Oszalałeś? - uniosła brew. 

- No ale.. Poczekaj. Przecież rano Cię obudziła, zawraca Ci głowę. To teraz niech ma. - uniosłem brew. 

- Ok, chodź weźmiemy chłopaków. 

Zeszliśmy z Alice na dół, namówiliśmy chłopaków aby chcieli podwieźć Bellę. Zgodzili się od raz, a Ona jednak nie była tego samego zdania.. Z racji tego, że miała mało czasu, musiała się zgodzić aby się nie spóźnić. Wszyscy się zastanawialiśmy, jak wygląda to studio. 

- To tutaj? - zapytałem. 

- No tak, tak wskazuje adres. - pokiwał głową James. 

- Dobra. Ja będę leciała. - Bella cmoknęła Jamesa, i zniknęła za obrotowymi drzwiami. 

- To jest świetny budynek. - zachwyciłem się. 

- Tak, to prawda. 

Staliśmy jeszcze chwilę przy budynku, aż w końcu wszyscy rozeszli się w swoją stronę.. Obiecałem Alice, zakupy więc tak też zrobiliśmy. Carlos był umówiony na mieście, James pojechał na siłownię a Kendall miał do załatwienia jakieś swoje sprawy. 

* Bella. 

Nie wiedziałam czego mam się spodziewać, pomachałam Przyjaciołom i oddaliłam się kawałek żeby mnie nie widzieli. Rozglądałam się po całym holu, ręka zaczęła mnie lekko boleć. W moim kierunku zaczął się zbliżać wysoki, lekko umięśniony, brązowowłosy chłopak o miłym spojrzeniu. Może nie moim typie. Ale nie szukam miłości tylko pracy. 

- Isabella Pena? - wyciągnął dłoń w moim kierunku. - Pablo Griffith. Jestem asystentem Arthura. 

- Cześć. - uśmiechnęłam się nieśmiało. - Tak, Isabella. W skrócie Bella. 

- Bardzo się ciesze. - uścisnęłam dłoń chłopaka. 

- Świetnie. - Pablo poszedł w stronę windy, a ja tuż za Nim. - Dlaczego zakrywasz rękę? 

- Miałam wczoraj wypadek.. Ktoś oblał mnie kwasem, na szczęście nie była to twarz.. Jeszcze mi się przyda. 

- Nie wierzę! Jak ktoś, mógł zrobić coś takiego tak miłej dziewczynie! 

Wierzę w uczucia, nie słowa.Where stories live. Discover now