43.

47 3 0
                                    

* Alice.

Wiadomość o wakacjach, bardzo mnie ucieszyła. Potrzeba Nam spokoju i relaksu. Ale jechać bez Belli, to trochę dziwne uczucie. Poczekamy? Nie wiem. 

- Logan. - szturchnęłam lekko chłopaka. - Śpisz? 

- Nie, nie śpię. 

- Fajnie, że jedziemy na wakacje. Cieszę się. Ale tak bez Belli? 

- Nie wiem, zobaczymy. Musimy porozmawiać z Carlosem. 

Huk. Głośne trzaśnięcie drzwiami dało znać, że ktoś jest mocno zdenerwowany bez namysłu zeszliśmy na dół. 

- Carlos. - zdziwiłam się, jak przechylił butelkę wódki. 

- Co Ci się stało? - zainteresował się Logan. 

- Eric się stał! - odpowiedział, nie zmieniając swojej miny. 

- Nie rozumiem. - usiadłam naprzeciwko chłopaka, i uważnie go słuchałam. 

- Jak wróciliśmy od Niego, zadzwonił do mnie, że Bella jest. Szybko tam pojechałem, a On powiedział, że pojawiła się u Niego żaby zadzwonić. I powiedzieć, że nic jej nie jest. Że wróci, że mamy na Nią cierpliwie czekać. 

- Poczekaj, poczekaj. - szybko zadzwoniłam na jej numer. - To koniec. Straciliśmy jakikolwiek kontakt. 

- Mówiłem. - skrzywił się. 

- Może musi Sobie wszystko poukładać. - powiedział spokojnie Logan. 

Nie chciałam w to uwierzyć, albo po prostu nie umiałam. Wróciłam do swojego pokoju. Jeżeli Ona tak stawia sprawę, że nie chcę się z Nami kontaktować. To mówi się trudno. Jadę na wakacje! Z Nią czy bez Niej. Koniec. Nie będę się martwić o wszystkich. Kręciłam się na łóżku, bo nie bardzo mogłam zasnąć.  Rano miałam bardzo miłą pobudkę. 

- Wstawaj śpiochu. - Logan ściągnął ze mnie kołdrę. 

- Logan. - mruknęłam. - Jeszcze minutka. 

- Wstawaj, wstawaj. 

No i co miałam zrobić. Musiałam wstać, bo inaczej pęcherz by mi eksplodował. Poszłam od razu do łazienki.

- Nawet nie zauważyłaś śniadania. - pokręcił głową. 

- Przepraszam. Wstałam tylko dlatego, że musiałam iść siusiu. Inaczej nie podniosłabym się z łóżka. A tak poza tym, to z jakiej okazji śniadanie? 

- Musisz pomóc mi się spakować, bo wyjeżdżamy dzisiaj wieczorem. 

- No dobra. Już. 

Pomogłam spakować się Loganowi a potem sama wzięłam się za swój bagaż. Nie planowałam brać wielu rzeczy, bo naprawdę nie ma takiej potrzeby. Gdy skończyłam z naszymi bagażami, zajrzałam do Carlosa. 

- Cześć. Mogę wejść? - zapytałam. 

- Jasne, siadaj. Proszę. 

- Spakowany? 

- Tak, już kończę. - zamknął walizkę.

- Carlos, jak się czujesz? 

- Dobrze. Przecież widać. 

- No właśnie, widać. Co jest? 

- Powiedz mi dlaczego Ona taka jest. Nie chcę się nawet odezwać, dać znaku życia. Przecież wie jak się martwimy, co ja mam mówić Rodzicom. Nie mogę ich ciągle okłamywać. 

Wierzę w uczucia, nie słowa.Where stories live. Discover now