56.

27 3 0
                                    

* James. 

Długo już nie utrzymam tej tajemnicy, w końcu będę musiał jej wszystko wyznać. Ale nie wiem kiedy będę mógł to zrobić. Zamówiłem taksówkę pod dom Elizy, wyszła z niewielką walizką. Byłem zadowolony, że znowu pojadę do Polski. 

- Możemy jechać?. - schowałem walizkę do samochodu.

- Ok. Myślisz, że źle robimy? - zapytała, zapinając pas. 

- Słucham? - zmarszczyłem brwi. - Nie rozumiem. - odpowiedziałem. - Za ile będziemy na lotnisku? - zapytałem kierowcy.

- Myślę, że za pół godziny. Bez korków. - uśmiechnął się. 

- Dziękuję. - wróciłem do rozmowy z Elizą. - Masz wyrzuty sumienia? 

- To jednak moja przyjaciółka. - posmutniała. - Chcę żeby była szczęśliwa, ale nie takim kosztem. Martwię się, że mogę ją stracić. 

- Rozumiem. - spuściłem głowę, westchnąłem i spojrzałem w oczy Elizy. - Bez względu na to co zrobisz, pomyślisz ja chcę być z Tobą. Zbyt długo ze Sobą przebywamy, abym mógł coś do Niej czuć. Nie rozmawiam z Nią tak jak wcześniej, nawet nie pamiętam kiedy ostatnio z Nią spałem. Odsunąłem się od Niej. Jak zobaczyłem Cię w Miami, to moje serce zabiło mocniej. Ale jeżeli tak stawiasz sprawę, to ok. Szanuję to. Pojedziemy na lotnisko, a ja pojadę do Rodziców. Ale proszę przyjmij to ode mnie, i otwórz w Polsce. - podałem jej pudełeczko w środku z drobnym ale pięknym łańcuszkiem. 

- James. - szepnęła. 

- Proszę, nie nie mów. - odwróciłem wzrok. - To jest zbyt piękne, aby mogło być możliwe. 

Reszta drogi przebiegła w kompletnej ciszy, grało tylko radio. Wysiedliśmy na lotnisku. Odprowadziłem Elizę i chciałem poczekać, do jej samolotu. 

- James. - wypowiedziała moje imię. 

- Tak? - spojrzałem w jej oczy, które lekko się szkliły. 

- To co powiedziałeś w taksówce, to była prawda?

- Najszczersza prawda. Mówiłem prosto z serca. 

- To było piękne. Nie wiem czy to sen.. - jej kąciki ust się podniosły. - Też chcę być z Tobą, naprawdę. Nasz kontakt z Bellą się urwał, nie mamy ze Sobą kontaktu od dłuższego czasu. Zacznijmy wszystko od początku. 

- Mówisz serio? 

- Tak. Jak najbardziej. 

- Świetnie. - przytuliłem dziewczynę. - Ale mamy problem.

- Jaki? 

- W Polsce też są nasze fanki, nie chcę aby ktoś mnie poznał. Boje się. Dla Ciebie mogę chodzić nawet w sukienkach, ubierać się w najgorsze ubrania. Ale ważne żebym był z Tobą. 

- Poradzimy Sobie. 

* Kendall. 

- Wstawaj śpiochu. - Lena zaczęła mnie budzić. 

- Która jest godzina? - przeciągnąłem się. 

- Jest 10. Ja już się ogarnęłam, teraz Twoja kolej. Trzeba posprzątać. 

- Dobra, już wstaję. 

Przeciągnąłem się, wstałem i poszedłem do łazienki. Lena posprzątała trochę w pokoju, zaniosła rzeczy do prania i wróciła do mnie. Po czym oboje poszliśmy na dół.

- Kto posprzątał? - zapytałem.

- Ja. - odpowiedziała Blondynka. 

- Dlaczego nic nie powiedziałaś? - zapytała Lisa. - Przecież byśmy pomogli. 

- Spaliście, nie chciałam Was budzić. - wzruszyła ramionami. - Kawa czy herbata? 

- Poproszę kawę muszę się rozbudzić. - poklepałem się po twarzy. 

- A ja herbatę. - wtrącił Carlos. - Dziękuję, że posprzątałaś. Jestem Ci wdzięczny. 

- Wiem. Siadajcie. 

- A gdzie James? - zapytała Alice. 

- Przepraszam. - przełknęła kanapkę. - Pojechał do Rodziców, musiał odwieźć Babcię. Macie od Niego pozdrowienia! - uśmiechnęła się. 

- oo.. - poruszyłem brwiami. - Naprawdę? Jaki miły chłopak. 

- Plaża nadal aktualna? - Carlos zmienił temat. 

- No raczej! Zaraz po śniadaniu jedziemy! - powiedział Eric. 

Rzadko udaje Nam się wybrać taką ekipą gdziekolwiek, ale dzisiaj się udało. Każdy założył strój i mogliśmy jechać. Ale nie był to udany wypad.

- Gdzie się rozkładamy? - zapytała Lisa. 

- Może tutaj, blisko baru i stolików. - powiedziała Alice. 

- Przepraszam, ale dzisiaj plaża nieczynna. - powiedział Barman. 

- Dlaczego? 

- Mamy wieczorem imprezę. - zakręcił biodrami. - Wstęp wolny, będą pokazy ognisko i wiele innych rzeczy. 

- O której impreza? - zainteresował się Carlos.

- O 17! Zapraszamy serdecznie. 

- Na pewno skorzystamy! - wróciliśmy do domu. 

* Dom. 

- A ja tak chciałem, poleżeć na plaży! - żalił się Logan. 

- To może pojedziemy w inne miejsce? 

- Nie, na razie mi się nie chcę. - powiedziała Lena. - Zostańmy w domu i przygotujmy się do zabawy. 

Wszyscy praktycznie się rozeszli, zostałem sam z Carlosem. Włączyłem telewizor. I zamarłem. 

- Widziałeś to? - spojrzałem na przyjaciela. 

- Tak. - pokiwał głową. - Co z tym zrobimy? 

- Nie możemy na razie nikomu mówić. 

- Dlaczego? 

- Dzisiaj mamy imprezę, może przełóżmy to na jutro. 

- Zadzwońmy do Niego. - Carlos wyciągnął telefon.

- Nie! Na razie nie, poczekajmy. Ochłonąć musimy. - powiedziałem. 

- Dobra. Ja idę się wykąpać, i przygotować na imprezę. 

Nie wiedzieliśmy co mamy zrobić. To było dla Nas szokujące. Carlos chciał zadzwonić do Jamesa, żeby wszystko mu wygarnąć ale musiałem poczekać. Nie chciałem psuć nikomu humoru, więc tą sprawę odłożyliśmy na inny dzień. Dzisiaj się bawimy. Nikt Nam tego nie popsuję, a tym bardziej nie James. 

Wierzę w uczucia, nie słowa.Where stories live. Discover now